Литмир - Электронная Библиотека

Hasan zaczynał pojmować: wraz z olśnieniem wróciła mu nadzieja. Był to daleki strzał, przypuszczenie, ale przypuszczenie logiczne. Rysowała się realna szansa, że zdoła ponownie dopaść Dicksteina.

Ashford wyglądał na zadowolonego z siebie.

– To był ładny kawałek rozumowania spekulatywnego – stwierdził. – Gdybym tak mógł je opublikować, z przypisami!

– Zastanawiam się – powiedział Hasan tęsknie. – Zastanawiam.

– Wracajmy do domu, robi się zimno.

Kiedy szli przez ogród, Hasan pomyślał, że nie nauczył się być taki jak Rostow; Ashford zastąpił mu po prostu Rostowa. Może jego dawna, pełna dumy niezależność odeszła już na zawsze. Było w tym coś niemęskiego. Zastanawiał się, czy inni fedaini nie czują podobnie i czy przypadkiem nie stąd właśnie bierze się ich krwiożerczość.

– Bieda w tym – powiedział Ashford – że nie sądzę, aby Cortone udzielił ci jakichkolwiek informacji, gdyby je nawet posiadał.

– A panu?

– Niby dlaczego miałby to zrobić? Z trudem mnie sobie przypomni. No, gdyby żyła Eila. Moglibyśmy ją wysłać z jakąś historyjką…

– Cóż… – Hasan pragnął, aby Eila przestała pojawiać się w rozmowie. – Będę musiał sam spróbować.

Kiedy po wejściu do domu spotkali w kuchni Suzę, spojrzeli na siebie tknięci jedną myślą: oto znaleźli odpowiedź.

***

Zanim obaj mężczyźni wrócili do domu, Suza zdołała nieomal przekonać samą siebie, że tam, w ogrodzie, przesłyszała się, kiedy zdawało się jej, iż mówią o zabiciu Nata Dicksteina. To było po prostu nierzeczywiste: ogród, rzeka, jesienne słońce, profesor i jego gość… morderstwo nie mieściło się w tym wszystkim, cały pomysł był równie fantastyczny jak niedźwiedź polarny na Saharze. Poza tym nasuwało się przekonujące psychologiczne wyjaśnienie omyłki: zamierzała oznajmić ojcu, że kocha Dicksteina i bała się jego reakcji – Freud potrafiłby prawdopodobnie powiedzieć, że w tym momencie zacznie sobie roić, iż ojciec knuje, aby zgładzić kochanka.

Prawie uwierzyła swojemu rozumowaniu, toteż udało się jej przywołać na twarz pogodny uśmiech i zapytała:

– Komu kawę? Świeżo zaparzona.

Ojciec pocałował ją w policzek.

– Nie wiedziałem, że już wróciłaś, moja droga.

– Przed chwilą. Już chciałam zacząć cię szukać. – Dlaczego wygaduję te kłamstwa?

– Nie znasz Jasifa Hasana. Byłaś malutka, kiedy należał do grona moich studentów.

Hasan ucałował jej dłoń i popatrzył na nią w taki sposób, w jaki zawsze czynili to ludzie, którzy znali kiedyś Eilę.

– Jesteś równie piękna, jak twoja matka – powiedział. W jego głosie nie pobrzmiewały nuty flirtu ani nawet pochlebstwa; tylko zdumienie.

– Jasif był u nas kilka miesięcy temu – oznajmił Ashford – tuż po wizycie jego rówieśnika, Nata Dicksteina. Poznałaś, jak sądzę, Dicksteina, ale nie było cię w domu, kiedy przyjechał Jasif.

– Czy te wizyty były ze sobą jakoś zzz… związane? – zapytała, przeklinając w duszy swój głos za to, że załamał się na ostatnim słowie.

Obaj mężczyźni popatrzyli na siebie.

– Istotnie, były – odpowiedział ojciec.

I wówczas pojęła, że to wszystko jest prawdą, że się nie przesłyszała, że zamierzają zabić jedynego człowieka, którego kochała. Czuła, że jest niebezpiecznie bliska zalania się łzami, więc odwróciła się od nich i zajęła filiżankami i spodkami.

– Chcę prosić, abyś coś zrobiła, moja droga – powiedział Ashford. – Coś bardzo ważnego, w imię pamięci twojej matki.

Dość, pomyślała. Ten koszmar nie może być już większy. Zaczerpnęła głęboko powietrza i zwróciła się twarzą do niego.

– Chcę, byś pomogła Jasifowi odnaleźć Nata Dicksteina – powiedział.

W tym momencie znienawidziła swojego ojca. W jednej chwili pojęła nagle, że jego miłość do niej była oszukańcza, że nigdy nie widział w niej człowieka, że wykorzystywał ją tak samo, jak kiedyś wykorzystywał matkę. Już nigdy się nim nie zaopiekuje, nigdy mu nie usłuży; przestanie się przejmować jego samopoczuciem, samotnością, potrzebami… W tym samym przebłysku zrozumienia i nienawiści zorientowała się, że kiedyś matka doszła do podobnego punktu; i że teraz ona zrobi to samo, co niegdyś Eila, i będzie nim gardzić.

Ashford ciągnął dalej:

– W Ameryce mieszka człowiek, który może znać miejsce pobytu Dicksteina. Chcę, byś pojechała do niego z Jasifem i zapytała, gdzie jest Nat.

Nie odpowiedziała. Hasan wziął jej puste spojrzenie za brak zrozumienia i zaczął wyjaśniać:

– Rozumiesz, ten Dickstein jest izraelskim agentem, działającym przeciwko naszemu narodowi. Musimy go powstrzymać. Cortone – ten człowiek z Buffalo – być może mu pomaga i w takim wypadku nie zechce pomóc nam. Ale przypomni sobie twoją matkę i może zechce z tobą współpracować. Możesz mu powiedzieć, że jesteście z Dicksteinem kochankami.

– Ha-ha! – śmiech Suzy był odrobinę histeryczny; miała nadzieję, że nie domyśla się prawdziwej przyczyny. Opanowała się z wysiłkiem i siedząc drętwo i nieruchomo, z obojętną twarzą, słuchała o rudzie uranu, o wtyczce na pokładzie “Coparellego”, o radionadajniku na “Strombergu”, o Mahmudzie i jego planie i o tym, jakie to wszystko ma znaczenie dla palestyńskiego ruchu wyzwoleńczego; w końcu ogarnęło ją prawdziwe odrętwienie i nie musiała już niczego udawać.

Wreszcie ojciec zapytał:

– No i co, moja droga, pomożesz? Zrobisz to?

Ze zdumiewającym dla niej samej opanowaniem obdarzyła ich zawodowym uśmiechem stewardesy, wstała ze stołka i powiedziała:

– To trochę dużo jak na jeden haust. Będę miała o czym myśleć w kąpieli.

I wyszła.

***

Kiedy oddzielona od nich zamkniętymi drzwiami łazienki leżała w gorącej wodzie, powoli wszystko zaczęło do niej docierać. A więc to właśnie musi zrobić Nathaniel, zanim będą mogli znowu się spotkać: uprowadzić statek. Potem, jak powiedział, nie spuści jej z oka przez dziesięć albo piętnaście lat… Co mogło oznaczać, że zamierza zrezygnować z pracy.

Lecz oczywiście, nie zrealizuje żadnego ze swych planów, ponieważ wiedzą o nich wrogowie. Rosjanin chce staranować statek Nata, Hasan natomiast – dokonać uprowadzenia przed nim i schwytać Nata w pułapkę. Tak czy owak, Dicksteinowi groziło niebezpieczeństwo; tak czy inaczej, pragnęli go zniszczyć. Suza mogłaby go ostrzec. Gdyby tylko wiedziała, gdzie przebywa.

Jakże mało znali ją ci mężczyźni siedzący na dole. Hasan po prostu uważał – jak każdy arabski szowinistyczny wieprz – że zrobi, co się jej każe. Ojciec wierzył, że stanie po stronie Palestyńczyków, ponieważ on, głowa rodziny stał po ich stronie. Nigdy nie rozumiał, co dzieje się w duszy córki: w gruncie rzeczy z żoną było tak samo. Eila zawsze umiała go zwieść; nigdy nie podejrzewał, że może być inna, niż na to wskazywały pozory.

Kiedy Suza uświadomiła sobie, co musi zrobić, znów ogarnęła ją zgroza. Ale ostatecznie istniał przecież sposób, w jaki mogła odnaleźć i ostrzec Nathaniela.

“Znajdź go” – oto czego oni od niej żądali.

Wiedziała, że potrafi ich oszukać, ponieważ zakładali z góry, że stoi po ich stronie, a tymczasem wcale tak nie było. Zrobi to, czego od niej oczekują. Odnajdzie Nata… aby go ostrzec. A może pogorszy w ten sposób sytuację? Aby odszukać Nathaniela, musi doprowadzić do niego i tamtych. Lecz jeśli nawet nie znajdzie go Hasan, Natowi nadal będzie groziło niebezpieczeństwo ze strony Rosjan. Natomiast ostrzeżony zdoła uniknąć obu zagrożeń. Istnieje również szansa, że uda się jej jakoś Hasana pozbyć, zanim dotrze do Nata.

Jakie było inne wyjście? Czekać, udawać, że nic się nie stało, liczyć na telefon, który może nigdy nie zadzwoni… Jej myśli – pojęła – biegły takim torem po części z pragnienia ponownego spotkania z Natem, po części zaś – z obawy, że Nat po porwaniu uranu zginie i że to jest jej ostatnia szansa. Były jednak również powody konkretne: jej bezczynność może wprawdzie pokrzyżować szyki Hasana, ale nie wyeliminuje Rosjan z ich planem.

65
{"b":"101331","o":1}