Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Korolenko był trzeci, po nim odezwał się Duarte. Szefowa pionu nawigacyjnego nie czekała

na pozostałych i odpuściła. Zezwolenie innej flocie na prowadzenie działań operacyjnych

w sektorze podlegającym danemu dowództwu było wielkim precedensem. Czymś, czego

admiralicja może nie pochwalać, ale Rutta miał rację: desperackie czasy wymagają

desperackich posunięć.

– Ja się tym zajmę – obiecał wielki admirał.

Bonaventura, który od pewnego czasu więcej uwagi poświęcał wyświetlaczom niż toczonej

dyskusji, podniósł nagle głowę.

– Mam pomysł – rzucił. – Związany z tym tematem. Być może pozwoli skompensować straty

spowodowane koniecznością rezygnacji z części transportowców.

– Słuchamy – zachęcił go Farland.

– Skoro akcja przesunięcia granicy o kolejny pas zostaje odwołana, moglibyśmy

wykorzystać cały prywatny sprzęt, jaki został zgromadzony na tę okazję.

– Czyli?

– Mamy w magazynach prawie dwa tysiące megadrukarek należących do korporacji, którym

przyznano nowe koncesje na wydobycie. Dzięki nim możemy stworzyć nie tylko wrażenie

zamieszkania systemów przez ludzi, ale także całe fikcyjne kolonie.

– Czy to nie będzie zbyt kosztowne?

– Ależ skąd – obruszył się szef logistyki. – I tak wysyłamy tam nasze jednostki, więc

transport nic nas nie będzie kosztował. A po umieszczeniu na powierzchni ten sprzęt sam

zadba o materiały na budulec. Skoro to nie muszą być w pełni funkcjonujące instalacje,

wystarczy, że postawimy same zabudowania. Chłopcy wpakują tam trochę starej elektroniki

i stworzymy całkiem udany miraż funkcjonujących kolonii.

– Znakomicie – pochwalił go Farland. – Zwłaszcza że po wykonaniu zadania drukarki

można przerzucić do kolejnych systemów.

– Bez najmniejszego problemu. – Bonaventura odwrócił się do siedzącego obok niego Lee.

– Standriej pomoże nam w tej operacji.

– Da się zrobić – zapewnił pozostałych szef pionu remontowego. – O ile nie spróbujecie

w tym czasie mierzyć się z Obcymi – zastrzegł. – Wtedy, sądząc po symulacjach, które tu

widziałem, będę potrzebował wszystkich ludzi i wszystkie jednostki w stoczniach floty.

– Korporacjom to się nie spodoba – obwieścił kwaśnym tonem Korolenko. – Idę o zakład,

że natychmiast po ogłoszeniu alarmu wysłali frachtowce, żeby przerzucić te drukarki na

przeciwległe Rubieże. Kapitał nie znosi strat.

– Jakieś sugestie? – zapytał Rutta, wiedząc, że wubek ma rację. Wielkie korporacje będą

miały w dupie wysiłek wojenny i ataki Obcych, dopóki ci ostatni nie zagrożą Systemom

Centralnym, ale wtedy będzie już za późno na współpracę.

– Możemy zarekwirować ten sprzęt – zaproponował Wexler. – Na mocy dekretu admiralicji

albo nawet Rady.

– Rada prędzej każe pana rozstrzelać, niż zabierze przywileje ludziom, którzy finansują jej

kampanie wyborcze – rzucił zjadliwym tonem Kaneda. Wiedział, co mówi, gdyż próbował za

młodu wojować z systemem, o czym można było wciąż przeczytać w jego aktach osobowych.

– Może… – zaczął niepewnie Bonaventura, jakby sam bał się tego, co wymyślił. – Może

poinformujemy korporacje o utracie sprzętu. Mogliśmy go przecież przerzucić kilka dni temu

do jednego z zaatakowanych systemów, nie wiedząc o tym, że…

– Dobre – zaśmiał się Duarte. – Ale nie aż tak dobre, żeby wykiwać prawników korporacji.

Jak wytłumaczy im pan fakt, że flota przypadkiem posiada identyczny, choć

nieewidencjonowany sprzęt?

Głos zabrali równocześnie dwaj kolejni oficerowie. Zaczynała się klasyczna przepychanka

na słowa, a do tego Rutta nie zamierzał dopuścić. Wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku

podwyższenia.

– Mordy w czarną dziurę! – Farland zareagował natychmiast. – Zaczniemy przerzucać ten

sprzęt do wyznaczonych systemów, jak tylko przygotujemy harmonogramy prac. Kwestię

rozwiązań prawnych zostawcie mnie. Czy to już wszystko? – Spojrzał na Ruttę.

– Jeśli można, chciałbym coś zaproponować – rzucił pośpiesznie Kaneda, widząc, że wielki

admirał szykuje się do zakończenia odprawy. – Może zaminujemy punkty skoku w losowo

wybranych systemach?

Wexler spojrzał na niego bykiem. Nikt we flocie nie lubił min, a już zwłaszcza oficerowie

służący na okrętach wojennych. Ich zdaniem była to jedna z najpodlejszych broni.

Niehonorowa, brudna, ale tu przecież nie chodziło o walkę człowieka z człowiekiem, tylko

o obce istoty, które postawiły sobie za cel zgładzenie rasy ludzkiej.

– Jestem za – palnęła Schwartz, zanim szef pionu operacyjnego otworzył usta.

– Ja też – poparł ją natychmiast Rutta ku zaskoczeniu paru osób. Olśniło go: to było to. Miny

nuklearne, na które Obcy nadzieją się niespodziewanie natychmiast po wyjściu

z nadprzestrzeni. – Ale musimy to zrobić z głową, generale Kaneda.

– Czyli jak?

– Postawimy je, ale dopiero po tym, jak w danym systemie pojawi się sonda Obcych –

wyjaśnił. – Niech mają niespodziankę.

– Rozumiem. – Szef pionu uzbrojenia wyszczerzył zęby. – Oj, zdziwią się skurwyklony.

Nie wiesz nawet, jak bardzo… – pomyślał pułkownik. Nagle jednak zdał sobie sprawę, że

taką pułapkę da się zastawić tylko raz. Postanowił więc szybko, że musi nad nią ostro

popracować.

– I jeszcze ostatnia sprawa – przypomniał Farland. – Ewakuowani nie mogą się dowiedzieć

o prawdziwym powodzie opuszczenia Rubieży.

– Dlaczego? – zdumiała się Schwartz, a kilku innych oficerów poparło ją natychmiast.

– Takie są rozkazy Rady – wyjaśnił ze spokojem wielki admirał. – Panika to ostatnie, czego

nam teraz trzeba.

– Co zatem powiemy ludziom?

Farland spojrzał znacząco na Ruttę.

– Oficjalna wersja jest taka, że jedna z gwiazd w pasie zero zmienia się w supernową.

Proces ten jest bardzo niestabilny, ale przebiega zaskakująco szybko. Nauka nie zna na razie

jego wytłumaczenia.

– Kto w to uwierzy? – prychnął Lee.

– Któryś z naszych na pewno się wygada – dodał Wexler.

– Na razie o inwazji wiedzą tylko wasi podwładni – stwierdził Farland. – I niech tak

zostanie. Do akcji skierujemy tych oficerów i marynarzy, którzy stacjonowali do tej pory

w odleglejszych pasach i nie mają o niczym pojęcia. Tylko w wyjątkowych sytuacjach, na

przykład tam, gdzie może dojść do realnego kontaktu z Obcymi, użyjemy ludzi znających całą

prawdę.

– Mamy okłamywać własnych podwładnych?! – uniosła się Schwartz.

– Musimy – zapewnił ją pułkownik. – Wybieramy mniejsze zło. Jeśli wierzyć raportom

pionu naukowego, skutki paniki, jaką wywoła podanie do wiadomości publicznej informacji

o inwazji Obcych, mogą być katastrofalne.

– A jak macie zamiar zapanować nad kolonistami, którym udało się uciec z pierwszych

zaatakowanych systemów? – zainteresował się Lee.

– Na razie wszyscy trafiają do wydzielonych, odizolowanych sektorów i tam pozostaną do

chwili rozwiązania tego problemu – odpowiedział wielki admirał. – Poza tym, jak wiecie, na

rozkaz admiralicji już pierwszego dnia wprowadzono kompletną cenzurę transmisji

kwantowych i wstrzymano ruch komercyjny w przygranicznych pasach. Wszystko wskazuje na

to, że przynajmniej chwilowo udało się zachować te wydarzenia w tajemnicy. I niech tak

zostanie.

.

DZIEŃ PIERWSZY

.

JEDEN

System Ulietta, Sektor Zebra,

23.10.2354

– Wyjście z nadprzestrzeni za trzy, dwie, jedną…

Komputery

ożyły,

panoramiczne

ekrany

16
{"b":"577817","o":1}