Литмир - Электронная Библиотека
A
A

To nie mogło jednak trwać długo. Nie był na to w ogóle przygoto­wany. Poza tym niepokoiły go – nie umiał nie myśleć o tym – dwie rzeczy. To, że za chwilę, tak bardzo przedwcześnie, bo chciał, aby to trwalo znacznie dłużej, będzie ejakulował, a także to, że nie wie, czy wolno mu przekroczyć aż tak odległą granicę intymności i ejakulować w jej ustach. Nie uzgodnili przecież tego!

Jennifer wiedziała, że to nadchodzi. Złapała go obiema dłońmi za biodra i nie pozwoliła się wycofać. Krzyknął. Podniósł jej dłoń do swo­ich ust i zaczął delikatnie gryźć i całować. Ona ciągle klęczała przed nim. Trwali tak przez jakiś czas. Nic nie mówiąc. W pewnym momencie ona wstała, objęła go, położyła głowę na jego ramieniu i wyszeptała:

– Eljot, już nie masz imienin. Ale to nic. Ciągle chcę, żebyś przy­szedł do mnie. Teraz nawet bardziej niż wczoraj przed kilkoma minuta­mi. Chcę, abyśmy teraz zrobili coś dla mnie. Zrobimy, prawda?

Odsunęła się, zapięła jeden guzik swojej bluzki, wzięła go za rękę i ciągnąc za sobą, wybiegła z sali. Biegł za nią z zamkniętymi oczyma przez ciemny labirynt korytarzy i myślał, że pierwsze, co zrobi, to zapa­li papierosa. Wciągnie głęboko dym, zamknie oczy i pomyśli, jak było cudownie. Bez papierosa «zaraz po» seks jest jak «niedokończony». Po­za tym ten papieros będzie szczególny, ponieważ będzie to także papie­ros na «zaraz przed». Po chwili stanęli przed drzwiami jej pokoju we wschodniej części campusu. Nie zapalili światła. Nie miał już ochoty na papierosa. Chciał jak najszybciej być w niej.

Zasnęli, wyczerpani, gdy zaczynało świtać.

W laboratorium pojawił się tego dnia dopiero około południa. Se­kretarka wykrzyknęła z radości, gdy go zobaczyła.

– Szukamy pana od kilku godzin. – powiedziała. – Chcieliśmy na­wet zawiadomić policję. Odkąd pan przyjechał z Polski, był pan tutaj zawsze przed siódmą rano. Zaraz zadzwonię do profesora, że się pan odnalazł. Tak bardzo martwiliśmy się o pana. Jak to dobrze, że nic się panu nie stało – dodała z wyraźną ulgą.

Było mu trochę nieswojo, że narobił aż takiego zamieszania. Nie mógł jednak przewidzieć scenariusza tej nocy. Poza tym – pomyślał, uśmiechając się do siebie – stało się przecież. I to aż sześć niezapo­mnianych razy, nie licząc zdarzenia w sali wykładowej.

Nad zdarzeniem w sali wykładowej nie przeszedł tak zupełnie do porządku dziennego. Nad ranem, gdy leżąc w jej łóżku przytuleni do siebie palili papierosy, pili zieloną herbatę z sokiem grejpfrutowym i lo­dem – Jennifer uważała, że zielona herbata «oczyszcza nie tylko ciało, ale i duszę» – i słuchali nokturnów Szopena, zapytał ją wprost o zdarze­nie w sali wykładowej. Jej odpowiedzi nigdy nie zapomni. Wydostała się z jego objęć, usiadła po turecku na pościeli przed nim – na wprost jego oczu było dokładnie rozwarcie jej ud – zmieniła szept na normal­ny głos i powiedziała:

– Martwisz się, co się stało z twoją spermą? Eljot, popatrz na to tak. Sperma składa się leukocytów, fruktozy, elektrolitów, kwasu cytryno­wego, węglowodanów i aminokwasów. Ma tylko od pięciu do czter­dziestu kalorii i nie powoduje próchnicy. Ma zawsze stałą temperaturę twojego ciała. Poza tym jest zawsze świeża, bo stara obumiera. Jest w zasadzie bez smaku... Gdybyś pił sok ananasowy i nie palił tyle, by­łaby słodka. Poza tym z powodu tych pięćdziesięciu do trzystu milio­nów plemników, które zawiera, uważana jest za eliksir życia. Przynaj­mniej w kulturach Wschodu. To wyszło od Hindusów. Wiem to nie tylko z książek. Mój ostatni nauczyciel muzyki, jeszcze na Wyspie, za­nim przyjechałam tutaj, do Dublina, był Hindusem. Oni z seksu zrobili sztukę. Ta sztuka to tantra. Dla tantry miłość fizyczna to sakrament. W tantrze nie kopuluje się. W tantrze Lingam, czyli świetliste berło al­bo po angielsku penis, wypełnia Joni, czyli świętą przestrzeń kobiety, czyli po angielsku waginę. Twoje inicjały, «JL», to inicjały tantry. Już przez samo to obiecywałeś od początku rozkosz.

Uśmiechnęła się, pochyliła nad nim i zaczęła całować jego oczy. Po chwili opowiadała dalej:

– Czy wiesz, że symbolem hinduskiego boga Sziwy jest śliczny, ży­lasty, pulsujący penis i że na większości obrazów Sziwa medytuje z piękną ostrokątną erekcją? Poza tym tak cenił swoją spermę jako źró­dło nieśmiertelności, że według wierzeń Hindusów, potrafił przez setki lat doprowadzać do bezgranicznej ekstazy swoją żonę Parvati nigdy, ani razu, przy tym nie ejakulując. To głównie dlatego mniej boscy hin­duscy jogini po akcie płciowym natychmiast wysysają swoją spermę z pochwy partnerki. Uważają, że w ten sposób ratują swoją witalność.

I przekornie chichocząc cicho, dodała:

– Szkoda, że nie jesteś hinduskim joginem. Mam takie przeczucie, że to wysysanie zaraz po, jeśli dobrze zrobione, jest pełne wrażeń i po­prawia także witalność hinduskich kobiet. Czytałam także, że prawdzi­wi nauczyciele sztuki kochania starochińskiej dynastii Tang też czcili spermę jako substancję boską. Niektórzy z nich potrafili rzekomo pod koniec życia, po latach cierpliwych ćwiczeń, mieć tak zwaną ejakulację wsteczną, to znaczy wydzielać spermę do wnętrza swego ciała. To pisał jakiś francuski historyk. Trochę mu nie wierzę.

Powiedziawszy to, dotknęła palcami jego warg i dodała:

– Widzisz więc, Eljot, jaki kultowy twór połknęłam w tej sali wykła­dowej. Ale nie wszyscy są zdania, że trzeba czcić spermę. Zupełnie ina­czej traktują swoją spermę prawdziwi artyści. Touluse-Lautrec – musisz go przecież znać – o którym uczą dzieci w szkołach nawet katolickich, gdy był za mało pijany, aby nie wpaść w delirium tremens, sprzedawał swoją spermę prostytutkom, wśród których się schronił pod koniec swo­jego krótkiego życia. Radził im, aby zapładniały się nią same, aby uro­dzić takiego geniusza, za jakiego on sam się uważał. Ponieważ prostytut­ki z natury są wrażliwe na ludzką biedę, a także ponieważ zachwycił je swoim malarskim talentem – bo sobą nie zdołałby zachwycić nikogo, był bowiem zdeformowanym chorobą syfilitykiem o odrażającym wyglądzie – kupowały od niego tę spermę. Aby się długo nie męczył i miał na wód­kę. Ekscentryczny Salvador Dali z kolei nie ukrywał, że w czasie swoich natchnień, szczególnie gdy wydawało mu się, że znowu jest zakochany, często onanizował się, kierując swój wytrysk do naczyń z farbami, który­mi malował. Uważał, że kolory nabierają w ten sposób miękkości i wy­jątkowego nasycenia. A poza tym obraz pachnie wtedy zupełnie inaczej. Tak mówił Dali. Ale obdarzony genialnym talentem Dali to także genial­ny kłamca. Kłamał tak, jak o świecie kłamią jego obrazy.

Ten nieoczekiwany wykład wydawał się skończony. Znowu się po­łożyła, odwrócona do niego plecami, przysunęła tak blisko, jak tylko mogła, i biorąc jego prawą dłoń, położyła ją na swoich piersiach. Przez minutę leżeli w milczeniu. Nie mogła nie zauważyć, że znowu on ma erekcję. Zamruczała cicho z zadowolenia i powiedziała:

– Poza tym wy, mężczyźni, uwielbiacie, gdy wam się to robi, prawda? I nie czekając na jego odpowiedź, dodała, chichocząc:

– Jestem pewna, że gdybyście byli wystarczająco wygimnastyko­wani, bralibyście go sobie sami do ust codziennie. Prawda?

Roześmiał się głośno po tej ostatniej uwadze, odwrócił ją twarzą do siebie i zanim zaczął całować, wyszeptał: – Od dzisiaj mniej palę i będę jadł głównie ananasy.

Od tej pamiętnej nocy wracał ze swojego laboratorium do pokoju Jennifer prawie codziennie. Część pokoi studenckich, podobnie jak je­go tzw. gościnny, była małymi kawalerkami z własną kuchnią i własną łazienką.

«Małe» były według Jennifer. Jego pokój gościnny był o wiele większy niż całe mieszkanie jego rodziców w Polsce.

Oczywiście, pokoje takie jak ten, w którym mieszkała Jennifer, by­ły zdecydowanie droższe niż te normalne. Nie miało to jednak dla niej żadnego znaczenia. Chociaż nigdy nie rozmawiali na ten temat, Jennifer miała wszystko, tylko nie problemy finansowe. Kiedyś mimocho­dem zagadnął Zbyszka na temat finansów Jennifer. Wiedział tylko tyle, że jej ojciec jest właścicielem sieci promów łączących wyspę Wight, leżącą w pobliżu Konwalii na kanale La Manche, z Portsmouth i Southampton. Kiedyś odważył się i zagadnął ją o rodziców. Odpowie­działa ze smutkiem w głosie:

69
{"b":"101711","o":1}