Литмир - Электронная Библиотека

Nie widywali się zbyt często, więc ich związek przeżywał wzloty i upadki, których przedtem żadne z nich nie doświadczyło. Wszystko układało się dobrze, gdy byli razem, ale gdy tylko się rozstawali, działo się źle. Zwłaszcza Garrętt nie potrafił sobie poradzić z powodu dzielącej ich odległości. Dobre samopoczucie, które nie opuszczało go, gdy przebywał z Teresą, utrzymywało się jeszcze przez kilka dni po powrocie do domu. Potem ogarniało go coraz silniejsze przygnębienie na myśl o czekających go tygodniach bez niej.

Pragnął spędzać jak najwięcej czasu z Teresą. Minęło lato, więc teraz było mu łatwiej wyrwać się z domu. Niewiele miał do roboty w sklepie, mimo iż większość pracowników wyjechała. Teresa była zajęta głównie z powodu Kevina. Garrętt chciał częściej przyjeżdżać do Bostonu, ale ona nie miała dość czasu, by go gościć. Niejednokrotnie proponował, że odwiedzi Teresę, ale z jakichś powodów wyjazd nie dochodził do skutku.

Wiedział, że w innych związkach bywały trudniejsze sytuacje. Ojciec opowiedział mu, że kiedyś przez kilka miesięcy nie widywał żony. Pojechał do Korei, gdzie służył dwa lata w piechocie morskiej. Kiedy łowienie krewetek przestało przynosić dochody, zaczął pracować na frachtowcach pływających do Ameryki Południowej. Czasami taki rejs trwał kilka miesięcy. W tych czasach jego rodzice mogli tylko pisać do siebie listy, które na dodatek nie przychodziły zbyt często. Garrętt i Teresa nie znajdowali się w aż tak trudnej sytuacji, ale to nie polepszało jego nastroju.

Uświadomił sobie, że dzieląca ich odległość to istotny problem, w dodatku nic nie wskazywało, że w najbliższej przyszłości coś się zmieni. W grę wchodziły tylko dwa rozwiązania – albo on się przeprowadzi, albo ona. Bez względu na punkt widzenia i bez względu na to, jak bardzo im na sobie zależało, rzecz sprowadzała się do takiej alternatywy.

Zdawał sobie sprawę, że Teresa myśli podobnie, ale oboje nie chcieli o tym mówić. Było im łatwiej nie poruszać tego tematu, bo w ten sposób nie musieli wkraczać na drogę, z której nie było już odwrotu.

Jedno z nich musiało radykalnie zmienić swoje życie.

Które?

W Wilmington Garrett miał własną firmę, żył po swojemu, tak jak chciał. Odwiedziny w Bostonie były miłym urozmaiceniem, ale nie czuł się tu jak u siebie w domu. Do tej pory nie brał pod uwagę zmiany miejsca zamieszkania. Tutaj był jego ojciec. Starzał się i powoli lata dawały o sobie znać. Garrett był dla niego wszystkim.

Z drugiej strony Teresę wiele rzeczy zatrzymywało w Bostonie. Co prawda jej rodzice mieszkali gdzie indziej, ale w Bostonie Kevin chodził do szkoły, a ona miała dobrą pracę w jednej z ważniejszych gazet i sporą grupę przyjaciół, których musiałaby porzucić. Walczyła, aby zdobyć obecną pozycję. Gdyby wyjechała z Bostonu, prawdopodobnie musiałaby zaczynać od nowa. Czy mogłaby to zrobić i nie czuć do niego żalu?

Garrett nie chciał się nad tym zastanawiać. Skupił się na miłości do Teresy. Pocieszał się, że jeśli są sobie przeznaczeni, znajdą sposób, by pozostać razem.

W głębi duszy wiedział, że nie będzie im łatwo. Nie chodziło tylko o dzielącą ich odległość. Po przyjeździe z drugiej wyprawy do Bostonu kazał powiększyć i oprawić zdjęcie Teresy. Postawił je na nocnym stoliku obok fotografii Catherine. W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że mimo wszystko zdjęcia Teresy nie powinien trzymać w sypialni. Przez kilka dni przestawiał je z miejsca na miejsce, ale to nie pomogło. Miał wrażenie, że śledzi go spojrzenie Catherine. To śmieszne – powtarzał w duchu i znowu stawiał fotografię gdzie indziej. Po pewnym czasie wsunął zdjęcie Teresy do szuflady i sięgnął po portret Catherine. Westchnął ciężko, usiadł na łóżku i popatrzył na twarz żony.

– Nie mieliśmy takich kłopotów – szepnął i przesunął palcem po jej policzku. – Między nami wszystko wydawało się takie proste, prawda?

Po chwili uświadomił sobie, że żona mu nie odpowie. Przeklął własną głupotę i wyciągnął z szuflady zdjęcie Teresy.

Wpatrywał się w oba portrety dłuższą chwilę. Nagle zrozumiał, dlaczego tak mu ciężko. Kochał Teresę bardziej, niż wydawało mu się to możliwe… i nadal kochał Catherine…

Czy to możliwe, żeby kochał obie jednocześnie?

– Nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania – powiedział Garrett.

Była połowa listopada, za dwa tygodnie wypadało Święto Dziękczynienia. Teresa wybierała się z Kevinem do rodziców. Wszystko zorganizowała tak, aby móc pojechać też do Garretta i spędzić z nim trochę czasu. Upłynął miesiąc od ostatniego spotkania.

– Ja też już się cieszę. Obiecałeś mi, że wreszcie poznam twojego ojca.

– Zamierza przygotować u siebie wcześniejszą świąteczną kolację. Ciągle mnie pyta, co lubisz. Chyba chce zrobić na tobie dobre wrażenie.

– Powiedz mu, żeby się nie kłopotał. Cokolwiek przygotuje, będzie dobrze.

– Stale mu to powtarzam, ale widzę, że okropnie się denerwuje.

– Dlaczego?

– Ponieważ będziesz naszym pierwszym gościem. Od lat w tym dniu jadamy kolację tylko we dwójkę.

– Czy burzę rodzinną tradycję?

– Nie. Lubię myśleć, że tworzymy nową. Poza tym sam to zaproponował, pamiętasz?

– Jak sądzisz, czy on mnie polubi?

– Wiem, że tak.

Kiedy Jeb dowiedział się o przyjeździe Teresy, poczynił specjalne przygotowania. Najpierw wynajął sprzątaczkę, która przez dwa dni doprowadzała mały domek do idealnego porządku. Kupił nową koszulę i krawat. Gdy wyszedł z sypialni w nowym stroju, zauważył zdumioną minę syna.

– Jak wyglądam?

– Doskonale, ale dlaczego założyłeś krawat?

– To nie dla ciebie, to na kolację w ten weekend.

Garrett wpatrywał się w ojca bez słowa, z kąśliwym uśmieszkiem na twarzy.

– Chyba nigdy w życiu nie widziałem cię w krawacie.

– Nosiłem krawaty już wcześniej. Po prostu tego nie zauważyłeś.

– Nie musisz zakładać krawata tylko dlatego, że przyjeżdża Teresa.

– Wiem o tym – odparł cierpko. – Uznałem, że w tym roku wystąpię w krawacie.

– Denerwujesz się spotkaniem z nią?

– Nie.

– Tato, nie musisz udawać kogoś, kim nie jesteś. Ani przez chwilę nie wątpię, że Teresa polubi cię bez względu na to, jak będziesz ubrany.

– Co nie oznacza, że nie mogę ubrać się porządnie dla twojej przyjaciółki, prawda?

– Nie.

– To załatwiliśmy tę sprawę. Nie pokazałem się w tym stroju, żeby prosić cię o radę. Chciałem tylko wiedzieć, czy dobrze wyglądam.

– Wyglądasz doskonale.

– To dobrze.

Jeb zawrócił do sypialni, po drodze wyciągając koszulę ze spodni i rozluźniając węzeł krawata. Garrett odprowadzał go spojrzeniem. Po chwili usłyszał, że ojciec go woła.

– O co chodzi?

Ojciec wyjrzał zza drzwi.

– Będziesz w krawacie?

– Nie zamierzałem go zakładać.

– Zmień zamiary. Nie chcę, żeby Teresa odkryła, że wychowałem kogoś, kto nie umie się przyzwoicie ubrać.

** ** **

Na dzień przed przyjazdem Teresy Garrett pomógł ojcu w ostatnich przygotowaniach. Skosił trawnik, podczas gdy Jeb rozpakował porcelanę, którą dostał w prezencie ślubnym. Rzadko jej używał. Poszukał srebrnych sztućców, co wcale nie było łatwym zadaniem. Znalazł w kredensie obrus i wrzucił go do pralki. W tym momencie Garrett wszedł do domu. Wyjął z kredensu szklankę.

– O której przyjeżdża? – usłyszał głos ojca.

Garrett nalał sobie wody i obejrzał się przez ramię.

– Samolot przylatuje o dziesiątej. Powinniśmy być tutaj około jedenastej.

– O której będzie chciała coś zjeść?

– Nie wiem.

Jeb wrócił do kuchni.

– Nie spytałeś?

– Nie.

– To skąd będę wiedział, kiedy wstawić indyka do pieca?

Garrett upił łyk wody.

– Zaplanuj, że zjemy po południu. Każda pora będzie odpowiednia.

– Nie sądzisz, że powinieneś zadzwonić i spytać ją o to?

– Nie uważam, aby to było konieczne. To nic ważnego.

– Może dla ciebie, ale ja spotykam ją po raz pierwszy. Nie chcę się stać bohaterem rodzinnych anegdot, gdy się pobierzecie.

46
{"b":"101275","o":1}