Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Digger uśmiechnął się nieprzyjemnie.

– Tym facetem był Jamie O’Donnell. I co ty na to? Jeśli to nie ma z tobą nic wspólnego, dlaczego twój ojciec chrzestny tak się przejmuje losem bachora, śmiecia? Dlaczego nachodzi jakąś biedną kobiecinę i straszy ją nie wiadomo czym, jeśli komuś wypaple? Co ty na to?

Gardło jej się ścisnęło. Nie znalazła odpowiedzi.

– Czy… rozmawiałeś z Jamiem? Spytałeś go o to?

– Miałem go pytać? Kobieto, o czym ty mówisz? Ten człowiek handluje bronią. Ma kontakty, jest niebezpieczny. Za cholerę się do niego nie zbliżę.

– Co?!

Larry Digger spojrzał na nią podejrzliwie.

– Czy ty w ogóle znasz swoją rodzinę?

Melanie wpatrywała się w niego tępo. Jamie importował drobne upominki. Drewniane szkatułki z Tajlandii, figurki i tak dalej. Dużo podróżował. To wszystko.

– A co z tym „Aniołem”? – odezwał się David. – Znalazłeś ją?

– Nie. Jak powiedziałem, posługiwała się fałszywym nazwiskiem i imieniem. Pytałem o jej wygląd, ale akuszerka nie pamiętała zbyt dokładnie. Russell Lee nie zostawił żadnych dokumentów, nawet jego prawnik nic nie zdradził. Tajemnica zawodowa. Spojrzał na Melanie.

– Musiałaś spędzić przynajmniej parę lat ze swoją prawdziwą matką. Wiem, że coś jest nie tak z twoją pamięcią, ale matka to matka. Musiałaś gdzieś zachować jej wspomnienia. Może potrzebujesz hipnozy, regresji czy co tam jeszcze, żeby ją sobie przypomnieć. I co powiesz na taki artykuł? Chcesz poznać swoją prawdziwą matkę? Prawdziwe imię? Będzie fajnie, zobaczysz.

Ktoś zapukał do drzwi.

– Zamówiłem śniadanie – wyjaśnił Digger. – Lepiej nie wchodzić między głodnego mężczyznę a jajecznicę.

David zrobił krok ku Melanie. Digger otworzył drzwi. Rozległy się dwa suche trzaski, jakby pękających foliowych toreb. Digger osunął się na podłogę z krwawą plamą na piersi.

Melanie spojrzała na ciemnowłosego mężczyznę w za obszernym hotelowym uniformie. Trzymał w ręku duży pistolet.

Lufa uniosła się w jej stronę.

– Padnij! – ryknął David, skoczył i przewrócił się razem z nią na podłogę. Pociągnął ją za łóżko. Jeszcze dwa trzaski. Kule świsnęły im nad głowami.

Dawid sięgnął pod swoją ładną sportową marynarkę i wyciągnął pistolet.

– FBI! – wrzasnął. – Rzuć broń!

29
{"b":"94040","o":1}