– Wika, Wika! Obiecaj mi, że nigdy, ale to nigdy nie będziesz próbowała zgadnąć, co ja myślę, tylko mnie o to pytaj. Ale, prawdę mówiąc, ja nie lepszy. Też wyobrażałem sobie mnóstwo rzeczy… Przede wszystkim, że jestem dla ciebie wyłącznie obiektem zainteresowania zawodowego, że stajesz po prostu po stronie uczciwości.
– Bo staję!
– No właśnie. Ale wygląda na to, że jednocześnie miałaś jakieś tam prywatne odczucia, a ja się bałem, że jesteś po prostu zawodowcem.
– Bo jestem.
– Jesteś, ale nie po prostu. A poza tym jesteś kobietą. Słuchaj, po co my tyle mówimy…
Obejrzał się, czy baba jeszcze stoi w drzwiach, ale nie stała. Może poszła na ploty. Wykorzystaliśmy moment.
Baba przyszła i wdrapała się na swoje łóżko. Tymon ułożył mnie wygodnie na poduszce.
– Jesteś śliczna, wiesz? – powiedział półgłosem.
– Masz coś z oczami, kochany – zawiadomiłam go uprzejmie. – Wyglądam jak nieboszczka po reanimacji!
– Niczego sobie nieboszczka. Boże, jak ja się bałem… Przez całą drogę. A jak mnie szarpały wyrzuty sumienia! Nie powinienem był ci na to wszystko pozwolić.
– A dużo byś miał do pozwalania. Byłam w pracy i tyle.
– Ależ ty masz charakterek… Wyjdziesz za mnie?
– Czekaj, nie tak zaraz. Dlaczego mam wyjść za ciebie?
Rozmowę prowadziliśmy szeptem, ze względu na obecność baby, która teraz wszystkimi siłami starała się usłyszeć, o czym mówimy.
– Bo cię kocham. Oraz bo taka wariatka powinna mieć kogoś, kto jej wybije niektóre pomysły z głowy!
– Ja też cię kocham. Ale nie dam sobą dyrygować.
– Ja nie chcę tobą dyrygować, ja chcę się tobą opiekować.
– A co z wybijaniem?
– Cofam. Będę działał łagodną perswazją.
– Pomyślę.
Weszła pielęgniarka.
– Pan jeszcze tu? Miał pan tylko na chwilę wpaść i porozmawiać, a nie wysiadywać tu godzinami. Proszę kończyć, u nas teraz będzie kolacja i obchód.
– Już idę, proszę pani – powiedział Tymon posłusznie.
– Zajrzysz jeszcze?
– Postaram się. Myśl o mnie i o tym wszystkim, co ci powiedziałem.
Dobry sobie! Nie będę w stanie myśleć o niczym innym.
– Wikuniu moja, słuchaj: przeprowadzę ten rozwód, którego nie przeprowadziłem z lenistwa. Zrobię to tak czy inaczej. Ale pamiętaj: kocham cię i chcę, żebyś była moją żoną… od razu z dzieckiem, to bardzo praktycznie.
Uśmiechał się, ale widziałam, że mówi poważnie. To wszystko wymaga przemyślenia! Kocham go jak wariatka, ale w ogóle nie brałam pod uwagę małżeństwa.
– Naprawdę musisz iść – powiedziałam. – Pani pielęgniarka zagląda co dwie sekundy. Idź, ale pamiętaj: ja też cię kocham.
Wrócił jeszcze od drzwi.
– Byłbym zapomniał.
Wyjął z kieszeni pudełeczko. Pierścionek? Nie, dużo większe.
– Zobacz, czy to jest to, co tak ładnie na tobie pachniało?
Nie musiałam otwierać. Trafił! Trójka Givenchy.
– Gdzieś ty to dostał? Na promie nie było!
– W sklepie wolnocłowym na lotnisku.
– Proszę pana!
– Tak jest, siostro Ratched!
Psiknęłam na siebie troszeczkę tej trójki.
Poniedziałek, 27 listopada
Nie mogę myśleć o niczym innym.
Tymon dzwoni kilka razy dziennie i gadamy o byle czym.
Zdrowieję lawinowo.
Odwiedziła mnie Amelia. Nic jej nie powiedziałam. Jakoś mnie zniechęciło, że stanęła po stronie ojca, który zalecał mi ogłoszenie matrymonialne. Pewnie by nie wytrzymała i wygadała wszystko rodzinie i ojciec byłby zachwycony, że jednak złapałam tatusia dla dziecka.
Tymon, oczywiście, dzwonił, żeby pogadać o niczym.
I jeszcze dzwoniła jedna moja koleżanka z pracy, niejaka Lalka Manowska, bardzo ją lubię, chociaż jest ode mnie dwa razy starsza. Powiedziała, że nie przyjdzie mnie odwiedzać, bo smrodek szpitala ją uczula i od razu zaczyna się dusić, ale życzy mi wszystkiego najlepszego.
Czuję się coraz lepiej.
Pani profesor zapowiedziała, że jeżeli obiecam przyzwoite prowadzenie się (czytaj: bez pracy), to wypuści mnie w przyszłym tygodniu.
Czytałam w prasie fachowej, to znaczy w pismach dla kobiet nowoczesnych, że uprawianie seksu w ciąży jest najzupełniej normalne i wskazane dla związku. Ale to raczej dotyczyło związku istniejącego już przed ciążą. Ciekawe, jakby to wyglądało w moim wypadku?
A może Tymon będzie wolał poczekać, aż urodzę?
Nie rozmawialiśmy o tym przez telefon.