Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Sądząc po odorze, można tu pewnie znaleźć ciała, z których zostało coś więcej niż suche szkielety – rzekł Hopper. – Może nawet znalazłby się ktoś jeszcze żywy. Zaczekajcie tu oboje, pójdę to sprawdzić.

– Nie bardzo mi się to podoba – zaprotestował Grimes. – Osobiście byłbym za tym, żeby natychmiast wrócić do samolotu, zanim i my staniemy się pozycją w tutejszym menu.

– Chcesz uciec? – prychnął Hopper. – Teraz? Kiedy znaleźliśmy wreszcie przypadek patologicznych zachowań, i to w ekstremalnej formie? Przecież właśnie tego szukamy! Jeśli o mnie chodzi, nie ruszę się stąd, dopóki nie zbadam sprawy do końca.

– Pójdę z tobą – oświadczyła Eva.

Grimes, wychowany w starej dobrej szkole, która nie pozwala, by mężczyzna okazał się mniej odważny niż kobieta – wzruszył tylko ramionami.

– Dobrze, idę z wami – powiedział. Hopper klepnął go w plecy.

– W porządku, Grimes. Będę zaszczycony, jeśli znajdziemy się obaj w tym samym garnku.

W pierwszym domu, do którego weszli, znaleźli dwa ciała. Mężczyzna i kobieta. Musieli być martwi co najmniej od tygodnia. Upał sprawił, że ciała całkowicie wyschły. Została tylko skóra, ciasno opinająca szkielet. Po dokładniejszych oględzinach Hopper doszedł do wniosku, że ich śmierć nie była szybka; trucizna – bo niewątpliwie było to zatrucie – musiała działać długo, powodując straszliwe męczarnie. Bez analizy patologicznej nie potrafił jednak powiedzieć nic więcej. Spojrzał wyczekująco na Grimesa. Ten jednak pokręcił sceptycznie głową.

– Ci ludzie zbyt długo już są martwi. Miałbym większe szansę coś znaleźć, gdybym miał jakieś świeższe zwłoki.

Dla Evy zabrzmiało to strasznie chłodno i technicznie. Odwróciła głowę i przeżyła kolejny szok. W mrocznym kącie izby dostrzegła stos małych kości i czaszek. Czyżby ta para ludzi przetrwała dłużej od innych, żywiąc się ciałami własnych dzieci? Myśl była tak straszna, że Eva wypchnęła ją natychmiast ze świadomości i zataiła swoje odkrycie.Przeszła do domu po przeciwnej stronie ulicy. Był zamożniejszy od innych; świadczyły o tym rzeźbione drzwi i czyste, posprzątane podwórko w kształcie litery "L".

Odór był tam wyjątkowo silny. Zwilżyła chusteczkę wodą z plastikowej manierki, którą nosiła przy pasku, i zasłoniła twarz i usta. Ostrożnie przemierzała kolejne pokoje. Były wysokie i jasne. Duże okna wychodziły na podwórko.Niewątpliwie był to jeden z największych domów we wsi. Być może należał do jakiegoś kupca. Panował tu względny porządek. Krzesła i stoły nie były, jak w innych domach, poprzewracane i połamane: stały na swoich miejscach. Weszła do dużego, kwadratowego pomieszczenia i skamieniała. Z kuchennego piecyka wystawały na wpół upieczone kończyny ludzkie.Przemogła odruch wymiotny i szybko przeszła do sąsiedniej izby, która okazała się sypialnią. Widok, który tu znalazła, przeraził ją jednak jeszcze bardziej. Leżący w łóżku mężczyzna sprawiał wrażenie żywego. Ręce ułożone były równo wzdłuż ciała; spoczywająca na poduszce głowa, nieznacznie przekrzywiona na bok, wpatrywała się w Evę szeroko otwartymi oczyma. Twarz przypominała diabła ze średniowiecznych obrazów. Białka jego oczu były różowe, tęczówki natomiast intensywnie czerwone. Cofnęła się w panice, chcąc uciec przed zagrożeniem, dostrzegła jednak, że pierś leżącego nie porusza się, nieruchome są też szeroko rozwarte powieki.Zdobyła się na odwagę, podeszła do łóżka i położyła palce na tętnicy szyjnej leżącego. Nie było pulsu. Próbowała podnieść jego rękę, ale rigor mortis usztywnił już mięśnie. Nagle usłyszała za sobą jakieś kroki. Odwróciła się szybko i zobaczyła nadchodzących kolegów.

Stanęli obok niej i w milczeniu przypatrywali się zwłokom. Nieoczekiwanie Hopper roześmiał się głośno.

– Ty to masz szczęście – rzekł do Grimesa. – Ledwie zażyczyłeś sobie świeżych zwłok do autopsji, od razu się znalazły!

Odwiózłszy do wioski resztę ekipy ONZ i sprzęt badawczy, kapitan Batutta wrócił na pustynię i zaparkował mercedesa w cieniu skrzydła samolotu. Pod drugim skrzydłem siedzieli piloci; wygnała ich tam piekielna temperatura wnętrza.Batutta uśmiechnął się do pierwszego pilota, w typowym uniformie kapitana lotnictwa cywilnego, z paskami na rękawie koszuli.

– Świetny aktor z pana, poruczniku Djemaa. Doktor Hopper dał się kompletnie nabrać; jest przekonany, że to linia lotnicza przysłała tu pana na zastępstwo.

– To dzięki mojej matce. Pochodzi z RPA, nauczyła mnie angielskiego.

– Chciałbym teraz porozmawiać z pułkownikiem Mansą.

– Tak jest, panie kapitanie. – Djemaa wstał. – Ustawię panu nadajnik.

W samolocie było gorąco jak w piecu. Mimo iż Djemaa otworzył w kabinie pilotów boczne okienka, Batutta miał wrażenie, że za chwilę się upiecze. Porucznik połączył się ze sztabem pułkownika Mansy, po czym przekazał mikrofon Batutcie i z ulgą opuścił rozpalone wnętrze samolotu.

– Tu Sokół jeden. Odbiór.

– Jestem, kapitanie – rozległ się w słuchawkach znajomy głos Mansy. – Możemy rozmawiać bez kodu. Nie sądzę, żeby ktokolwiek nas podsłuchiwał. Co tam u pana?

– Wszyscy mieszkańcy Asselar są martwi. Ludzie Hoppera swobodnie prowadzą badania w wiosce. Powtarzam; wszyscy tubylcy są martwi.

– Czyżby ci cholerni kanibale pożarli się nawzajem?

– Na to wygląda. Doktor Hopper jest przekonany, że czymś się zatruli.

– Znalazł jakieś dowody?

– Jeszcze nie. Ale badają wodę ze studni i – robią sekcję zwłok. Mogą coś znaleźć.

– To już nie ma znaczenia. Niech pan dalej gra tę samą grę. Jak skończą te swoje badania, niech pan ich zawiezie prosto do Tebezzy. Generał Kazim przygotował tam już dla nich komitet powitalny.

Batutta miał pełną jasność, co generał przygotował dla Hoppera. Ale nie przerażało go to. Serdecznie nie znosił wielkiego Kanadyjczyka, zresztą nie cierpiał ich wszystkich.

– Dopilnuję, aby dotarli tam w dobrej formie.

– Jeśli dobrze wykona pan tę misję, kapitanie, gwarantuję awans.

– Dziękuję, panie pułkowniku. Koniec meldunku.

Zainstalowali się w domu, w którym Eva znalazła świeże zwłoki, ponieważ był największy i najczystszy w całej wsi. Podczas gdy Grimes robił sekcję zwłok, Eva przeprowadzała testy krwi, a Hopper badał wodę ze studni. Pozostali członkowie zespołu zajęli się analizą tkanek ze szczątków ludzkich, rozrzuconych po całej osadzie. Szukając dalszych materiałów do analizy, dokonali niezwykłego odkrycia: w dużej szopie przy rynku znaleźli pięć zdewastowanych landroverów, oznaczonych dużym napisem "Backworld Explorations". Nie zastanawiali się zbytnio, skąd się tu wzięły, podeszli do sprawy praktycznie. Doprowadzili je do stanu używalności, a ponieważ w zbiornikach nie brakowało paliwa, zaczęli kursować nimi między wsią a samolotem. Kapitan Batutta poczuł się bezrobotny i bezużyteczny.Odór w oazie był tak silny, że nie mogli spać. Pracowali więc całą noc i cały następny dzień. Dopiero wieczorem zrobili sobie przerwę i urządzili obozowisko w pobliżu samolotu. Po kolacji i krótkiej drzemce zasiedli wokół olejowego piecyka; przydawał się tu jeszcze bardziej niż przedtem, na nadnigrzańskich mokradłach. Temperatura na pustyni, tak upalnej w dzień, spadała w środku nocy do czterech – pięciu stopni powyżej zera. Batutta grał ciągle rolę uczynnego gospodarza, wciąż parzył i roznosił mocną afrykańską herbatę, starając się jak najwięcej podsłuchać z prowadzonych przez naukowców rozmów, zarówno zawodowych jak prywatnych.

Hopper pociągnął fajkę, pyknął dymem i zwrócił się do Grimesa.

– Zaczniemy od ciebie, Warren. Możesz nam już powiedzieć, co wykryłeś w tych zwłokach?

Grimes sięgnął po swoje notatki i oświetlił je latarką.

– Jeszcze nigdy nie widziałem tylu odchyleń od normy w jednym organizmie. Zacznijmy od tego, co wszyscy widzieli: czerwone białka i tęczówki oczu. Również silnie zaczerwieniona, prawie brunatna skóra. Dalej: bardzo powiększona śledziona, skrzepy w naczyniach krwionośnych serca, mózgu i kończyn. Uszkodzone nerki, wątroba i trzustka. Niezwykle wysoki poziom hemoglobiny. Degeneracja tkanki tłuszczowej. Nic dziwnego, że ci ludzie dostawali amoku i zjadali się nawzajem. Połączenie tych wszystkich schorzeń mogło bez trudu wywołać niekontrolowaną psychozę.

– Co w końcu spowodowało śmierć tego człowieka? – spytał Hopper.

– Polycythemia vera, choroba o nieznanych przyczynach, objawiająca się katastrofalnym wzrostem poziomu czerwonych ciałek i hemoglobiny we krwi. W tym przypadku inwazja czerwonych ciałek wywołała nieodwracalne uszkodzenie centralnego systemu nerwowego. Jednocześnie organizm produkował zdecydowanie za mało substancji powodujących krzepnięcie krwi. W rezultacie w całym organizmie doszło do rozległych wylewów, widocznych zwłaszcza w oczach i na skórze. To tak, jakby wstrzyknięto mu ogromną dawkę witaminy B-12, która, jak wiecie, powoduje intensywny rozwój czerwonych ciałek krwi.

– Robiłaś analizę krwi – Hopper zwrócił się do Evy. – Co z tymi czerwonymi ciałkami?

– Przede wszystkim mają dziwny, nietypowy kształt; są prawie doskonale trójkątne, z podobnymi do zarodników roślinnych wypustkami. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałam. No i, jak już powiedział doktor Grimes, jest ich niewiarygodnie dużo. Normalnie w jednym centymetrze sześciennym krwi dorosłego człowieka jest nieco ponad pięć milionów. Tutaj jest ich trzykrotnie więcej.

– Aha – dodał Grimes – stwierdziłem też obecność w tych zwłokach dużej ilości arszeniku; to też mogło być przyczyną śmierci.

– Tak – potwierdziła Eva. – We wszystkich próbkach krwi poziom arszeniku był grubo powyżej przeciętnej. To samo z kobaltem.

– Kobalt? – zdziwił się Hopper.

– To akurat nic dziwnego – rzekł Grimes. – Witamina B-12 zawiera prawie cztery i pół procent kobaltu.

– Spytałem o to, bo te składniki są również w wodzie ze studni, którą badałem. I to w takim stężeniu, że szklanka tej wody mogłaby uśmiercić wielbłąda.

– Może wody gruntowe przechodzą tu przez bogate złoża arsenu i kobaltu? – zasugerowała Eva.

– Owszem, o ile pamiętam jeszcze uniwersyteckie wykłady z geologii, te pierwiastki często występują razem.

– To ciągle za mało, żeby wywołać w organizmie takie spustoszenia – zauważył Grimes. – Tutaj oprócz arszeniku i kobaltu musiał działać jakiś katalizator, który zwiększył ich toksyczność i zmodyfikował działanie. Mam na myśli przyrost czerwonych ciałek. I chyba właśnie tego katalizatora szukamy.

27
{"b":"97609","o":1}