Литмир - Электронная Библиотека

– Ot, kłopot serdeczny – powiedział wówczas do brata.

– Myślał ja, że będziesz ty drużbą na moim weselu z Marcysią, a Bóg wie, czy my się kiedy jeszcze obaczym. Leonia chlipnęła po babsku, lecz Kacper nie pozwolił się roztkliwiać. Uważał, że Bóg i sprawiedliwość jest po ich stronie. Najlepszy dowód, że Święta Rodzina z wiszącego nad łóżkiem obrazu patrzyła tak ciepło na Jaśka, który klęcząc przed obrazem, powtarzał po ojcu:

– Dziękuję ci, Panie, żeś moją ręką pokarał Kargula…

– Nie wiadomo, może on i dycha jeszcze-odezwał się Kazik, ale ojciec syknięciem uciszył go, wskazując na klęczącego Jaśka.

– Człowiek z niebem dogaduje sia, a ten wtarabania sia…

– klęknął przy starszym synu i trącił go łokciem.

– Ano powtarzaj za mną przysięgę: Przysięgam na wszystko, co ma moc nade mną, że drogi do domu nie zaślepię i na ojcowiznę wrócę, żeb' nasze kości nie szukały się po świecie.

– Kacper przekrzywił głowę, wpatrzony błagalnie w oblicza na starym obrazie, i szeptał rotę przysięgi, jakby ustalał punkty umowy, którą w tej chwili zawierał z Panem Bogiem.

– A na Kargulowe plemię i pola spuść, dobry Panie Boże, wszystkie plagi egipskie – zerknął na Jaśka, odczekał, aż powtórzy słowo w słowo, po czym jeszcze wyżej wzniósł złożone modlitewnie dłonie: – Tylko się nie pomyl i Kargulowych sąsiadów, czyli nas, Pawlaków, niczym złym nie doświadczaj, bo my się praw Bożych i swojej miedzy trzymamy. A ziemi naszej bronić w prawie jesteśmy, boś Ty ją stworzył, nam ją we władanie przeznaczywszy…

11
{"b":"89164","o":1}