Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wiedziałby zresztą dużo więcej. Tymczasem na długo przed początkiem misji Ara Maxima religia na Ziemi stała się tabu – praktykowanie w zaciszu własnego domu było jedyną możliwością, a rozmowy na ten temat prowadzono niechętnie. W sferze publicznej milczano, a wspólnoty religijne stały się homogenicznymi środowiskami, niedopuszczającymi do siebie osób z zewnątrz. Miało to swoje plusy – religijny ekstremizm przybrał zupełnie inną formę i nie promieniował na zewnątrz. Wadą było to, że kolejne pokolenia wiedziały o danych wierzeniach coraz mniej i mniej.

Teraz miało to zebrać plony w życiu Lindberga.

– Przepytajcie go – powiedział Dija Udin. – Dowiedzcie się, ile wie o waszej religii. Jako mesjasz powinien ją doskonale znać, nieprawdaż?

Kilku pokiwało głowami, reszta trwała w rozsądnej ciszy, czekając, aż głos zabierze dowódca. Alhassan widział, że nawet przelotna wątpliwość przyniesie zamierzony efekt. Ci ludzie byli tak wyczuleni na punkcie swojego wyznania, że o innowierstwo mogli podejrzewać nawet tego, który miał ich poprowadzić.

– Zapytajcie go o podstawy.

Håkon znał wprawdzie passus z jakiejś księgi, którego użył jako wytrycha w rozmowie ze Stephenem, ale Dija Udin przypuszczał, że na tym jego wiedza się kończyła. Kwestią otwartą pozostawało, skąd Lindberg w ogóle wiedział, co powiedzieć.

– No już – dodał. – Wasz Zbawiciel z przyjemnością uświadomi wam, że się mylę. – Spojrzał na Skandynawa z uśmiechem. – Prawda, nauczycielu?

– Nie mam zamiaru niczego udowadniać.

Ton głosu Lindberga zdradzał, że ten czuje, iż grunt usuwa mu się spod nóg.

Ingo Freed podszedł do nich i skłoniwszy się przed Håkonem, czekał. Nie musiał się odzywać, by w głowie Skandynawa rozbrzmiało głośne ultimatum. Albo udowodnisz, że jesteś tym, za kogo się podajesz, albo zaczną się problemy.

Alhassan czuł, jak rozpiera go radość.

– Zadaj proste pytanie – odezwał się do Stephena. – Zapytaj, gdzie znajduje się centrum religijne waszej Terry… Ile wyznań jest praktykowanych w waszym świecie, ile soborów się odbyło, gdzie znajduje się największy kościół i czy wasi kapłani żyją w celibacie. Zapytaj o cokolwiek.

Ingo Freed milczał.

– Ten człowiek nic nie wie, ponieważ jest oszustem.

Za to powinien oberwać znacznie mocniej niż za wszystkie poprzednie uwagi. Tymczasem nikt nawet go nie ruszył. Dija Udin odtrąbił w umyśle sukces, a dodatkowe fanfary rozległy się, gdy dowódca nieśmiało zapytał Lindberga o miejsce na Terze, które jest najważniejsze dla wszystkich chrześcijan.

– Wybacz, że o to pytam, nauczycielu.

– Nie mam czego wybaczać, jednak sam fakt, że potrzebujesz potwierdzenia, każe mi podać w wątpliwość twoją wiarę.

Mocne słowa. Stanowczo za mocne, stwierdził z satysfakcją Dija Udin. Teraz sukinsyn zapędzi Ingo Freeda w kozi róg, z którego będzie tylko jedna droga ucieczki – na przestrzał.

– To nie ja potrzebuję potwierdzenia, Zbawicielu – odparł kontradmirał, mrużąc oczy. – Pytam jako dowódca tego okrętu. Jeśli ludzie mają pójść za twoim rozkazem, muszą być pewni, że prowadzisz ich do Światłości.

– Mogą być tego pewni.

– Będą, jak tylko odpowiesz na moje proste pytanie.

Ale Lindberg nie znał odpowiedzi. Miał o Terze tak wielkie pojęcie, jak o konstrukcji dział kinetycznych, które znajdowały się w arsenale Yorktown. Przez moment próbował wykaraskać się z tragicznej sytuacji, ale z każdą kolejną minutą pogrążał się coraz bardziej.

Podczas gdy Håkon chwytał się ostatniej deski ratunku, Dija Udin spojrzał na Ellyse. Patrzyła na niego z wściekłością i sprawiała wrażenie, jakby miała włączyć się do dyskusji. Ostatecznie jednak nie odezwała się słowem, świadoma, że może pogorszyć sprawę.

– Na którym soborze zakazano innych wyznań? – zapytał Stephen.

– Nie będę…

– Ile lat należy skończyć, by zostać kapłanem?

– Jestem tutaj, by was prowadzić, nie zaś…

– Jak brzmi nasze wyznanie wiary?

Håkon widział, że czas na rozmowę się skończył. Dija Udin splunął krwią na bok, a potem głęboko westchnął.

– No – odezwał się. – Widzę, że jednak nie jest z wami tak źle, jak sądziłem. A teraz czas, byście zamknęli go w celi, a mnie umieścili w jakiejś przytulnej kajucie.

12

Lindberg i Dija Udin siedzieli w celi, robiąc wszystko, by na siebie nie patrzeć. Kręcili głowami na boki, lustrowali podłogę, a Lindberg ostatecznie przysunął się do ściany i zamknął oczy. Nie był aż tak zmęczony, ale uznał, że pozorowanie senności będzie najlepszym rozwiązaniem. W przeciwnym wypadku jedno słowo mogłoby rozpętać burzę, która niczego dobrego by nie przyniosła – a trwałaby przez kilka kolejnych godzin.

– Nie udawaj, że śpisz, sukinsynu.

– Zamknij się.

– Dziwisz mi się, że cię wycyckałem?

– Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.

– Obrażasz się praktycznie za nic.

Håkon otworzył oczy i spojrzał na niego z powątpiewaniem.

– To wina mojego programowania – powiedział Dija Udin. – Nic na to nie poradzę. Tak jak ty czułeś imperatyw, by ocalić gatunek, tak ja czuję imperatyw, by rodzaj ludzki wytrzebić.

Wyszczerzył się do niego, a Lindberg tylko pokręcił głową.

– Jesteś wrażliwy jak panienka.

– Zamkniesz się?

– Nie. Chcę o tym porozmawiać.

– Ja niespecjalnie.

– Rozmowa jest kluczem do udanego związku. Jeśli pozwolimy, żeby problemy zostały przemilczane, będą się gromadzić, narastać i w końcu…

– Zamknij, kurwa, japę.

– O, teraz uciekamy się do wulgaryzmów? Nie cierpię ich.

Håkon znów zamknął oczy i oparł głowę o ścianę. Naszła go absurdalna myśl, że mimo wszystko Alhassan może mieć trochę racji. Wszystko zależało od tego, jak go postrzegać – jeśli jak istotę żywą, obdarzoną duszą, sytuacja była wyłącznie jego winą. Jeśli zaś jako twór którejś z prastarych ras, należało uznać, że został zaprogramowany w taki sposób, by szukać nadarzającej się okazji. I nie miał w tym względzie wolnej woli.

Tak czy inaczej, Lindberg nie chciał teraz o tym myśleć.

– Ranisz mnie tym milczeniem.

– Goń się, Alhassan.

– Nie zapytasz nawet, czy naprawdę nie potrafię wykryć tuneli.

Håkon podniósł powieki i wbił wzrok w oczy przyjaciela. Ten ponownie się wyszczerzył, ochoczo kiwając głową.

– Wiedziałem, że to może cię zainteresować, sukinsynu.

– Mów.

– Powiem, jak mi wybaczysz.

– Przestaniesz się zgrywać?

– Wybaczyłeś mi, że zamordowałem wszystkich na Accipiterze, więc mógłbyś…

– Nikogo tam nie zabiłeś, Dija Udin.

– Zabiłem. I patrzyłem, jak umierają. Lubię, gdy umierają.

– Wprowadziłeś wirusa do systemu.

Alhassan na moment zamilkł, patrząc na niego bykiem. W końcu machnął ręką, jakby uznał, że nie warto kopać się z koniem.

– Co z tym tunelem? – zapytał astrochemik.

– Jest gdzieś tu.

– Więc nie strzelałeś?

– Strzelałem, ale gdybym teraz uzyskał dostęp do systemów Yorktown, mógłbym stwierdzić, gdzie konkretnie znajduje się to dziadostwo. Wystarczy namierzyć koncentrację ujemnej masy.

– A promieniowanie Czerenkowa?

– Pojawi się, jeśli ktoś skorzysta z tunelu. W przeciwnym wypadku nie wystąpi.

Håkon przypomniał sobie, jak wspominała o tym Ellyse. Jeszcze zanim na dobre zaczęła się cała sprawa z Terminalem, wykryła promieniowanie. Jej wniosek był wówczas bezbłędny – wykryta emisja świadczyła o przesunięciu w czasie.

Astrochemik pomyślał, że istnieje hipotetyczny sposób, by dzięki temu wykryć otwarty korytarz. Konieczne byłoby pilnowanie planety przez kilkadziesiąt, a może kilkaset lat – rzecz osiągalna, gdyby byli na pokładzie Kennedy’ego i mogli znaleźć się w diapauzie. Czas i tak nie miał dla nich żadnego znaczenia – mieli tylko siebie, nie musieli obawiać się, że ich rodziny i przyjaciele zestarzeją się i umrą. Wystarczyło tylko zabezpieczyć Challengera i inne statki, a potem możliwości były nieograniczone.

– Nad czym myślisz?

– Wyobrażam sobie sto piąty sposób na twoją śmierć w męczarniach.

38
{"b":"690736","o":1}