Литмир - Электронная Библиотека

– Mam na imię Rob – przedstawił się mężczyzna, pomagając Holly wkładać batony do torby. I wyciągnął rękę.

– A ja Holly – rzekła, nieco speszona jego bezceremonialnością, i odwzajemniła uścisk. – I jestem czekoladoholiczką. Roześmiał się.

– Dziękuję za pomoc – powiedziała z wdzięcznością, podnosząc się z podłogi.

– Nie ma za co.

Przytrzymał jej drzwi. Był przystojny, zapewne kilka lat starszy od niej i miał dziwne szarozielone oczy.

Odchrząknął.

Zarumieniła się, bo raptem zdała sobie sprawę, że gapi się na niego jak idiotka. Podeszła do samochodu, położyła wypchaną torbę na tylnym siedzeniu. Rob ruszył za nią. Serce zabiło jej nieco szybciej.

– Chciałbym jeszcze spytać, czy dałaby się pani zaprosić na drinka. – Spojrzał na zegarek i roześmiał się. – No nie, na picie chyba za wcześnie. Więc może na kawę?

Był pewny siebie. Stał oparty niedbale o samochód, ręce trzymał w kieszeniach dżinsów, zachowywał się, jakby zaproszenie nieznajomej na kawę było najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem. Czyżby to jakaś nowa moda?

– Hm… – Holly grała na zwłokę. Chyba tak uprzejmy mężczyzna nie wyrządzi jej krzywdy? Poza tym jest cholernie przystojny. A na domiar wszystkiego, sprawia wrażenie miłego, porządnego człowieka.

Już miała się zgodzić, kiedy spojrzał na jej rękę i uśmiech spełzł mu z ust.

– Bardzo przepraszam, nie zorientowałem się… zresztą i tak już muszę pędzić.

Pożegnał ją uśmiechem i odjechał.

Zmieszana Holly odprowadziła go wzrokiem. Czyżby coś palnęła? Spuściła wzrok i zobaczyła na palcu błyszczącą obrączkę. Westchnęła głośno i przetarła ze znużeniem twarz.

Wcale nie miała ochoty wracać do domu. Znudziło jej się gapić cały dzień we własne cztery ściany. W barku na przeciwko wystawiano stoliki na chodnik. Z głodu burczało jej w brzuchu. Wyjęła gazety z samochodu i ruszyła w stronę kawiarenki.

Zażywna kobieta przecierała stoliki.

– Siada pani tutaj?

– Tak. Proszę irlandzkie śniadanie.

– Już się robi.

I podreptała do środka.

Holly zaczęła przeglądać brukowce. Jej wzrok padł na krótką notatkę w dziale recenzji.

Dziewczęta w wielkim mieście – przebój sezonu Dobra wiadomość dla wszystkich, którzy w środę przegapili przezabawny film „Dziewczęta w wielkim mieście”. Niedługo wróci na mały ekran. Dokument telewizyjny, w reżyserii Irlandczyka Declana Kennedy’ego, przedstawia wieczorny wypad na miasto pięciu młodych mieszkanek Dublina. Uchyla rąbka tajemnicy życia sław w modnym klubie „Boudoir” i zapewnia pół godziny niepohamowanego śmiechu. Badania wykazały, że w Wielkiej Brytanii obejrzały go 4 miliony osób. Kanał 4 powtórzy go w niedzielę o 23.00. Tego filmu nie wolno przegapić!

Holly starała się zachować zimną krew. Declan z pewnością się ucieszy, ale ona była zdruzgotana. Już pierwsza emisja filmu dużo ją kosztowała.

Przejrzała resztę gazet i zrozumiała, o czym mówiła Sharon. Wszystkie bulwarowce zamieściły notatki na temat filmu, a w jednym zamieszczono nawet zdjęcie Denise, Sharon i Holly sprzed kilku lat. Nie miała pojęcia, skąd redakcja je zdobyła. Nie przypadły jej do gustu takie określenia jak „szalone dziewczyny”, „pijane pannice” i „trochę przesadziły”. Ciekawe, co autorzy mieli na myśli.

W końcu podano śniadanie. Holly przeraziła się – parówki, jajka na boczku, bułeczki, fasolka, smażone ziemniaki z cebulą, pomidory i grzanka. Zawstydzona, rozejrzała się w obawie, że ktoś ją weźmie za obżartucha. Wcześniej apetyt jej nie służył, a teraz nagle poczuła, że ma ochotę porządnie się najeść.

Została w bistro znacznie dłużej, niż zamierzała. Dochodziła już druga, kiedy przyjechała do Portmarnock. Zadzwoniła do drzwi mieszkania rodziców cztery razy, ale nikt nie otwierał. Zajrzała przez okno salonu i nagle usłyszała wściekły wrzask.

– Ciara, otwórz, do cholery, drzwi! Przecież mówię, że jestem zajęta!

– Ja też!

Holly zadzwoniła ponownie, czym dolała oliwy do ognia.

– Declan!

Krzyk siostry naprawdę mroził krew w żyłach.

– Sama otwórz, leniwa krowo!

Holly wyjęła komórkę i zadzwoniła do Declana.

– Halo?

– Declan, otwieraj, bo wyłamię drzwi – zagroziła.

– Oj, przepraszam. Myślałem, że Ciara ci otworzyła – skłamał. Stanął w drzwiach w samych bokserkach. Holly szybko wparowała do środka.

– Rodzice wyszli – poinformował ją od niechcenia. Holly poszła na górę i zapukała do drzwi Ciary.

– Nie waż się wchodzić! – wrzasnęła Ciara. Holly i tak otworzyła.

– Mówiłam, żebyś nie wchodził! – zawyła Ciara. Siedziała na podłodze, z albumem fotograficznym rozłożonym na kolanach, a łzy ciekły jej po twarzy.

– Co się stało? – spytała Holly. Nie pamiętała, kiedy ostatnio siostra przy niej płakała.

– Nic – ucięła Ciara, zamknęła album i wsunęła go pod łóżko. Otarła twarz.

Holly podeszła do siostry, usiadła obok na podłodze. Nie wiedziała, jak się zachować.

– Jeżeli coś cię gryzie, chyba wiesz, że możesz ze mną pogadać? Ciara pokiwała głową i znów wybuchła płaczem. Holly objęła ją i pogłaskała po jedwabistych, różowych włosach.

– Powiesz mi, o co chodzi? – ponowiła pytanie.

Ciara wymamrotała coś i wyciągnęła album. Otworzyła go drżącymi rękami, przerzuciła kilka stron.

– O niego – odparła markotnie i pokazała swoje zdjęcie z chłopakiem, którego Holly nie znała. Nawet siostrę poznała z trudem. Zdjęcie zrobiono na statku na tle gmachu opery w Sydney. Rozradowana Ciara siedziała na kolanie jakiegoś mężczyzny, obejmując go za szyję. Wtedy jeszcze miała blond włosy i miłą zrelaksowaną minę.

– To twój chłopak? – dopytywała się ostrożnie Holly.

– Były.

Ciara pociągnęła nosem, jedna łza upadła na zdjęcie.

– Dlatego wróciłaś?

Ciara westchnęła.

– Pokłóciliśmy się.

– Ale czy… On cię nie skrzywdził ani nic takiego?

– Nie – zaprzeczyła gwałtownie. – Pokłóciliśmy się naprawdę o błahostkę. Zagroziłam, że wyjadę, na co on powiedział, że się cieszy. – Ponownie zaczęła pochlipywać. Holly przytuliła ją i czekała. – Nie przyszedł nawet na lotnisko, żeby mnie pożegnać.

Holly głaskała siostrę po plecach.

– I dotąd nie zadzwonił?

– Nie. A jestem tu już dwa miesiące – łkała.

– Może to po prostu niewłaściwy chłopak dla ciebie.

– Ale ja go kocham! A to była tylko kretyńska sprzeczka. Zrobiłam rezerwację na samolot, bo się wściekłam. Nie sądziłam, że Mathew naprawdę mnie puści…

Zapatrzyła się w zdjęcie.

Okna w pokoju były szeroko otwarte. Z dali dobiegał znajomy plusk fal. W dzieciństwie siostry dzieliły ten pokój. Szum morza uspokajał i wyciszał.

Ciara przestała szlochać.

– Przepraszam, Hol. Wiem, że to drobiazg w porównaniu z twoim nieszczęściem. Głupio mi, że płaczę z takiego powodu.

– Strata ukochanej osoby jest zawsze bolesna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana śmiercią…

Holly urwała w pół zdania.

– Podziwiam twoją siłę. Ja wypłakuję oczy za głupim chłopakiem, z którym spotykałam się tylko kilka miesięcy.

– Moją siłę? – Holly roześmiała się. – Przesadzasz.

– Wszyscy twierdzą, że jesteś dzielna. Na twoim miejscu dawno leżałabym gdzieś w rowie.

– Nie bądź moim złym duchem – poprosiła Holly z uśmiechem.

– Ale jakoś sobie radzisz, prawda? – upewniła się z troską w głosie Ciara.

Holly pokręciła obrączką, którą miała na palcu. Zastanowiła się nad pytaniem siostry.

– Raz lepiej, raz gorzej… Bywam samotna, zmęczona, smutna, szczęśliwa, nieszczęśliwa, miewam sto nastrojów na godzinę. Czasami sobie radzę.

– Oj, jesteś dzielna – zapewniła ją Ciara. – I panujesz nad sytuacją.

– Nie, to ty zawsze byłaś dzielna. A ja po prostu żyję z dnia na dzień. Siostra spochmurniała.

– Teraz na pewno nie jestem dzielna.

– A właśnie że jesteś. Ciągle podejmujesz jakieś wyzwania, skaczesz ze spadochronem, zjeżdżasz na desce po skałach…

16
{"b":"100485","o":1}