Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Mogę już opuścić czujnik – zameldował.

– Dobrze, zbliżam się do wydmy z szybkością dziesięciu węzłów – poinformował Pitt.

Giordino opuścił czujnik na kilkumetrowym kablu. Teraz obaj z Perlmutterem wpatrzyli się w skalę przyrządu. Kiedy zawieszony pod brzuchem śmigłowca czujnik zbliżył się do wydmy, wskazówka drgnęła i odezwał się brzęczyk: zrazu cicho, potem coraz głośniej. Nad wydmą dźwięk stał się nieznośnie wysoki i hałaśliwy; wskazówka dotarła do krawędzi skali.

– No, mamy tu niewątpliwie wielki blok żelaza.

– To może być ta rdzawa skała stercząca z diuny – ostrożnie skomentował Perlmutter. – Przecież na tej pustyni jest pełno hematytu.

– To nie hematyt, to w ogóle nie jest skała! – zawołał nagle Pitt. – Nie widzicie? Przecież to komin okrętowy pokryty rdzą.

Śmigłowiec zawisł nieruchomo nad wydmą. Na jego pokładzie przez dłuższy czas panowało wymowne milczenie. W istocie aż do tej chwili wszyscy trzej mieli wątpliwości, czy okręt na pustyni nie jest jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni. Dopiero teraz wątpliwości zniknęły.

Pod nimi, w wielkiej piaszczystej wydmie, tkwił CSS Texas.

62

Fala radości i ekscytacji opadła, gdy okazało się, że z wyjątkiem dwumetrowego odcinka komina cały okręt jest przysypany piaskiem. Mieli wprawdzie za sobą łopaty, ale dokopanie się w ten sposób do kadłuba zajęłoby im ładnych parę dni.

– Widocznie w ciągu sześćdziesięciu pięciu lat od wizyty Kitty Mannock przewędrowała tu cała diuna – rzekł Perlmutter. – Teraz trzeba by ciężkich koparek, żeby się dostać do okrętu.

– Myślę, że jest pewien sposób – powiedział Pitt.

– Coś w rodzaju bagrownicy?… – zastanawiał się głośno Giordino.

– Widzę, że czytasz w moich myślach – Pitt uśmiechnął się chytrze. – Tak, bagrownica, tyle że zamiast węża ciśnieniowego użyjemy naszego wiatraka.

– Nic z tego nie będzie – mruknął Perlmutter sceptycznie. – Albo obroty będą małe, a wtedy nie ruszysz tej góry piachu, albo zwiększysz ciąg, ale wtedy polecimy sobie po prostu pod niebo.

– Zauważ, że ta wydma jest wyjątkowo stroma, ma bardzo wąski wierzchołek. Pierwsze trzy metry będzie łatwo zdmuchnąć, a sądząc z komina, tylko tyle jest do dachu kazamaty.

– W każdym razie nie szkodzi spróbować – dorzucił Giordino; zbyt optymistycznie, jak się okazało już po chwili.

Zaledwie Pitt zawiesił helikopter tuż nad wierzchołkiem wydmy, otoczył ich wielki bury tuman piasku. Już po chwili nie widzieli nic wokół siebie i Pitt musiał czujnie obserwować zegary, by nie zderzyć się z diuną. Co gorsza jednak, piaszczysty pył mógł dostać się do silnika. Po dwudziestu minutach Giordino powiedział z niepokojem:

– Mam nadzieję, że to już niedługo. Ten pył może rozwalić turbiny.

– Gotów jestem rozwalić nawet cały silnik, jeśli to tylko da efekty – odparł Pitt z zawziętą twarzą. W wyobraźni Perlmuttera pojawiła się natychmiast ponura scena, jaka byłaby niewątpliwie następstwem takiej awarii: jego masywne ciało jako główne danie dziesięciodniowej uczty dla pustynnych myszołowów. Szaleńczy upór Pitta nic dobrego nie wróżył, ale Perlmutter powstrzymał się od komentarzy.

Wreszcie po trzydziestu minutach Pitt zwiększył wysokość i odsunął śmigłowiec na kilkadziesiąt metrów od wydmy. Wszyscy trzej patrzyli w dół niecierpliwie, czekając aż osiądzie wzniecona przez nich chmura pyłu. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Nagle przez wycie turbin przedarł się podekscytowany baryton historyka.

– Jest! Widzę go!

Pitt, którego fotel znajdował się po stronie przeciwnej do diuny, daremnie usiłował dostrzec coś spoza masywnego tułowia Perlmuttera.

– Co? Co tam widzisz? – spytał niecierpliwie.

– Stalowe, nitowane płyty; wygląda to na opancerzoną budkę sternika.

Pitt poprowadził śmigłowiec w stronę wydmy, ale na większej niż przedtem wysokości, by nie wzniecać tumanów pyłu. Na wprost przed sobą widział teraz budkę sternika i kilka metrów kwadratowych stalowego dachu kazamaty. Choć z piasku wystawały jedynie niewielkie fragmenty pancernika, wrażenie było niesamowite. W pustynnym otoczeniu okręt przypominał raczej przedpotopowego potwora z fil-mów science-fiction.Dziesięć minut później Pitt i Giordino z niemałym wysiłkiem pomagali ciężkiemu Perlmutterowi pokonać ostatnie metry stromego zbocza diuny. Wreszcie stanęli na górnym pokładzie Texasa, na wprost budki sterowej. Wpatrywali się w wąskie szczeliny obserwacyjne, jakby spodziewali się dostrzec za nimi oczy sternika.Stalowy pancerz był pokryty cienką warstwą rdzy, nie maskującej jednak licznych uszkodzeń, spowodowanych przez pociski Unii. Drzwi w tylnej części nadbudówki były zatrzaśnięte i zapieczone, ale siła mięśni Pitta i Giordina oraz masa Perlmuttera zmusiły je do ustąpienia; otworzyły się z piekielnym zgrzytem zawiasów.

Zajrzeli niepewnie do wnętrza, ale w skąpym świetle, przedostającym się przez szczeliny obserwacyjne, niewiele mogli zobaczyć.Giordino zdjął z ramion plecak, otworzył go i wyciągnął wielkie latarki halogenowe, zdolne oświetlić duże boisko. Pitt zapalił latarkę i i pierwszy ruszył do wnętrza.

Piasek, który dostał się tu przez szczeliny, przykrywał stalową podłogę grubą, miękką warstwą, sięgającą kostek. Niemal kompletnie puste wnętrze sprawiało wrażenie większego niż było w rzeczywistości. Oprócz dużego, znieruchomiałego na zawsze koła sterowego dostrzegli i jedynie sterczące z pulpitu sternika wyloty rur akustycznych, a w kącie przewrócony wysoki stołek. Pitt zatrzymał się nad otwartą klapą włazu do kazamaty. Wahał się przez chwilę, potem wziął głęboki oddech i ruszył po drabince w czarną czeluść.Gdy wyczuł stopami drewnianą podłogę, puścił drabinkę i zatoczył krąg światłem latarki. Dwa ogromne, stufuntowe działa i dwa mniejsze tkwiły pogrążone do połowy w piasku, który wsypał się przez otwory strzelnicze. Pitt podszedł do stufuntowego Blakeleya, osadzonego na masywnej drewnianej lawecie. Rozpoznał go bez trudu, gdyż wielokrotnie oglądał na fotografiach działa okrętowe z okresu Wojny Secesyjnej. Nie zdawał sobie jednak dotąd sprawy z ich ogromu. Z podziwem pomyślał o tężyźnie fizycznej ludzi, którzy obsługiwali te potwory.

W kazamacie było duszno, ale zadziwiająco chłodno. Pokład bojowy był pusty, upiornie pusty – tak samo jak oglądana przed chwilą sterówka. Żadnych pocisków ani łusek po nich, żadnych narzędzi czy akcesoriów do obsługi dział; nawet wiader przeciw-pożarowych. Nic nie zaśmiecało gładkiej powierzchni podłogi – tak jakby załoga opróżniła i uprzątnęła wnętrze przed remontem general-nym w stoczni. Pitt odwrócił się w stronę Perlmuttera, który właśnie ostrożnie, z ciężkim sapaniem, zsuwał się po drabinie. Za nim schodził na dół Giordino.

– Dziwne – powiedział historyk, rozglądając się wokoło. – Albo mnie wzrok zawodzi, albo na tym pokładzie jest pusto jak w mauzoleum.

– Wzrok cię nie myli – potwierdził Pitt.

– Przecież na tym okręcie była kupa ludzi. Zniszczyli połowę jankeskiej floty. Z pewnością wielu zginęło, ale część musiała tu zostać aż do końca. A tu żadnego śladu ich obecności.

– Kitty Mannock napisała, że widziała zwłoki – przypomniał Giordino.

– Pewnie są niżej – rzekł Pitt. Oświetlił latarką wąskie metalowe schodki, prowadzące na pokład. – Proponuję zacząć od dziobu, od kajut marynarskich. Potem obejrzymy sobie maszynownię, a na końcu kajuty oficerów.

Ruszyli na dół w milczeniu, onieśmieleni bliskością wielkiej tajemnicy. Szczególne wrażenie budziła świadomość, że krążą po pokładach jedynego zachowanego pancernika Konfederacji, w którym spoczywają nadal szczątki pierwszej i jedynej załogi. Pitt czuł się jak w starym zamku, nawiedzanym przez duchy.Dotarli do pomieszczeń marynarskich – i stanęli w pełnym grozy milczeniu. Znaleźli się w grobowcu. Było tu co najmniej pęćdziesięciu mężczyzn, zastygłych w pozycjach, w jakich dopadła ich śmierć. Większość leżała jednak na kojach. Z pewnością nie umarli z braku wody – w czasie, kiedy tragedia się dokonała, w rzece było jej jeszcze dużo. Wszystkie zmumifikowane zwłoki zdradzały objawy strasznego niedożywienia. Wszystkie ciała pozbawiono odzieży i butów. W kubryku nie było też marynarskich kuferków ani żadnych przedmiotów osobistych.

– Oskubali ich dokładnie – mruknął Giordino.

– To Tuaregowie – wyjaśnił Perlmutter. – Beecher mówił, że na okręt napadali pustynni bandyci; tak ich nazywał.

– Musieli być strasznie napaleni, żeby atakować pancerny, świetnie uzbrojony okręt, mając tylko dzidy i stare muszkiety.

– Mieli powód: chcieli zdobyć złoto. Według Beechera kapitan płacił pustynnym plemionom za żywność złotem ze skarbca Konfederacji. Prawdopodobnie, gdy wieść o tym się rozniosła, Tuaregowie podjęli parę prób opanowania okrętu. W końcu zmądrzeli, zdecydowali się na oblężenie i odcięli wszelkie dostawy żywności. Potem już tylko, cierpliwie czekali, aż cała załoga umrze z głodu, na tyfus lub malarię. Kiedy na okręcie nie było już żadnych oznak życia, weszli po prostu jak po swoje, zabrali całe złoto i wszystko, co zdołali unieść. A potem jeszcze przez wiele lat każda przechodząca tędy koczownicza gromada plądrowała okręt, aż nie zostało na nim nic z wyjątkiem martwych marynarzy – no i armat, bo te były za wielkie, by je zabrać na wielbłądach.

– Czyli o złocie możemy raczej zapomnieć – westchnął Pitt. – Już dawno go nie ma.

– Nie obłowimy się dzisiaj – przytaknął Perlmutter.

Nie mieli ochoty tkwić dłużej w kubryku pełnym trupów. Przeszli do maszynowni. Tutaj pozostało nieco z wyposażenia okrętu. W sto-jących pod ścianami wielkich koszach był wciąż węgiel, na podłodze walało się kilka porzuconych szufli. Mosiądz zegarów i armatur zachował jeszcze słaby połysk, a silniki i kotły sprawiały wrażenie, jakby wciąż nadawały się do użytku.Światło jednej z trzech latarek wydobyło z mroku niski stół i siedzącego przy nim człowieka. Martwa dłoń przyciskała kartkę papieru, obok leżało pióro i stał kałamarz, z którego dawno już wyparował atrament. Pitt ostrożnie wysunął papier spod dłoni trupa i zaczął czytać:

Wypełniałem moje obowiązki, jak długo sił starczyło. Zostawiam maszyny w dobrym stanie. To wspaniałe silniki: przepchnęły nas przez cały ocean i nie straciły nic ze swej mocy. Niechaj i po mojej śmierci dobrze służą temu okrętowi, niechaj wiodą go do nowych zwycięstw nad przeklętymi Jankesami. Boże, chroń Konfederację.

99
{"b":"97609","o":1}