– Morze wyrzuciło list na plażę – wyjaśniła. – Chyba musiałeś się z tym liczyć, że ktoś je znajdzie. Nie podałam waszych imion – dodała.
– Ale wydrukowałaś go w gazecie… – mówił tak, jakby nie mógł w to uwierzyć.
– Garrett… ja…
– Nic nie mów! – przerwał jej z gniewem. Popatrzył na listy, potem spojrzał na Teresę takim wzrokiem, jakby zobaczył ją po raz pierwszy. – Okłamałaś mnie.
– Nie kłamałam…
Nie słuchał jej.
– Okłamałaś mnie – powtórzył. – Przyjechałaś specjalnie po to, żeby mnie odnaleźć. Dlaczego? Po to, aby napisać następny tekst? O to chodziło?
– Nie.
– Więc o co?
– Po przeczytaniu twoich listów… chciałam cię poznać.
Nie rozumiał, o czym mówiła. Spojrzenie pełne bólu, przenosił z listów na nią.
– Okłamałaś mnie – powiedział po raz trzeci. – Wykorzystałaś mnie.
– Nie.
– Wykorzystałaś! – krzyknął. Trzymał listy przed sobą, jakby Teresa nigdy ich nie widziała. – Były moje! Moje myśli, uczucia, moje próby pogodzenia się ze stratą żony. Moje, a nie twoje.
– Nie chciałam cię zranić.
Patrzył na nią kamiennym wzrokiem, zaciskając mocno szczęki.
– Co za obrzydliwy plan – powiedział wreszcie, nie dając Teresie dojść do słowa. – Wykorzystałaś moją miłość do Catherine i próbowałaś skierować ją ku sobie… Myślałaś, że ponieważ kochałem Catherine, pokocham także i ciebie?
Teresa zbladła, zabrakło jej słów.
– Zaplanowałaś to od początku, prawda? – Przesunął ręką przez włosy. – Zastawiłaś na mnie pułapkę.
– Garrett… przyznaję, chciałam cię poznać. Listy były takie piękne… Chciałam zobaczyć mężczyznę, który je napisał. Nie wiedziałam, dokąd to mnie zaprowadzi. Niczego nie planowałam. – Chwyciła go za rękę. – Kocham cię, Garrett. Musisz mi uwierzyć.
Wyrwał rękę i odsunął się od niej.
– Jakim ty jesteś człowiekiem?
– To nie tak – zaprotestowała. Jego słowa bolały.
Nie usłyszał jej odpowiedzi.
– Dałaś się ponieść jakiejś potwornej, wynaturzonej wyobraźni…
Tego było dla niej za wiele.
– Przestań! – zawołała ze złością. – W ogóle mnie nie słuchałeś. – Poczuła łzy napływające do oczu.
– Dlaczego miałbym cię słuchać? Kłamałaś od pierwszej chwili, kiedy cię poznałem!
– Nie kłamałam! Po prostu nie powiedziałam ci o listach!
– Wiedziałaś, że to nie w porządku!
– Nie, wiedziałam, że nie zrozumiesz – odparła, próbując się opanować.
– Wszystko doskonale rozumiem. Zrozumiałem, jaka jesteś!
– Nie bądź taki.
– Jaki? Wściekły? Urażony? Odkryłem w tej chwili, że to wszystko było jakąś piekielną grą, a teraz chcesz, żebym przestał!
– Zamknij się! – krzyknęła. Poddała się ogarniającemu ją gniewowi.
Znieruchomiał i patrzył na nią bez słowa. Po chwili zaczął mówić łamiącym się głosem.
– Wydaje ci się, że rozumiesz, co łączyło Catherine i mnie, ale tak nie jest. Nieważne, ile listów przeczytasz, nieważne, jak długo będziesz mnie znała. Nigdy nie zrozumiesz. Łączyło nas coś rzeczywistego. Była rzeczywista… – Urwał. Spojrzał na Teresę, jakby była zupełnie obcą osobą. Potem powiedział coś, co zabolało ją bardziej niż wszystkie gniewne słowa, które usłyszała przedtem. – Nigdy nawet nie zbliżyliśmy się do tego, co łączyło mnie z Catherine.
Nie czekał na jej odpowiedź. Minął ją i chwycił swoją walizkę, pośpiesznie wrzucił wszystko do środka i zasunął suwak. Teresa chciała go zatrzymać, ale znieruchomiała, słysząc jego głos.
– Te listy należą do mnie. Zabieram je.
Nagle zrozumiała, co chce zrobić.
– Dlaczego odchodzisz?
– Nawet nie wiem, kim jesteś – odparł, obrzucając ją wrogim spojrzeniem.
Bez słowa odwrócił się i wyszedł.
Rozdział dwunasty
Garrett wypadł z mieszkania Teresy, nie bardzo wiedząc, dokąd się udać. Złapał taksówkę i pojechał na lotnisko. Niestety, nie było już biletów na samolot, czekała go więc noc w poczekalni, bezsenna, ponieważ nadal przepełniał go gniew. Godzinami wędrował po porcie lotniczym, od czasu do czasu zatrzymując się przed witrynami zamkniętych na noc sklepów i zaglądając za barierki ograniczające ruch podróżnych.
Rano udało mu się dostać na pierwszy samolot i około jedenastej był już w domu. Poszedł prosto do sypialni i położył się, ale nie mógł zasnąć, rozpamiętując wydarzenia poprzedniego wieczoru. Na próżno próbował usnąć, wreszcie dał sobie spokój. Wstał, wziął prysznic, ubrał się, po czym znowu usiadł na łóżku. Dłuższy czas patrzył na fotografię Catherine. Potem zaniósł ją do saloniku i postawił na stole, na którym leżały listy. W czasie rozmowy z Teresą był wstrząśnięty. Teraz ze zdjęciem Catherine przed sobą zaczął je czytać spokojnie i wolno. Obecność Catherine wypełniła pokój.
– Hej, myślałem, że zapomniałaś o naszej randce! – zawołał do Catherine, która szła nabrzeżem z siatką pełną zakupów.
Catherine uśmiechnęła się, chwyciła Garretta za rękę i z jego pomocą weszła na pokład.
– Nie zapomniałam, tylko miałam coś do załatwienia.
– Co?
– Wizytę u lekarza.
Wziął jej z ręki siatkę i odłożył na bok.
– Wszystko w porządku? Wiem, że ostatnio nie czułaś się zbyt dobrze…
– Nic mi nie jest – przerwała mu szybko. – Ale dziś wieczorem nie mam ochoty żeglować.
– Coś się stało?
Catherine uśmiechnęła się łagodnie. Pochyliła się i z siatki wyciągnęła małą paczuszkę. Garrett przyglądał się, jak ją rozpakowuje.
– Zamknij oczy, a wszystko ci opowiem.
Trochę niepewny, Garrett zrobił to, o co go poprosiła. Słyszał szelest papieru.
– Teraz możesz otworzyć oczy.
Catherine trzymała w ręku niemowlęcą koszulkę.
– Co to jest? – spytał, jeszcze nie rozumiejąc.
Na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech.
– Jestem w ciąży – oznajmiła z zachwytem.
– W ciąży?
– Tak, oficjalnie od ośmiu tygodni.
– Od ośmiu tygodni?
Skinęła głową.
– Musiałam zajść w ciążę, gdy ostatnim razem pływaliśmy jachtem.
Garrett wziął koszulkę i trzymał ją przed sobą. Potem pochylił się i przytulił Catherine mocno do siebie.
– Nie mogę w to uwierzyć.
– Ale to prawda.
Uśmiechnął się szeroko, gdy wreszcie nowina w pełni do niego dotarła.
– Jesteś w ciąży.
Zamknęła oczy i szepnęła mu do ucha:
– Będziesz ojcem.
Garretta wyrwało z zamyślenia skrzypnięcie drzwi. Do saloniku zajrzał ojciec.
– Zobaczyłem przed domem twoją ciężarówkę. Chciałem się upewnić, czy wszystko w porządku. Nie spodziewałem się ciebie przed wieczorem. – Garrett milczał, więc ojciec podszedł bliżej i natychmiast zauważył na stole zdjęcie Catherine. – Dobrze się czujesz, synu?
To pytanie zerwało tamę. Garrett wyrzucał z siebie zdanie po zdaniu. Opowiedział ojcu o wszystkim. O snach, które go dręczyły, o listach wysyłanych w butelkach, o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru. Niczego nie pominął. Kiedy skończył, ojciec wyjął z ręki Garretta listy.
– Musiał to być dla ciebie prawdziwy wstrząs – stwierdził Jeb, zerkając na kartki. Był zaskoczony, że syn nigdy mu nie wspomniał o listach. – Nie sądzisz, że byłeś dla niej za surowy?
Garrett ze znużeniem pokręcił głową.
– Wiedziała o mnie wszystko i nic mi nie powiedziała. Wszystko sobie zaplanowała.
– To nie tak – zaprzeczył Jeb. – Mogła przyjechać tu po to, żeby cię poznać, ale nie mogła cię zmusić, żebyś się w niej zakochał. Zrobiłeś to sam.
Garrett odwrócił spojrzenie od ojca i popatrzył na fotografię.
– Nie sądzisz, że postąpiła źle, ukrywając to przede mną?
Jeb westchnął. Nie chciał odpowiadać na to pytanie. Spróbował z innej strony.
– Dwa tygodnie temu, kiedy siedzieliśmy na molo, powiedziałeś, że chcesz się z nią ożenić, bo ją kochasz, pamiętasz?
Garrett przytaknął.
– Dlaczego to się zmieniło?
– Już ci mówiłem.
– Tak, wyjaśniłeś mi powody – przerwał mu Jeb, nim dokończył zdanie – ale nie byłeś wobec mnie całkiem szczery. Ani ze mną, ani z Teresą, ani nawet z samym sobą. To pewne, że Teresa powinna była powiedzieć ci o tych listach i prawdopodobnie by to zrobiła. Ale nie dlatego jesteś taki zły. Jesteś zły, ponieważ zmusiła cię, żebyś zdał sobie sprawę z czegoś, do czego nie chciałeś się przyznać.