– Carrie?
Wyprostowała się, ścierając strumyk potu rękawem swego trykotu. Ręcznik zarzuciła na szyję niczym bokser po zejściu z ringu.
– Zgadza się.
Powiedziałam jej, kim jestem, czym się zajmuję, i zapytałam, czy nie mogłybyśmy porozmawiać o Bobbym Callahanie.
– W porządku, ale pogadamy, gdy się będę zbierać. Jestem umówiona na dwunastą.
Poszłam w ślad za nią do szatni. Pośrodku znajdowała się pusta przestrzeń, obramowana metalowymi szafkami i rzędem wbudowanych w ścianę suszarek do włosów. Kafelki były śnieżnobiałe, a całe pomieszczenie schludne, z ławkami przytwierdzonymi do podłogi i wszechobecnymi lustrami. Gdzieś po mojej lewej stronie rozlegał się stłumiony odgłos prysznica. Kobiety zaczęły się pojawiać i wiedziałam, że śmiech będzie coraz głośniejszy.
Carrie zrzuciła buty i zsunęła trykot jak skórkę banana. Rozejrzałam się za miejscem, gdzie można by było przycupnąć. Z reguły nie przeprowadzam wywiadów z nagimi kobietami w pomieszczeniach pełnych szwargoczących nagusek. Zauważyłam, że pachniały tak samo jak bywalcy Santa Teresa Fitness, zrobiło mi się przyjemniej.
Czekałam, kiedy wciskała włosy pod plastikowy czepek i szła pod prysznic. W tym czasie kobiety paradowały tam i z powrotem w różnej fazie nagości. Był to budujący widok: tyle wersji piersi, pośladków, brzuchów i wzgórków łonowych, nieskończone powtórki tych samych kształtów. Te kobiety miały chyba o sobie dobre mniemanie i istniała między nimi komitywa, która mi się podobała.
Carrie wróciła spod prysznica owinięta ręcznikiem. Ściągnęła czepek i wstrząsnęła ciemną grzywą. Zaczęła się suszyć, mówiąc do mnie przez ramię:
– Miałam przyjść na pogrzeb, ale jakoś zabrakło mi siły. A pani?
– Ja poszłam. Nie znałam Bobby’ego długo, ale i tak było mi ciężko. Chodziliście z sobą, kiedy miał ten pierwszy wypadek, no nie?
– Tak naprawdę właśnie zerwaliśmy. Spotykaliśmy się dwa lata, potem wszystko się popsuło. Między innymi zaszłam w ciążę, to przeważyło szalę. Zapłacił za zabieg, ale już nie widywaliśmy się tak często. Czułam się okropnie, gdy spotkało go to nieszczęście, ale zachowałam dystans. Wiem, co ludzie myśleli: zimna jak żelazo. Ale co mogłam zrobić? Wszystko było skończone. Czy miałam fruwać koło niego lojalnie dla dobrego wrażenia?
– Czy słyszała pani jakieś plotki na temat wypadku?
– Tyle tylko, że ktoś zepchnął go z drogi.
– Ma pani jakieś przypuszczenia, kto to mógł być i dlaczego to zrobił?
Usiadła na ławce i podwinęła nogę, by dokładnie wytrzeć wilgoć między palcami.
– Hm, tak i nie. Nie znam sprawcy, ale wiem, że Bobby’ego coś wtedy trapiło. Nie zwierzał się zbyt wiele, ale towarzyszył mi, kiedy miałam zabieg, i został ze mną na noc. – Zmieniła stopę, schylając się do kolejnej inspekcji. – Boję się grzybicy. Przepraszam.
Odrzuciła ręcznik i wstała, podeszła do szafki, by wyciągnąć ubranie. Spojrzała na mnie.
– Chcę, żeby mnie pani dobrze zrozumiała. To nie są żadne fakty. Tylko odczucia. Pamiętam, jak wspominał, że ktoś z jego przyjaciół jest w tarapatach, i zdawało mi się wtedy, że chodzi o szantaż.
– Szantaż?
– Tak, ale chyba nie w zwykłym znaczeniu. To znaczy nie sądzę, żeby jakieś pieniądze miały przechodzić z ręki do ręki ani nic podobnego. Nic też spod znaku płaszcza i szpady. Ktoś miał na kogoś haka i było to dość poważne. Odniosłam wówczas wrażenie, że próbował mu pomóc i po prostu wykombinował, jak to zrobić… – Wciągnęła majtki i włożyła podkoszulek. Chyba doszła do wniosku, że nie ma zbyt dużych piersi, bo nie nosiła biustonosza.
– Kiedy to było? – zapytałam. – Pamięta pani datę?
– No cóż, zabieg miałam szesnastego listopada i został ze mną tamtej nocy. Wypadek zdarzył się następnego dnia, w nocy siedemnastego, a więc wszystko odbyło się w tym samym tygodniu.
– Przeglądałam prasę, począwszy od września, bo myślałam, że wdał się w jakąś publiczną awanturę. Czy nie pamięta pani okoliczności? To znaczy, nie wiem nawet, czego szukać.
Potrząsnęła głową.
– Nie mam pojęcia. Naprawdę. Przykro mi, ale nie umiem zgadnąć.
– Sądzi pani, że to Rick Bergen miał kłopoty?
– Wątpię. Znałam Ricka. Chyba Bobby powiedziałby mi, gdyby chodziło o Ricka.
– A może ktoś z pracy?
– Proszę posłuchać, nie mogę pani pomóc – powiedziała niecierpliwie. – On był bardzo skryty, a ja nie miałam nastroju, żeby go przepytywać. Cieszyłam się tylko, że zabieg się udał. I tak brałam wtedy środki przeciwbólowe, więc dużo spałam i cała reszta jest zamazana. Mówił tylko po to, żeby mnie czymś zająć, a może trochę z nerwów.
– Czy nazwisko Blackman mówi coś pani?
– Raczej nie.
Włożyła spodnie i sandały. Zgięła się wpół, przerzuciła włosy przez ramię, przeczesała je kilka razy szczotką, potem chwyciła torebkę i ruszyła w stronę drzwi. Żeby się z nią zrównać, musiałam podbiec dwa kroki. Powątpiewałam, czy na tym kończy się jej ubranie, lecz teraz już wiedziałam, że tak. Spodnie i podkoszulek? Zamarznie zaraz po wyjściu na dwór. Pośpieszyłam za nią, łapiąc drzwi, gdy wychodziła na korytarz.
– Z kim jeszcze się wtedy zadawał? – zapytałam, biegnąc truchtem schodami do góry, w stronę głównego wyjścia. – Proszę mi dać choć ze dwa nazwiska. Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia.
Zatrzymała się, spoglądając na mnie.
– Może pani spróbować z dzieciakiem o imieniu GUS. Nie wiem, jak się nazywał, ale pracuje w wypożyczalni wrotek przy plaży. Jest jego kumplem ze szkoły średniej i myślę, że Bobby mu ufał. Może on wie, co to za historia?
– A o co jeszcze chodziło? Powiedziała pani, że zaszła w ciążę między innymi.
Jej uśmiech był sztywny.
– Boże, jaka pani jest natarczywa. Zakochał się w kimś innym. Nie wiem w kim, więc proszę nie pytać. Gdybym wiedziała o tej drugiej kobiecie, zerwałabym dużo wcześniej. Tymczasem nic o niej nie słyszałam, dopóki nie powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Z początku myślałam, że może ożeni się ze mną, ale gdy oświecił mnie, że jest poważnie związany z inną, wiedziałam, co muszę zrobić. Na jego korzyść przemawia fakt, że czuł się okropnie z powodu ciężkiej sytuacji, w jakiej się znalazłam, i zrobił wszystko, co mógł. Bobby był chłopakiem na medal, w sercu miał samą słodycz.
Zaczęła odchodzić, więc złapałam ją za ramię, myśląc intensywnie.
– Carrie, czy jest możliwe, by przyjaciel w opałach i kobieta, z którą był związany, stanowiły jedną i tę samą osobę?
– A skąd mogę wiedzieć?
– Wątpię, czy dał pani mały, czerwony notes z adresami?
– Wszystko, co mi dał, to ból serca – odparła i nie oglądając się, odeszła w swoją stronę.
ROZDZIAŁ 15
Buda z wypożyczalnią wrotek jest ciemnozielonym kontenerem, postawionym tuż obok parkingu, blisko nabrzeża. Za trzy dolce można wypożyczyć tam wrotki na godzinę, wraz z ochraniaczami na łokcie, kolana oraz nadgarstki, dorzucanymi za darmo, żeby nie można było później skarżyć wypożyczalni o odszkodowania za ewentualne urazy.
Gust Bobby’ego dotyczący przyjaciół był trudny do przewidzenia. GUS wyglądał jak przyjemniaczek stojący na rogu ulicy, na którego widok każdy sprawdza bezwiednie, czy aby drzwi auta są dobrze zamknięte. Był chyba w wieku Bobby’ego, lecz o wiele wątlejszy, z niezdrową cerą. Włosy miał ciemnobrązowe i zapuszczał wąsy, przez co wyglądał na zbiega. Oglądałam już zdjęcia niejednej przestępczej gęby, której zaufałabym szybciej niż jemu.
Przedstawiłam się i upewniłam, że to naprawdę przyjaciel Bobby’ego, kiedy blondynka z rozwianymi włosami przyszła oddać parę wrotek. Obserwowałam wymianę. Na przekór mojemu pierwszemu złudzeniu, GUS był miły w obejściu. Zachowywał się nieco zalotnie, wykazując skłonność do zerkania w moim kierunku, popisując się, jak przypuszczam. Czekałam, przypatrując się, podczas gdy on obliczał należność. Kiedy zwrócono jej obuwie i legitymację, dziewczyna podbiegła do ławki i włożyła tenisówki. GUS poczekał, dopóki nie wyjdzie.