– Ależ tak. Jesteś piękna, czuła, inteligentna, umiesz mnie rozśmieszyć i jesteś wspaniałą matką. Gdy uwzględni się fakt, że jesteś sławna, to nie przychodzi mi do głowy nikt, kto mógłby ci dorównać.
Głaskała go po ramieniu.
– Obawiam się, że patrzysz na mnie przez różowe okulary, chociaż mi się to podoba.
– Uważasz, że przesadzam?
– Nie… przecież do tej pory widziałeś tylko moje dobre strony.
– Nie wiedziałem, że masz inne – powiedział, obejmując jej ramiona. – Obie strony wyglądają bardzo przyjemnie.
Roześmiała się głośno.
– Wiem, o co ci chodzi. Jeszcze nie widziałeś mojej ciemnej strony.
– Nie masz ciemnej strony.
– Naturalnie, że mam. Tak jak wszyscy. Znika, gdy jesteś przy mnie.
– Mogłabyś opisać tę ciemną stronę?
Zamyśliła się na chwilę.
– Na początek: jestem uparta. Bywam złośliwa, gdy mnie coś rozzłości. Wybucham i wyrzucam z siebie to, co pierwsze przychodzi mi do głowy, i wierz mi, to nie jest miłe. Mam również skłonność do mówienia innym tego, co o nich myślę, nawet wtedy, gdy wiem, że najlepiej byłoby po prostu wyjść.
– To jeszcze nie jest tragedia.
– Jeszcze nie znalazłeś się w zasięgu ognia.
– Nie szkodzi.
– Powiedzmy to inaczej. Kiedy odkryłam, że David ma romans, wyzywałam go od najgorszych, posługując się najbardziej ordynarnymi słowami.
– Zasłużył sobie na to.
– Ale nie jestem pewna, czy powinien dostać wazonem.
– Rzuciłaś w niego?
Skinęła głową.
– Powinieneś zobaczyć jego minę. Nigdy mnie takiej nie oglądał.
– Co zrobił?
– Nic. Chyba był zbyt wstrząśnięty. Zwłaszcza gdy zaczęłam od talerzy. Tamtej nocy opróżniłam niemal cały kredens.
Uśmiechnął się z podziwem.
– Nie wiedziałem, że bywasz jędzą.
– Wyrosłam na środkowym zachodzie. Nie narażaj mi się, przystojniaku.
– Nie będę.
– To dobrze. Teraz mam lepsze oko.
– Zapamiętam.
Zanurzyli się głębiej w ciepłej wodzie. Garrett przesuwał gąbką po ciele Teresy.
– Nadal uważam, że jesteś idealna – wyszeptał.
Zamknęła oczy.
– Mimo mojej ciemnej strony?
– Zwłaszcza z ciemną stroną. To dodatkowy ekscytujący element.
– Cieszę się, bo tobie też nic nie brakuje.
`ty
Szybko minęły im wspólne dni. Rano Teresa wychodziła na kilka godzin do redakcji, potem spędzała popołudnia z Garrettem. Wieczorami zamawiali jedzenie do domu albo szli do jednej z małych restauracyjek, których było pełno w sąsiedztwie. Czasami wypożyczali film, ale zazwyczaj spędzali czas, całą uwagę skupiając wyłącznie na sobie.
W piątek wieczorem zadzwonił z obozu Kevin. Podekscytowany, oznajmił, że dostał się do pierwszej drużyny. Oznaczało to, że będzie grał w meczach wyjazdowych, rozgrywanych podczas weekendów. Teresa była szczęśliwa ze względu na syna. Zaskoczył ją, gdy poprosił, żeby oddała słuchawkę Garrettowi. Ten wysłuchał uważnie opowieści o wydarzeniach ostatniego tygodnia i pogratulował Kevinowi. Teresa otworzyła butelkę wina i aż do świtu we dwójkę świętowali sukces jej syna.
W niedzielny poranek – dzień wyjazdu Garretta – zjedli późne śniadanie z Deanną i Brianem. Garrett natychmiast zrozumiał, dlaczego Teresa tak uwielbia Deannę. Była jednocześnie czarująca i zabawna. Stwierdził potem, że śmiał się niemal przez cały posiłek. Deanna wypytywała go o żagle i nurkowanie, a Brian zastanawiał się nad założeniem własnej firmy, żeby móc wreszcie w spokoju pograć w golfa.
Teresa była zadowolona, że tak dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Po śniadaniu Deanna z Teresą przeprosiły panów na chwilę i poszły do łazienki.
– Co o nim sądzisz? – spytała z niecierpliwością Teresa.
– Wspaniały – przyznała Deanna. – W rzeczywistości jest przystojniejszy niż na zdjęciach, które przywiozłaś.
– Wiem. Zapiera mi dech w piersiach, kiedy na niego patrzę.
Deanna wzburzyła lekko włosy, żeby wyglądało, że jest ich więcej.
– Jak ci minął ten tydzień? Czy tak jak się spodziewałaś?
– Nawet lepiej.
Deanna rozpromieniła się w uśmiechu.
– Widać wyraźnie, że mu na tobie zależy. Gdy patrzę na was, dochodzę do wniosku, że przypominacie Briana i mnie. Pasujecie do siebie.
– Naprawdę tak uważasz?
– Nie mówiłabym ci tego, gdybym tak nie sądziła. – Deanna wyjęła szminkę z torebki i zaczęła malować usta. – Jak mu się spodobał Boston? – spytała wprost.
Teresa również zaczęła się malować.
– Nie jest przyzwyczajony do dużego miasta, ale chyba dobrze się bawił. Sporo zwiedził.
– Powiedział coś konkretnie?
– Nie… dlaczego pytasz? – Teresa spojrzała z zaciekawieniem na przyjaciółkę.
– Zastanawiałam się właśnie – odparła Deanna – czy powiedział coś, co pozwoli ci oczekiwać, że przeprowadzi się tutaj, gdy go o to poprosisz.
Teresa unikała nawet myślenia o tym.
– Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy – przyznała w końcu.
– A zamierzałaś porozmawiać?
Odległość to jest problem, ale chodzi o coś jeszcze, prawda? – odezwał się głos wewnętrzny. Jeszcze nie chciała o tym myśleć. Potrząsnęła przecząco głową.
– Nie wiem, czy to odpowiednia pora. Chyba jeszcze nie. – Umilkła, zbierając myśli. – Wiem, że musimy o tym porozmawiać, ale sądzę, że nie znamy się jeszcze dostatecznie dobrze, aby podejmować decyzje dotyczące naszej wspólnej przyszłości. Ciągle jeszcze się poznajemy.
Deanna przyglądała się jej podejrzliwie.
– Ale znasz go dostatecznie dobrze, żeby się w nim zakochać?
– Tak – przyznała Teresa.
– Zatem doskonale wiesz, że zbliża się czas podejmowania decyzji, bez względu na to, czy jesteś gotowa się z tym zmierzyć, czy nie.
Teresa nie odpowiadała przez chwilę.
– Wiem – odparła.
Deanna położyła jej rękę na ramieniu.
– Co zrobisz, gdy będziesz musiała wybierać pomiędzy opuszczeniem Bostonu a utratą Garrettta?
Teresa zastanawiała się już nad konsekwencjami takiego wyboru.
– Doprawdy nie wiem – powiedziała cicho i spojrzała niepewnie na przyjaciółkę.
– Mogę udzielić ci rady?
Teresa skinęła głową. Wyszły z łazienki. Deanna wzięła ją pod ramię i pochyliła się tak, żeby nikt niepowołany nie usłyszał jej słów.
– Bez względu na to, jaką decyzję podejmiesz, musisz iść dalej przez życie, nie oglądając się wstecz. Jeśli jesteś pewna, że Garrett może dać ci taką miłość, jakiej potrzebujesz i jaka cię uszczęśliwi, zrób wszystko, żeby go zatrzymać. Prawdziwa miłość to rzadki skarb, a tylko ona nadaje życiu sens.
– Jednak czy to samo nie dotyczy również Garretta? Czy i on nie powinnien czegoś poświęcić?
– Oczywiście.
– Co teraz?
– Problem nie zniknął. Musisz się nad nim zastanowić.
Przez następne dwa miesiące ich związek na odległość rozwijał się w kierunku, którego nie spodziewali się ani Teresa, ani Garrett, ale który powinni byli przewidzieć.
Zmienili plany zawodowe i udało im się spotkać jeszcze trzykrotnie, za każdym razem podczas weekendu. Raz Teresa poleciała do Wilmington, żeby pobyć z Garrettem sam na sam. Prócz jednego wieczoru, gdy wybrali się na żagle, nie wychodzili z domu. Garrett dwukrotnie przyjeżdżał do Bostonu. Spędził wtedy więcej czasu z Kevinem niż z Teresą, ale to mu nie przeszkadzało. Chodził z chłopcem na mecze piłki nożnej. Stwierdził potem, że gra wciągnęła go bardziej, niż się spodziewał, choć po raz pierwszy wystąpił w roli kibica.
– Jak to możliwe, że to cię nie ekscytuje? – zapytał Teresę podczas jednej z najbardziej nerwowych sytuacji na boisku.
– Poczekaj, aż obejrzysz kilkaset meczów. Jestem pewna, że wtedy sam sobie odpowiesz na to pytanie – odparła żartobliwym tonem.
Kiedy spotykali się, cały świat przestawał istnieć. Kevin jak zwykle w weekendy spędzał noc u kolegi, więc zostawali sami, przynajmniej na trochę. Całymi godzinami rozmawiali, śmiali się, przytulali i kochali się, próbując nadrobić tygodnie spędzone z dala od siebie. Jednak żadne z nich nie poruszyło tematu przyszłości ich związku. Żyli chwilą, niepewni, czego mają oczekiwać następnym razem. Tak naprawdę to byli pewni tylko swojej miłości.