– Na kosiora nie – odparł Keith.
Nie zwalniając kroku, Win znienacka, niemal od niechcenia, sieknął dłonią. Trafiony za uchem Hans cały zesztywniał, a potem opadł na podłogę, jakby ktoś nagle pozbawił go kośćca. Franz rozdziawił usta, ale tylko na chwilę, gdyż Win płynnym, nieprzerwanym ruchem wykonał piruet i uderzył go w trudną do obrony szyję. Z ust gangstera dobiegły odgłosy, jakby dławił się małymi kośćmi. Odszukawszy jego tętnicę szyjną, Win ścisnął ją palcem wskazującym i kciukiem. Oczy Franza zamknęły się i osunął się w Krainę Mroku.
Siedząca przy sąsiednim stoliku para szybko wyniosła się z kawiarni. Win uśmiechnął się do nieprzytomnych osiłków, zerknął na Myrona, a widząc, że kręci głową, wzruszył ramionami.
– Barista – zwrócił się do mężczyzny przy barze. – Proszę mokkę.
– Jaką?
– Dużą.
– Z chudym mlekiem czy pełnym?
– Chudym. Dbam o figurę.
– W tej chwili.
Win dosiadł się do Myrona i Franka Juniora i założył nogę na nogę.
– Ładna marynarka, F.J. – powiedział.
– Cieszę się, że ci się podoba, Win.
– Wspaniale podkreśla szatańską czerwień twoich oczu.
– Dziękuję.
– Na czym to stanęliśmy?
– Właśnie chciałem powiedzieć Juniorowi – przyszedł Winowi w sukurs Myron – że mam dosyć śledzenia.
– A ja Myronowi, że mam dosyć wścibiania nosa w moje sprawy – rzekł F.J.
– Wścibiania nosa? – Myron spojrzał na przyjaciela. – Czy ktoś jeszcze używa takich słów?
– Starzec na końcu każdego odcinka przygód Scooby Doo – odparł Win.
– Tak. „Wy, wścibskie bachory” i podobnych.
– Za nic nie odgadłbyś, kto podkłada głos Shaggy'ego – rzekł po chwili Win.
– Kto?
– Casey Kasem.
– No co ty! Ten od listy przebojów? – zdziwił się Myron.
– Ten sam.
– Człowiek do śmierci uczy się rozumu.
Leżący na podłodze Hans i Franz drgnęli. Win pokazał Frankowi Juniorowi, że w dłoni skrywa pistolet.
– Dla bezpieczeństwa wszystkich zainteresowanych racz poprosić swój personel, żeby się nie ruszał – powiedział.
F.J. spełnił prośbę. Nie był przestraszony. Jego ojcem był Frank Ache. To wystarczało za ochronę. Mięśniacy byli jedynie na pokaz.
– Śledzisz mnie od tygodni. Skończ z tym – rzekł Myron.
– A ja ci radzę, przestań mieszać się w moje sprawy. Myron westchnął.
– Dobrze, Frank, poddaję się. W jaki sposób mieszam się w twoje sprawy?
– Odwiedziłeś dziś rano Sophie i Jareda Mayorów, tak czy nie?
– Przecież wiesz.
– W celu?
– Niemającym nic wspólnego z tobą.
– Błędna odpowiedź.
– Błędna odpowiedź?
– Odwiedziłeś właścicielkę Jankesów, choć nie reprezentujesz nikogo z tej drużyny.
– I co z tego?
– Więc po co tam byłeś?
Myron spojrzał na Wina. Win wzruszył ramionami.
– Wprawdzie nie muszę się przed tobą tłumaczyć, jednak zaspokoję twoje paranoiczne urojenia: byłem tam z powodu Clu Haida.
– Dlaczego?
– Pytałem o jego testy antynarkotykowe. FJ. zmrużył oczy.
– Ciekawe.
– Cieszę się, że tak uważasz.
– Jestem nowicjuszem w tej zawiłej branży, no wiesz, staram się połapać.
– Mhm.
– Człowiekiem młodym, niedoświadczonym…
– Ach, jak często słyszę takie słowa – wtrącił Win. FJ. pochylił się do przodu, przysuwając bliżej wężowe oblicze. Myron bał się, że wysunie język i go obwącha.
– Żądnym wiedzy. Dlatego oświeć mnie, proszę: co komu teraz po wynikach testów antynarkotykowych Haiga?
Myron szybko rozważył, czy mu odpowiedzieć, i uznał, że nic na tym nie straci.
– Jeśli wykażę, że wyniki kontroli były błędne, kontrakt Clu zachowa ważność. FJ. skinął głową, pojmując, w czym rzecz.
– Mógłbyś wtedy wyciągnąć z tego pieniądze.
– Właśnie.
– Masz podstawy wierzyć, że zaszła pomyłka?
– Niestety, to sprawa poufna, FJ. Do wyłącznej wiadomości agenta i klienta. Na pewno to rozumiesz.
– Rozumiem – odparł FJ.
– To dobrze.
– Ale ty nie jesteś agentem Clu, Myron.
– Nadal odpowiadam za majątek, który pozostawił. Jego śmierć nie zwalnia mnie z tych zobowiązań.
– Błędna odpowiedź. Myron spojrzał na Wina.
– Jeszcze jedna?
– Nie odpowiadasz za jego majątek.
FJ. sięgnął po aktówkę stojącą na podłodze i demonstracyjnie ją otworzył. Zatańczywszy palcem wśród pliku dokumentów, wyciągnął ten, którego szukał, wręczył go Myronowi i uśmiechnął się. Patrząc mu w oczy, Myron przypomniał sobie łeb wypchanego jelenia. Spojrzał na dokument. Przeczytał pierwszą linijkę, serce mu zabiło, sprawdził podpis.
– Co to jest?! – spytał.
Uśmiech skapywał z ust Franka Juniora niczym wosk ze świecy.
– To, co widzisz. Clu Haid zmienił agenta. Porzucił RepSport MB i przeszedł do TruPro.
Myron przypomniał sobie to, co usłyszał od Sophie Mayor w jej biurze – że nie ma żadnych podstaw prawnych.
– Nic nam nie powiedział – odparł.
– „Nam” czy tobie, Myron?!
– Co to ma znaczyć, do diabła?!
– Nie było cię tu. Może próbował cię zawiadomić. Może powiedział twojej partnerce.
– I przypadkiem natknął się na ciebie?
– Nie twoja sprawa, jak zdobywam klientów. Zadowolonych klientów nikt ci nie odbierze. Myron sprawdził w pamięci datę.
– Co za traf, FJ. – powiedział.
– Jaki?
– Taki, że dwa dni przed śmiercią Clu podpisał z tobą kontrakt.
– Masz rację, Myron. Choć nie nazwałbym tego trafem. Na moje szczęście świadczy to, że nie miałem powodu go zabić. W przeciwieństwie do ponętnej Esperanzy.
Myron zerknął na Wina. Patrzył na Hansa i Franza. Już oprzytomnieli i leżeli twarzami do podłogi, z rękami na głowach. Do baru co jakiś czas wchodzili klienci, lecz na widok dwóch leżących natychmiast się cofali. Inni, niespeszeni, mijali Hansa i Franza jak żebraków z Manhattanu.
– Sprytnie pomyślane – przyznał Myron.
– Co?
– Podpisanie kontraktu z Haigiem tuż przed jego śmiercią pozornie wyklucza cię z kręgu podejrzanych.
– Pozornie?
– Odwraca od ciebie uwagę, bo śmierć Clu niby godzi w twoje interesy.
– Ona godzi w moje interesy. Myron pokręcił głową.
– Clu wpadł na kontroli antynarkotykowej. Tym samym zerwał kontrakt. Trzydziestopięcioletni zawodnik, z kilkoma zawieszeniami na koncie? Jego wartość rynkowa spadła do zera.
– W przeszłości wychodził z tarapatów:
– Nie z takich. Był skończony.
– Byłby, gdyby pozostał w MB – odparł F.J. – Ale TruPro ma wpływy. Znaleźlibyśmy sposób na jego powrót do sportu.
Myron wątpił. Niemniej pojawiło się kilka interesujących pytań. Podpis Haiga wyglądał autentycznie, a kontrakt na prawdziwy. Może więc Clu rzeczywiście opuścił agencję, kiedy jej szef byczył się na Karaibach. Dlaczego? Och, z wielu powodów. Zrujnował sobie życie. To jasne, ale dlaczego przeszedł do TruPro? Przecież znał reputację Ache'ów. Wiedział, czym się zajmują. Dlaczego wybrał ich? Chyba że musiał.
Chyba że miał u nich dług. Myron pomyślał o dwustu tysiącach dolarów, które zniknęły. Clu był winien Juniorowi pieniądze? Wpadł w to tak głęboko, że musiał podpisać kontrakt z TruPro? Lecz jeżeli tak, to czemu nie wyjął większej sumy? Na koncie miał więcej.
A może wyglądało to znacznie prościej. Napytawszy sobie wielkiej biedy, Clu poszukał pomocy u swojego agenta. Ale agenta nie było. Poczuł się porzucony. Nie miał nikogo. W desperacji zwrócił się do starego kumpla, Billy'ego Lee Palmsa, lecz ten także za bardzo spaprał sobie życie, żeby pomóc komukolwiek. Tak więc Clu ponownie zaczął szukać.