Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Zrób jeszcze pół kroku, a przestrzelę ci dłoń i jaja za jednym zamachem.

Zatrzymał się, uśmiechając szeroko. Uznała, że czas na zabawę się skończył. Albo wyłoży mu teraz wszystko od początku do końca, albo ci ludzie niebawem się do niej dobiorą.

– Mogę wam pomóc zniszczyć tego człowieka.

– Ta?

– Wiem, gdzie znajduje się jego obóz. Wiem też, że w tej chwili nie jest dobrze chroniony.

Egesi patrzył na nią przez moment w milczeniu, a jego uśmiech stopniowo bladł. Powoli uświadamiał sobie, że nie ryzykowała przybycia tutaj tylko po to, by zobaczyć, czy opinia o Padlinożercach jest prawdziwa.

– Znam liczebność i rozmieszczenie jego ludzi – ciągnęła. – A w dodatku dysponuję wahadłowcem, którym mogę was tam zabrać. Moglibyście skorzystać z niego sami, gdyby nie to, że zablokowałam systemy. Potrzeba nie tylko odcisku mojego palca, ale także kodu, który znajduje się wyłącznie w mojej głowie.

Newman Egesi milczał.

– To jak? – zapytała. – Zainteresowani?

– Co ci po tym? – zapytał jeden z nich.

– To transakcja wiązana. Ja pomogę wam, wy mnie.

– W jaki sposób mielibyśmy ci pomóc? – zapytał Newman.

– W bardzo prosty. Kiedy pozbędziemy się Ingo Freeda, pomożecie mi odbić statek, który znajduje się w Zatoce Botnickiej. Potem każdy pójdzie w swoją stronę.

– Takie to proste?

– Dzięki mojej wiedzy i waszej liczebności, tak.

Ellyse nie miała złudzeń, że plan ten może się powieść. Był z góry skazany na fiasko, ale wystarczyło przekonać Padlinożerców, że jest inaczej. Do szczęścia potrzebne było jej tylko małe zamieszanie w dwóch miejscach jednocześnie – na pokładzie Yorktown i Kennedy’ego. Jeśli uda jej się zdobyć kontrolę nad drugim z tych statków, uratuje Håkona. Nikt nie powinien ruszyć w pogoń za załogantką na samozwańczej misji. Szkoda zasobów.

Szczególnie że tymczasem będzie trzeba uporać się z palącym problemem motocyklistów – uzbrojonych w nowoczesną broń i gotowych podbijać kolejne tereny.

Przez następny kwadrans starała się zarysować przed nimi tę wizję. Początkowo słuchali z rezerwą, ale potem dostrzegła, że raz po raz któryś kiwa głową. Egesi nadal milczał, nie odrywając od niej wzroku choćby na moment. Odezwał się dopiero, gdy skończyła.

– Wszystko to brzmi cudownie – ocenił. – Jeśli przymknąć oko na to, że możesz być szpiegiem Endale lub tego skurwiela.

– Żartujesz? Gdybym była tu z czyjegoś polecenia, na niebie dawno pojawiłyby się inne okręty.

Trudno było z tym polemizować. Teokracja Ziemska nie planowała przesłuchiwać tych ludzi, nie miała ku temu powodów. Chciała wyeliminować ich z nowego krajobrazu planety. Musieli być tego świadomi, bo w końcu przestali agresywnie lustrować Ellyse.

– Powiedzmy, że jestem gotów uwierzyć – odezwał się po chwili Newman. – Ale żebyśmy mogli porozmawiać o konkretach, muszą stać się dwie rzeczy. Pierwsza: oddasz mi się.

– Śnij dalej.

– Druga: chcę znać całą historię.

– Poznasz ją w swoim czasie.

– Nie – odparł, uśmiechając się przebiegle. – Źle mnie zrozumiałaś. Przedstawiłaś mi swoją ofertę, a ja daję ci ultimatum. Albo je spełnisz, albo będziemy tak stać, aż zmęczy ci się ręka.

Beretta nie była ciężka, ale rzeczywiście najchętniej by ją opuściła. Ciążyła jej świadomość, że gdyby przyszło co do czego, musiałaby wywalić temu człowiekowi dziurę w głowie – a potem pewnie sama skończyłaby podobnie.

– Trudno – powiedziała. – Zjawiłam się tu w poszukiwaniu rozsądnych partnerów, ale widzę tylko bezmyślne małpy.

Zrobiła krok w tył, nie spuszczając go z muszki.

– Nie chcecie wysunąć się na prowadzenie w tym wyścigu, wasza sprawa – dodała. – Gnijcie sobie powoli pod butem Ingo Freeda albo Meazy, w zależności od tego, komu uda się wygrać.

Oddaliła się o kilka kroków, zanim Newman uniósł rękę.

– Poczekaj.

– Twoje ultimatum właśnie zmieniło się w umowę do negocjacji?

– Być może.

Nozomi zatrzymała się z duszą na ramieniu. Wiedziała, że teraz nie pozostanie jej nic innego, jak zaufać temu człowiekowi. On zapewni ją, że nic jej nie grozi, a ona schowa broń. Innej możliwości nie było.

Zrobiła głęboki wdech.

– Jeśli jest tak, jak mówisz, potrzebuję dowodu – powiedział Newman.

– W takim razie zapraszam na mój wahadłowiec.

Kiwnął głową, ale jego twarz była pozbawiona wyrazu. Ellyse nie mogła nic z niej wyczytać.

– Daleko stąd?

– W miejscu niegdysiejszego Trypolisu.

Rozmówca najwyraźniej nie kojarzył nazwy, bo obejrzał się przez ramię na jednego ze swoich towarzyszy. Ten wyjaśnił, że to dawna stolica Libii – i że znajduje się zbyt daleko, by dotrzeć tam na piechotę.

– Użycz jej dziabary – powiedział do niego Newman.

– Nie ma mowy.

Egesi spiorunował go wzrokiem.

– Żadna z niej amazonka. Rozpierniczy mi…

– Nic się nie stanie z motocyklem – uciął Newman, po czym odwrócił się do dziewczyny. – Umiesz utrzymać pion, prawda?

– Wątpię – odparła. – Nigdy nie jeździłam na niczym, co ma dwa koła.

Motocyklista rozłożył ręce i teatralnie westchnął.

– Trudno. Pojedziesz ze mną.

– Nie mam zamiaru. Przejdziemy się.

Przez moment patrzyli sobie w oczy, czekając, które pierwsze spuści z tonu.

– Ja okazałem ci już trochę zaufania – odezwał się w końcu Egesi. – Teraz pora na ciebie. Opuść broń, usiądź na harrym, a potem oddaj się przyjemności, jaką zaserwują ci Newman i jego bestia.

Ellyse wiedziała, że pora trochę ustąpić. Jeszcze przez moment trwała w bezruchu, po czym skinęła głową i wreszcie schowała berettę. Ich przywódca podał jej kask, a chwilę później usiadła na motocyklu za plecami Egesiego, bacznie obserwując pozostałych.

– Bezpiecznie jest się tu poruszać? – zapytała.

– Ze mną? Nie.

Westchnęła, niechętnie obejmując go w pasie. Ruszył ostro przed siebie, wyrzucając spod kół drobiny piachu. Reszta grupy pojechała za nimi.

Ellyse była dobrej myśli. Mimo początkowej buty motocykliści zdawali się pójść po rozum do głowy – zresztą nawet w przeciwnym wypadku ostatecznie powinni zdać sobie sprawę, że zyskali niebywałą okazję, by zagrozić nowemu porządkowi.

Do wahadłowca dotarli szybko, nie napotykając żadnych problemów. Nozomi ściągnęła kask i zawiesiwszy go na kierownicy harleya, ruszyła w kierunku włazu. Newman poszedł za nią, a reszta zsiadła z maszyn, rozglądając się wokół.

Ellyse wprowadziła kod w panelu przy wejściu.

Ostatnim, co zapamiętała, było przyłożenie palca do czytnika.

20

Dziewczyna padła na brzuch, uderzona w tył głowy przez Egesiego. Motocyklista przykucnął obok niej i przyglądał się jej tyłkowi. Gdy towarzysze ruszyli w jego kierunku, schwycił pośladek, a potem przesunął dłonią po jej lędźwi.

– Niezła – powiedział jeden z jego kompanów.

– Wezmę ją sam – odparł Newman, patrząc na otwarty właz. – Potem was zawołam.

– Ale szefie…

Egesi obrzucił go agresywnym spojrzeniem. Dziewczyna rozochociła go już na samym początku, a potem z każdym kolejnym słowem podniecał się coraz bardziej. Wiedział, że prędzej czy później ją dostanie – kwestią otwartą pozostawało, czy będzie przytomna. Pech chciał, że nie.

– Sprawdźmy najpierw, co jest w systemach tego…

– Nie – uciął Newman. – Chcę ją mieć.

Podniósł Ellyse, a potem ruszył do promu. Rozmówca uniósł otwarte dłonie i dał krok w tył, a chwilę później za Egesim zamknął się właz.

Ułożywszy Nozomi na plecach, znów się jej przyjrzał. Jej lekko rozwarte usta i zamknięte oczy kusiły, by zacząć od wstępnych pieszczot. Był jednak zbyt pobudzony, by to robić. Położył się na niej, przyciskając przyrodzenie do jej łona, a potem chwycił jej piersi. Ścisnął mocno, wiedząc, że może sobie pozwolić na wszystko.

Rozerwał biały mundur i jego oczom okazał się stanik w takim samym kolorze.

– I co teraz, suko? – wysapał, gryząc ją w szyję. – Nie jesteś już taka odważna, co?

Rozerwał zapięcie biustonosza i odrzucił go na bok, a potem zaczął gryźć jej piersi. Jedną rękę zacisnął na szyi Ellyse, a drugą przesunął niżej, między jej nogi.

48
{"b":"690736","o":1}