– Oddalał? – zapytała Nozomi.
Forma niedokonana sprawiła, że w jej głosie zakołatało coś więcej niż nadzieja.
– Mhm – mruknął Dija Udin. – Jeszcze nie odszedł, przynajmniej nie w obiektywnym sensie.
– To znaczy?
– La’derach dba o swoich nosicieli.
– Musisz być bardziej wylewny, jeśli chcesz przeżyć – odparła, z trudem zachowując spokój.
– A ty musisz wiedzieć tylko tyle, że koncha utrzyma jego jaźń na miejscu, przynajmniej jeszcze przez pewien czas. Z waszego punktu widzenia Lindberg jest trupem, ale obiektywnie rzecz biorąc, jeszcze tak nie jest. Mamy kilka dni zapasu.
– Który chcesz wykorzystać na co?
– Wszystko wam przedstawię, jak tylko mnie stąd wyprowadzicie, dacie wygodną kabinę i będziecie traktować mnie po królewsku.
Major i Ellyse znów po sobie spojrzeli.
– Nigdzie nie ucieknę – dodał Alhassan. – Jak ostatnim razem sprawdzałem, na zewnątrz nie ma sprzyjających warunków. Zamkniecie mnie w kajucie i pozbawicie dostępu do wszystkich systemów. A ja powiem wam, jak uratować tego sukinsyna. I wiele więcej.
Zaśmiał się pod nosem.
– Co masz na myśli?
– Są we wszechświecie rzeczy, o których nie macie pojęcia. Ja mogę je wam pokazać.
13
Zebrali się w maszynowni, przed głównym ekranem. Ellyse nawiązała połączenie z Wieroniką Romanienko, przekonana, że rozmowa nie pójdzie gładko. Jaccard jednak postawił sprawę jasno – potrzebował zgody na podjęcie próby współdziałania z Alhassanem.
Początkowo Rosjanka wyraziła jedynie oburzenie, że jej rozkaz nie został wykonany. Potem stopniowo się uspokajała, przynajmniej na tyle, by wysłuchać, co Loïc miał do powiedzenia.
– Rozumiem – powiedziała, gdy zdał jej całą relację. – Daliście się omamić jak dzieci. Po załodze Kennedy’ego mogłam się tego spodziewać, ale ty, Hans-Dietrich?
Gerling nie odezwał się słowem, nieustannie trzymając rękę na kaburze.
– Prześledziłam cały przebieg twojej służby i wydawało mi się, że jesteś żołnierzem z krwi i kości.
Nadal milczał.
– Nieistotne – dodała Romanienko. – Masz jeszcze szansę udowodnić, z jakiej gliny jesteś ulepiony. Weź na celownik dowódcę tego okrętu, poruczniku. Od tej chwili przejmujesz dowodzenie nad Kennedym.
Ellyse zdążyła jedynie otworzyć usta, nim Jaccard wyszarpnął swoją berettę.
Natychmiast jednak przekonał się, że zrobił to niepotrzebnie. Niemiec stał jak słup soli, nie sięgając po broń.
– Nie zrozumiałeś? – zapytała Wieronika. – Przejmujesz dowodzenie!
Hans-Dietrich się wyprostował.
– Odmawiam wykonania rozkazu, świadom konsekwencji w postaci sądu polowego oraz kary…
– Rób, co każę! – krzyknęła.
W maszynowni zaległa cisza. Nozomi uśmiechnęła się pod nosem, dochodząc do wniosku, że nie ona jedna zamierzała zrewidować hierarchię służbową. Gerling był ostatnią osobą, którą by o to podejrzewała, ale najwyraźniej zdrowy rozsądek wziął górę nad wyszkoleniem.
Chyba że to wszystko gra pozorów.
Wiedział przecież, że wykonując teraz rozkaz, naraziłby się na niebezpieczeństwo i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa sam wylądowałby w karcerze. Channary Sang była uzbrojona, podobnie jak Jaccard. Ich dwoje dałoby mu radę bez trudności.
Ellyse spojrzała na niego badawczo, ale swoim zachowaniem nie zdradzał ukrytych zamiarów.
– Niewiarygodne… – odezwała się Romanienko. – Wszyscy skończycie na…
– Nie będzie żadnych sądów polowych – uciął Loïc, chowając broń. – Powołamy prawdziwy sąd, który zajmie się Alhassanem i nami. Nie kapturowe przedstawienie.
– Nie wiem, gdzie cię szkolono, ale…
– Teraz nie ma to znaczenia – znów wszedł jej w słowo. – Przeszkolenie miałem na Rah’ma’dul i po drodze tam. Lepiej, żeby miała to pani na uwadze. A teraz zajmiemy się Dija Udinem. – Obrócił się do radiooperatorki. – Ellyse, zakończ połączenie. Mam dosyć.
Nozomi szybko zrobiła, co polecił. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
– Channary, przyprowadź go tutaj – dodał Jaccard. – Gideon, przygotuj mu odpowiednio zabezpieczoną kajutę. Chcę widzieć wszystko, co robi.
– Łącznie z…
– Wszystko.
– Rozumiem – odparł niechętnie Hallford.
– I upewnij się kilkakrotnie, że ze swojej nowej celi nie będzie mógł wysłać sygnału.
– Tak jest.
Gideon zasiadł przed jednym ze stanowisk na uboczu i rozpoczął żmudne przygotowania. Sprawdzał każdy scenariusz, na jaki mógł wpaść Alhassan, nawet najbardziej absurdalny. Sang tymczasem przyprowadziła więźnia, który nie krył zadowolenia. Spojrzał po towarzyszach, szeroko się uśmiechając.
– Serce rośnie, gdy widzę, że rodzaj ludzki potrafi jeszcze myśleć. Dobra decyzja.
Jaccard stanął przed nim i przez moment mierzyli się wzrokiem.
– Mów – odezwał się dowódca.
– Jak tylko ustalimy szczegóły naszej wymiany. Za informację chcę bezpieczeństwa, jednak wasze słowo na niewiele mi się zda.
– Na nic innego nie możesz liczyć.
– W takim razie Lindberg już jest martwy.
Ellyse miała ochotę wyrwać Channary broń i zakończyć tę farsę. Wzięła głęboki wdech, a potem stanęła obok Loïca.
– Więc co proponujesz? – zapytała.
– Na początek trzeba umieścić sukinsyna w komorze kriogenicznej. Bez tego możecie pożegnać się z szansą na uratowanie go. W kilka dni niczego nie zrobimy.
Jaccard skinął głową do Sang, a ta natychmiast udała się do kostnicy.
– Cała reszta jest banalnie prosta. I może sami byście na nią wpadli, gdyby nie to, że myślicie jednowymiarowo.
Uśmiechnął się, tocząc wzrokiem po zebranych i czekając, aż ktoś podejmie rzuconą rękawicę. Nikt się nie odezwał.
– Potrzebujecie Ev’radata do naprawienia konchy, tak?
– Przejdź do rzeczy – ponagliła go Nozomi.
– Na Rah’ma’dul nie możecie wrócić, bo zostaniecie wciągnięci do proelium i tyle będzie z przebiegłego planu Skandynawa, by uratować resztki ludzkości.
Znów zrobił irytującą pauzę.
– Mów – ponagliła Ellyse, piorunując go wzrokiem.
– Nie musicie jednak być na orbicie planety, by się na nią dostać – dodał. – Wystarczy, że odnajdziecie jedną z czternastu spośród tych, na które prowadziły korytarze z Terminala. Przejdziecie stamtąd na Rah’ma’dul, a potem do miejsca, gdzie ukrywają się Yan’ghati. Dacie swojemu wybawcy maskę i voilà.
Milczeli, patrząc po sobie.
– Dobrze mieć Dija Udina, prawda? – zapytał z satysfakcją. – Bez niego bylibyście jak dzieci we mgle.
Gideon odsunął się od swojego stanowiska, kręcąc głową.
– To absurd – powiedział.
Alhassan wzruszył ramionami.
– Nie wiemy, gdzie znajdują się te planety.
– Wy nie – odparł nawigator, a potem westchnął i rozejrzał się wokół. – Macie tu jakiś wyświetlacz fantomatyczny?
Odpowiedziało mu milczenie.
– Chociaż przerobione socjalki? Na Accipiterze mieliśmy ich trochę. Gdyby nie to, nie przeżyłbym z tym sukinsynem interwału między diapauzami – dodał Dija Udin. Zrobił pauzę i rozejrzał się. – Ale widzę, że tu o rozrywkę trudno. Nadal zakazywano fantazmatów, gdy opuszczaliście Ziemię?
Hallford wstał ze swojego miejsca i podszedł do niego.
– Potrafisz znaleźć planetę z tunelem?
– Może. Nie wiem. Chyba tak. Jak się postaram.
Gideon spojrzał bezradnie na dowódcę, ten jednak trwał z kamiennym wyrazem twarzy.
– Fantazmaty to mój kolejny warunek – ciągnął Alhassan. – Albo dacie mi dostęp do jakichś programów z kuso odzianymi Azjatkami, albo w tej chwili kończymy te konszachty.
– Nie mamy żadnych generatorów fantazmatów, Dija Udin – odparła Ellyse, chwytając go za ramię. Obróciła go do siebie i spojrzała mu głęboko w oczy. Miała nadzieję zobaczyć cień trwogi wywołanej losem przyjaciela. Dostrzegła jednak tylko pustkę. Nawigator szybko wyswobodził rękę.
– Łże – ocenił Hallford. – Nie ma sposobu, by odnaleźć drugi koniec któregokolwiek z tuneli. Poza tym mogą znajdować się setki, tysiące lat świetlnych stąd.
Wszyscy umilkli. Ellyse była świadoma, że jeśli tak jest, to nikt nie zdecyduje się na kilkusetletnią podróż dla ratowania jednego człowieka. Nie kiedy na Ziemi mieli odbudować cywilizację.