– Ja. Masz mnie na widelcu. Jestem agentem KGB…
– Czego to żaba nie wymyśli, żeby uniknąć zjedzenia mruknął z podziwem, a potem przystąpił do konsumpcji. Zostało mu już tylko jedno udko, gdy nieoczekiwanie stalowe drzwi zazgrzytały i zaczęły się odsuwać. Kucharz porzucił żarcie i padłszy pod ścianę udał nieprzytomnego. Ostrożność ta nie była zbyteczna, bowiem do piwnicy weszli Jakub, pułkownik i generał. Bystre oczy wioskowego egzorcysty omiotły pomieszczenie.A więc, w czym problem? – zapytał.
– Widzisz Jakub – generał nachylił się do niego konspiracyjnie. – Testujemy tu unikalny system transformacji ożywionej materii rozumnej. Oczy Wędrowycza spoczęły na martwej księżniczce.To znaczy zamieniliście kogoś w żabę i nie możecie odczarować – przełożył słowa generała na bardziej zrozumiały język.Skąd wiesz? – zdumiał się pułkownik.Egzorcysta machnął ręką. – Nie wy pierwsi – machnął lekceważąco ręką i uśmiechnął się do swoich wspomnień. – A więc mamy problem z księżniczką generał wskazał na dziewczynę. – Jak widzisz zużyła się… – Za intensywnie eksploatowaliście – mruknął Jakub. I co by tu teraz zrobić… – Możecie towarzyszu egzorcysto zrobić z niej zombie? – zapytał pułkownik. – W sumie dałoby się – mruknął Jakub. – Ale wtedy odczarowani przez nią, też zrobią się zombie. A w zasadzie tylko jedna noga zombie… – zajrzał do pudełka. Zaaferowani wojskowi nie zwrócili na to uwagi.
– Cholera – zaklął generał – Niepotrzebnie wlekliśmygo taki kawał… – Hm. Agenci zombie – rozważał pułkownik. – Będzie trudno ich zabić… – Ale z czasem zaczną się rozpadać – wyjaśnił Jakub. Poza tym śmierdzieć będą padliną na kilometr… I te rybie oczy, wyszczerzone zęby, zapadnięte nosy, rozczapierzone palce… A szpiedzy nie powinni się chyba aż tak wyróżniać z tłumu… – Dobra – zadecydował generał. – Zastrzelmy go i składamy zamówienie na nową księżniczkę. – Zaraz, zaraz – zdenerwował się Jakub. – Przecież…
– To nic osobistego – wyjaśnił Kałmanawardze – Po prostu takie są przepisy o zachowaniu tajemnicy państwowej. Wargi Jakuba wykrzywiły się w pogardliwym uśmiechu.Macie strasznie niehumanitarne metody zachowywania tajemnicy państwowej – powiedział. Obaj mundurowi spojrzeli na niego zaskoczeni.
– A jakie są te humanitarne? – zapytał pułkownik.
– A o! – egzorcysta wyjął z kieszeni manierkę bimbru.
– Jak się narąbiemy, to zapomnimy wszystkie tajemnice
– wyjaśnił. Tichobzdiejew wzruszył ramionami. Może to i humanitarne – powiedział generał – ale nasze sposoby są o wiele bardziej skuteczne. Uniósł broń do strzału.Jakub użyj mocy – wrzasnął po polsku leżący podścianą kucharz. Jakub użył mocy. Huknęło, błysnęło i zgasło światło. W ciemnościach padł strzał, po chwili drugi. Jakub wyjął z kieszeni obgryzioną świeczkę i zapalniczkę. Skrzesał ognia i poświecił. Obaj dzielni agenci i ten z KGB, i ten z GRU leżeli martwi. Kucharz nabijał pistolet. Zastrzelił kumpla, a potem popełnił samobójstwouśmiechnął się wrednie.
– Jaaasne doktorku – mruknął Jakub. – Niech i tak będzie. A coś ty za jeden? – Fam Bond, James Bond… Aha. A ja jestem Wędrowycz, Jakub Wędrowyczprzedstawił się egzorcysta. – ale skoro wiedziałeś, że mam moc, to pewnie mnie znasz… – Wspominano nam na szkoleniu – wyjaśnił – Choć niesądziłem, że będzie mi kiedyś dane poznać osobiście… – Jak się stąd wydostaniemy?Proponuję wspiąć się szybem windy i wyciąć dziurę w suficie – powiedział poważnie szpieg. – To zwykły beton, a ja mam laser w zegarku… Pomacał się po przegubie i zaklął wściekle.Musieli mi rąbnąć, jak byłem pijany – westchnął.Jakub pochylił się nad trupem generała.Przebierzmy się – zaproponował, rozpinając poplamiony krwią mundur nieboszczyka. Po chwili dwaj wysokiej rangi funkcjonariusze radzieckich służb specjalnych wyszli z piwnicy. Zatrzasnęli za sobą ciężkie stalowe wrota. – Dokąd teraz? – zagadnął egzorcysta.
– Hm. Skoro już tu jesteśmy, to co powiesz na to, żeby trochę zmienić losy świata? – zapytał Bond. – Jestem za. Tylko jak?
– Zobaczysz… Po kilku minutach stanęli przed kolejnymi stalowymi drzwiami. Szpieg wsunął klucz kodowy w szczelinę i wystukał szyfr. – Ty, skąd wiesz jak się to otwiera? – zdumiał się egzorcysta. – To już dawno wyszpiegowałem, tylko nie było okazji, żeby się tu dostać i wykorzystać. – A ja znam kod do głowic – pochwalił się Wędrowycz, jak się je stąd odpali, to możemy zrobić III wojnęświatową… A to się ludziska zdziwią… Wreszcie drzwi ustąpiły. Stało tu biurko pokryte dźwigniami i przełącznikami. Kolorowe światełka mrugały delikatnie. Jakub zawsze kochał technikę. Miał już taką analityczną naturę, że lubił różne rzeczy rozbierać na części. Ale Bond go ubiegł. Zasiadł za biurkiem i założył słuchawki na uszy.Stąd komuniści rządzą połową świata – powiedział. To znaczy rządzili. Teraz nasza kolej. Wędrowycz zatarł ręce z uciechy. Od dawna chciał sobie porządzić, tylko jakoś nigdy nie było okazji. Bond wcisnął pierwszy z brzegu przycisk. Nad przyciskiem widniał napis "Polska". No to żegnaj komunizmie – uśmiechnął się agent. – Ty będziesz mówił – polecił egzorcyście – bo ja po polsku raczej słabo…Komitet centralny, słuchamy! – rozległo się z głośnika.Taki obrót spraw trochę Jakuba zaskoczył. Jednak stanął na wysokości zadania. – Mówi Moskwa – powiedział grobowym głosem.
– Tak jest! – ryknął służbiście głośnik. – Słuchamy poleceń… – Dajcie towarzysza Cioska – polecił. Kiedy towarzyszu konsultancie, towarzysz Ciosek śpi w swoim gabinecie. Miał ciężką naradę. To go do cholery obudźcie! My tu w Moskwie też mieliśmy ciężki dzień, a pracujemy. Tak jest. Po chwili w słuchawce rozległ się zaspany głos.
– Ciosek. Słucham.
– Co tam z tym okrągłym stołem towarzyszu? Długo mam czekać? – Towarzyszu konsultancie, ale trzy dni temu mówiliście, żeby nie… – Naradziliśmy się tu w Politbiurze i zdecydowaliśmy,że jednak ma być tak, jak teraz mówię… – Ale generał Jaruzelski…
– Kto tu jest do cholery ważniejszy ja czy on?
– Wy towarzyszu konsultancie…
– Rozmowy mają się zacząć jutro. Stół stoi przecieżw Magdalence? – Tak jest, ale generał…
– To powiedz generałowi, żeby się nie pieklił, bo go zaprosimy w gości – głos Jakuba zabrzmiał naprawdę złowróżbnie. Tak jest.
– Zaczniecie o ósmej rano.
– Ale to już tylko trzy godziny.
– Co to do cholery za wykręty. Wyciągnąć towarzyszy z łóżek. Zapewnić wojskowy transport lotniczy. Chyba, że chcecie pokarmić białe niedźwiedzie. – A jak się od tego zawali socjalizm? – zaniepokoił się rozmówca.
– To już nasz problem. Wykonać!Wyłączył mikrofon i rozparł się w fotelu. – Jak mi poszło? – zapytał.Kurczę Jakub, jesteś urodzonym szpiegiem – westchnął z podziwem Bond. – Teraz poczekaj, muszę pogadać z Honeckerem. Przysunął do siebie mikrofon i zaczął wyrzucać krótkie, rozkazujące zdania po niemiecku. Jakub, myszkując po pomieszczeniu, znalazł butelkę stolicznej. Wypił kilka łyków i nalał szpiegowi do szklanki po herbacie. Była to prawdziwa szkocka Whisky, ale nie miał o tym pojęcia. W głowie przyjemnie mu zaszumiało. Bond wcisnął kolejny guzik i zaczął gadać po czesku. Następnie polecenia wydał po rumuńsku, jeszcze kolejny… – Szkoda, że nie znam amcharskiego – powiedział wreszcie, wyłączając urządzenie. – A to gdzie ta Amcharia? – zaciekawił się Jakub.
– Po amcharsku mówią w Etiopii. Ale cóż, tam miejmy nadzieję poradzi sobie lokalna partyzantka… – A jak się KGB dowie, ale będzie cyrk – mruknął egzorcysta i pociągnął jeszcze raz z gwinta.
– No, będzie zadyma – uśmiechnął się Anglik. – Lepiej stąd znikać… Tylko najpierw – wypiął spinki z koszuli, nastawił na nich czas i podpiął je pod konsoletę.Żeby nie mogli już niczego odwołać – wyjaśnił.Ruszyli przez betonowe korytarze. Od czasu do czasu otwierali jakieś drzwi, ale nigdzie nie mogli znaleźć wyjścia. Musiała być noc, bo w laboratoriach nie było nikogo. Jakub zaopatrzył się tu w pudełko uniwersalnego ogłupiacza, Bond też coś upychał po kieszeniach. W innym magazynie znaleźli całe stosy worków z różnymi walutami.Kurde tyle forsy się marnuje westchnął Jakub.Chcesz, to weź – Bond rzucił mu worek z polskimi banknotami. – Po co ma się tu kisić… Jakub wsadził sobie prezent za pazuchę. Wreszcie stanęli przed znajomymi drzwiami. Kurcze, jaki tu może być szyfr? – zamyślił się szpieg.A ja wiem – uśmiechnął się Jakub. W tym momencie, gdzieś w głębi lochów, rozległ się głuchy huk wybuchu.No to spinki zadziałały – mruknął Bond. – Zaraz zaczną nas szukać. Faktycznie zawyła syrena. Gdzieś z oddali dobiegł ich uszu narastający tupot nóg. Jakub wykręcił na tarczy kombinację cyfr: 1 2 3 4 5. Drzwi ustąpiły. Weszli do sporej sali. Pod ścianą znajdował się kołowrót. – Cholera nie da się tego zatrzasnąć od środka – szpieg obmacywał drzwi. – Zaraz sobie poradzimy… Egzorcysta uruchomił kołowrót. Z sufitu powoli zjechała platforma. Stał na niej sarkofag z mumią jakiegoś łysola. – Rany, to przecież Lenin! – zdumiał się Bond.