Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Proponuję sięgnąć po broń – odezwał się Dija Udin.

– Sądzisz, że przyszedł tu, by dokonać zamachu?

– Może.

– Bóg nas chroni.

– Oczywiście – odparł niemal urażonym tonem Alhassan. – Ale nie zaszkodzi mu pomóc.

– Zaufaj Bożej opatrzności – rzekł Ingo Freed, a potem skłonił się nieznacznie.

Poczekali, aż Jaccard do nich dołączy, a potem wskazali mu miejsce przy stole. Major powitał kontradmirała ze wszelkimi honorami i usiadł, ignorując zupełnie Dija Udina.

– Zniszczyłeś Przewodniczącemu trawnik – odezwał się Alhassan.

Loïc obejrzał się przez ramię.

– Rzeczywiście.

Kobieta podała mu warzywa, ale major nawet nie spojrzał na swój talerz. Wbijał wzrok w oczy Ingo Freeda, jakby rzeczywiście zamierzał go zabić. Dija Udin miał go za zasadniczo rozsądnego człowieka, ale być może pozbawienie jakiejkolwiek mocy decyzyjnej odcisnęło na nim swoje piętno.

– W jakim celu nas odwiedzasz, majorze? – zapytał Ingo Freed, odrywając kawałek chleba.

– W gruncie rzeczy tylko po to, żeby oznajmić, że opuszczamy Ziemię.

– Co takiego?

Dija Udin zaśmiał się pod nosem.

– Zabieramy nasz okręt i skierujemy się na Nakamurę-Amano.

– To… cóż, zwyczajnie bezczelna deklaracja.

– Bezczelne jest raczej to, co pan tutaj wyprawia.

Alhassan uznał, że to i tak spokojna reakcja. Przez kilka ostatnich dni uczestniczył w spotkaniach Stephena z Meazą Endale i lokalnymi rządcami sprawującymi władzę nad poszczególnymi rejonami podziemnego świata. Ingo Freed traktował ich gorzej niż robaki, zmuszając do zupełnej uległości. Po tym, co spotkało Namiestniczkę, reszta jednak posłusznie współpracowała, wykonując każde jego polecenie co do słowa.

A teraz jeden z niepokornych okazał mu skrajny brak szacunku. Mimo to Ingo Freed spojrzał na niego ze spokojem, a potem oderwał kolejny kawałek pieczywa. Milczał, czekając, aż przybysz się wytłumaczy.

– Zagrajmy w otwarte karty – odezwał się po chwili Loïc.

– Jak najbardziej.

– Doskonale zdajesz sobie sprawę, że jeśli tu zostaniemy, będziemy działać przeciwko tobie.

– Oczywiście.

– I przypuszczam, że czekasz na to, by przykładnie nas ukarać. W ramach prewencji.

Stephen skinął głową, najwyraźniej biorąc sobie do serca deklarację o szczerości prowadzonej rozmowy.

– Załatwmy to więc od razu – powiedział Jaccard. – Wygnaj nas stąd.

– Dlaczego miałbym to zrobić? – zapytał Ingo Freed, odkładając jedzenie. – Nie czerpałbym z tego żadnej przyjemności i nie przyniosłoby mi to żadnej korzyści.

– Miałbyś nas z głowy.

– I straciłbym jeden ze statków.

– Który i tak ci już niepotrzebny. Terraformacja została zakończona i możecie zacząć wznosić budynki. Kennedy zostanie rozebrany na części, które niewiele pomogą.

– Dadzą dach nad głową niejednemu członkowi nowej społeczności.

– Bzdura – odparł Loïc, po czym urwał, widząc, że kobieta przyniosła coś do picia. Postawiła szklankę najpierw przed Stephenem, a potem przed resztą. Gdy rozlewała z dzbanka niebieski napój, Jaccard świdrował wzrokiem Ingo Freeda.

– Dlaczego chcecie opuścić Ziemię? – zapytał Przewodniczący.

– By ratować przyjaciela.

– Håkona? – zaśmiał się Dija Udin. – Ten sukinsyn już dawno przebywa w Walhalli. Dajcie spokój jego duszy.

Poczuł na sobie karcące spojrzenie Ingo Freeda, więc szybko się przeżegnał i spuścił wzrok. Jaccard nadal traktował go jak powietrze.

– Jesteśmy mu to winni.

– I naprawdę zamierzacie wrócić na tę planetę?

– Tak.

Szczerość Loïca bynajmniej nie dziwiła Alhassana. Mówił tylko to, co było oczywiste, ale Stephen wydawał się usatysfakcjonowany otwartością prowadzonej rozmowy. Cenił ludzi szczerych, a Jaccard właśnie zgrywał takiego człowieka. Dija Udin nie miał złudzeń, że tak naprawdę realizuje jakiś przebiegły plan.

– Wciąż nie rozumiem, dlaczego pomyślałeś, że pozwolę wam odbyć tę podróż.

– Na nic się tu nie zdamy.

– Przeciwnie. Jesteście jednymi z nielicznych, którzy wiedzą, jak wygląda świat. Ci, którzy kryli się tutaj od pokoleń, nie są świadomi kosmosu, nigdy nie podróżowali pomiędzy gwiazdami… i nigdy nie doświadczyli bezpośrednio ogromu Stworzenia.

– Z pewnością szybko się to zmieni.

– Może. Ale nie mogę pozwolić, byście w tak newralgicznym momencie rozwoju nowej cywilizacji po prostu odeszli.

– I tak to zrobimy.

– Więc będziecie szybko żałować – odparł bezwiednie Ingo Freed, podnosząc szklankę. – Nie muszę chyba przypominać ci, że dysponuję znacznie bardziej zaawansowaną technologią.

– Nie. Doskonale pamiętam, jak uciekałem na pokładzie Challengera i nie potrafiliście mnie strącić.

Dija Udin przysłuchiwał się temu z rosnącym zaciekawieniem. Do czego zmierzał major? Co chciał osiągnąć? Musiał wiedzieć, że nie uzyska zgody. Ingo Freed wprawdzie nie potrzebował Kennedy’ego i jego załogi, ale nie miał zamiaru pozwolić im odejść, bo to zachwiałoby jego absolutystycznym wizerunkiem.

– Obawiam się, że ta rozmowa dobiegła końca – odezwał się Przewodniczący Prezydium.

– W takim razie następną odbędziemy przez systemy komunikacyjne naszych statków, gdy spotkamy się w przestrzeni kosmicznej.

Stephen spojrzał na Alhassana i rozłożył ręce.

– Wydaje mu się, że zdąży opuścić atmosferę – powiedział, a potem przeniósł wzrok z powrotem na Loïca. – Nie bądź naiwny, majorze.

Jaccard się podniósł.

– Ty też, kontradmirale – odparł. – Musisz wiedzieć, że zrobimy wszystko, by uratować tego człowieka.

– Ten człowiek jest martwy.

– Moja radiooperatorka twierdzi inaczej.

Dija Udin również wstał.

– A czego się spodziewałeś? – zapytał. – Że zaakceptuje stratę ukochanego, gdy istnieje iskierka nadziei? Absurdalnej, ale jednak? Gdzieś tam kołacze w tym kobiecym sercu.

Loïc patrzył na Stephena, a ten wsparł się o stół i podniósł.

– To wszystko? – zapytał Ingo Freed.

– Prawie. Chciałem jeszcze raz ostrzec cię przed Dija Udinem.

– Halo – wtrącił Alhassan. – Jestem tutaj, nie trzeba mówić o mnie w trzeciej osobie.

Jaccard zrobił krok w kierunku kontradmirała, a potem przybrał koncyliacyjny wyraz twarzy.

– Srogo pożałujesz, że mu zaufałeś.

– Nie ja mu zaufałem, ale Bóg.

– W takim razie obaj będziecie żałować. Ta istota nie ma duszy, Ingo Freedzie. Jest zaprogramowana, by siać zniszczenie i mordować.

– Miód na me serce – odparł Dija Udin.

– Jedynym sposobem, by zmienić jej postępowanie, jest przeprogramowanie pierwotnych wytycznych. I Håkon zamierzał to zrobić, zanim koncha została zniszczona.

– Ach tak. Mój przyjaciel opowiadał mi o tej masce – odparł Stephen, z wdzięcznością patrząc na Dija Udina. Ten chętnie się skłonił. – Jak widzisz, nie ma przede mną tajemnic. A ja ufam Bogu, który dał mu szansę na odkupienie swoich win. To znacznie więcej niż możliwość zmiany programowania.

Loïc trwał przez moment w bezruchu, a potem na jego twarzy odmalowała się rezygnacja.

– Rób, jak uważasz, ale przypomnisz sobie kiedyś moje słowa.

– Bóg zadba o to, by tak nie było.

Jaccard obrócił się, a potem powoli zaczął oddalać. Alhassan patrzył za nim do momentu, aż ten stanął na trapie prowadzącym do hangaru wahadłowca. Nadal nie rozumiał, jaki był cel tej szopki. Major wiedział, że nie przekona Ingo Freeda. Mimo że miał absolutną rację.

19

Nozomi nerwowo wyczekiwała powrotu Jaccarda. Gdy wraz z Channary zobaczyły prom na horyzoncie, obie wyszły mu na spotkanie. Loïc posadził pojazd nieopodal Kennedy’ego, a potem opuścił go ze skwaszoną miną.

– I jak? – zapytała Sang.

– Dali mi do jedzenia surowe warzywa.

– A cała reszta? – dopytała Ellyse.

– Wygląda nie najgorzej. Tak jak przypuszczaliśmy, nie ma tam wielu żołnierzy. Ingo Freed przebywa w prowizorycznej dobudówce do Yorktown, wraz z nim jest Dija Udin, którego nasz wódz uważa za apostatę i swojego pupila.

Nozomi nie była tym zaskoczona. Alhassan był stworzony do tego, by aklimatyzować się w nowym środowisku, pośród nowych ludzi. Proces socjalizacji w jego przypadku był efektem sprawnie napisanego programu.

46
{"b":"690736","o":1}