Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Skinęła głową i otarła łzę.

– Mam dla ciebie coś jeszcze, Aniu. – Otworzyła szufladę obok mojego kolana i wyciągnęła z niej zawiniątko. – Coś, dzięki czemu nie zapomnisz, że zawsze będziesz moją małą córeczką.

Rozwiązałam sznurek, ciekawa, co ujrzę w środku. Była to matrioszka z uśmiechniętą twarzą mojej zmarłej babci. Popatrzyłam na matkę, wiedząc, że ona ją pomalowała. Roześmiała się i kazała mi otworzyć matrioszkę i poszukać mniejszej laleczki. Przekręci – łam lalkę i znalazłam wewnątrz drugą, z ciemnymi włosami i bursztynowymi oczami. Rozbawił mnie ten żart, domyśliłam się już, że następna laleczka będzie miała rudoblond włosy i niebieskie oczy. Kiedy jednak ujrzałam piegi na jej buzi, zachichotałam. W tej laleczce znalazłam jeszcze mniejszą i znowu zerknęłam na matkę.

– Twoja córka, a moja wnuczka – wyjaśniła. – A w niej jeszcze jedna maleńka lalka.

Poskładałam matrioszki i ustawiłam je na toaletce, myśląc o naszej wielopokoleniowej odysei i żałując, że nie możemy na zawsze zatrzymać tej chwili.

Potem, w kuchni, matka postawiła przede mną pieróg z jabłkami. Już miała go pokroić, kiedy usłyszałyśmy skrzypienie drzwi. Spojrzałam na zegarek i od razu się domyśliłam, że wrócił generał.

Długo stał na progu, zanim wszedł. Kiedy w końcu dotarł do kuchni, zachwiał się. Jego twarz miała niezdrowy kolor. Matka zapytała, czy jest chory, ale nie odpowiedział, tylko runął na krzesło i oparł głowę na złożonych rękach. Przerażona matka wstała i kazała mi przynieść ciepłą herbatę i chleb. Postawiłam je przed generałem, a on popatrzył na mnie przekrwionymi oczami.

Przeniósł spojrzenie na mój urodzinowy pieróg i wyciągnął rękę, niezręcznie klepiąc mnie po głowie. Gdy się odezwał, poczułam woń alkoholu.

– Jesteś moją córeczką. – Odwrócił się do matki i ze łzami spływającymi po policzkach powiedział: – A ty moją żoną.

Odchylił się na krześle i przywrócił do porządku, wycierając twarz wierzchem dłoni. Matka podała mu herbatę, upił łyk i wziął kawałek chleba. Miał twarz ściągniętą z bólu, po chwili jednak się odprężył i westchnął, jakby podjął jakąś decyzję. Wstał od stołu i odwrócił się do matki, pokazując na migi, jak uderzyła go rączką od łopaty, gdy odkryła jego tajemną saunę. Roześmiał się, matka popatrzyła na niego ze zdumieniem, a po chwili mu zawtórowała.

Powoli, po rosyjsku, spytała go, gdzie pracował przed wojną, czy zawsze był generałem. Przez chwilę wydawał się zmieszany, a następnie przyłożył palec do nosa.

– Ja? – zapytał.

Matka przytaknęła i powtórzyła pytanie.

Pokręcił głową i zamknął za sobą drzwi, mamrocząc po rosyjsku z doskonałym akcentem, niczym rodowity Rosjanin:

– Przed tym całym szaleństwem byłem aktorem. Teatralnym.

Następnego ranka generał zniknął. Do kuchennych drzwi przybito kartkę zapisaną starannym rosyjskim. Najpierw przeczytała ją matka, dwukrotnie wodząc po niej przestraszonym wzrokiem, a potem ja.

Generał nakazał nam spalić wszystko, co pozostawił w garażu, także tę wiadomość. Stwierdził, że naraził nasze życie na wielkie niebezpieczeństwo, choć pragnął jedynie nas chronić. Kazał nam zniszczyć ślady jego obecności, dla naszego własnego bezpieczeństwa.

Pobiegłyśmy do Pomerancewów. Borys rąbał drzewo, ale przerwał na nasz widok, wycierając pot z ogorzałej twarzy, i zapędził nas do domu.

Olga siedziała przy piecu i gniotła w palcach robótkę na drutach. Na nasz widok zerwała się z krzesła.

– Słyszałyście? – zapytała z pobladłą twarzą. – Idą Sowieci. Japończycy się poddali.

Te słowa najwyraźniej wstrząsnęły matką.

– Sowieci czy Amerykanie? – W jej głosie zabrzmiał niepokój.

W głębi duszy wolałam, żeby wyzwolili nas uśmiechnięci Amerykanie ze swoimi kolorowymi flagami. Olga jednak potrząsnęła głową.

– Sowieci – zaszlochała. – Przyjdą pomóc komunistom.

Matka wręczyła jej list od generała.

– Mój Boże! – powiedziała Olga po przeczytaniu. Opadła na krzesło i podała kartkę mężowi.

– Mówił dobrze po rosyjsku? – spytał Borys. – Nie wiedziałaś?

Zaczął opowiadać o swoim dawnym przyjacielu w Szanghaju, kimś, kto mógłby nam pomóc. Tam zmierzali Amerykanie, matka i ja powinnyśmy natychmiast wyjechać. Matka zapytała, czy Borys i Olga też wyjadą, na co przecząco potrząsnął głową.

– Lina, co mogą zrobić takim starym jak my? – zażartował.

– Córka pułkownika białej gwardii to o wiele bardziej smakowity kąsek. Musisz jak najszybciej zabrać stąd Anię.

Borys narąbał nam drzewa. Po rozpaleniu ogniska wrzuciłyśmy do niego list, a także posłanie generała i jego przybory do jedzenia. Obserwowałam twarz matki i czułam się równie samotna jak ona.

Kremowałyśmy towarzysza, kogoś, kogo nie znałyśmy ani nie rozumiałyśmy, niemniej towarzysza. Matka już zamykała garaż, kiedy zauważyła kufer. Stał w kącie, ukryty pod pustymi workami. Wyciągnęłyśmy go z kryjówki. Był zabytkowy, przepięknie zdobiony podobiznami starca z długimi wąsami i wachlarzem, wpatrzonego w niebo nad stawem. Matka siekierą rozbiła zamek i wspólnie uniosłyśmy wieko. W środku leżał złożony mundur generała. Podniosła go, pod nim ujrzałam ozdobną kurtkę oraz sztuczne wąsy i brodę, kosmetyki do makijażu, szkła w grubych oprawkach i egzemplarz Kieszonkowego atlasu Chin owinięty w starą gazetę. Matka popatrzyła na mnie ze zdumieniem. Nic nie powiedziałam. Miałam nadzieję, że jeśli nie zdradzę sekretu generała, będziemy bezpieczne.

Gdy już wszystko spaliłyśmy, zasypałyśmy ognisko, uklepując ziemię łopatami.

Udałyśmy się do biura naczelnika okręgu, żeby zdobyć pozwolenie na wyjazd do Dairen, skąd miałyśmy nadzieję popłynąć do Szanghaju. Na korytarzach i klatce schodowej czekały dziesiątki innych Rosjan, a także trochę cudzoziemców i Chińczyków. Wszyscy rozmawiali o radzieckiej armii, o tym, że jej część już jest w Harbinie i wyłapuje białych. Starsza pani obok wyznała mojej matce, że jej japońscy sąsiedzi popełnili samobójstwo w obawie przed zemstą Chińczyków. Matka zapytała, dlaczego Japończycy zdecydowali się poddać. Staruszka wzruszyła ramionami, ale pewien młody człowiek wtrącił, że słyszał plotki o nowej bombie zrzuconej na japońskie miasta. Nagle sekretarz naczelnika wyszedł z biura i oznajmił nam, że nikt nie dostanie żadnych pozwoleń, dopóki wszystkich petentów nie przesłuchają członkowie partii komunistycznej.

Kiedy wróciłyśmy do domu, nigdzie nie widziałyśmy psów.

Zamki były otwarte, a drzwi uchylone. Matka się zatrzymała, zanim je popchnęła, i tak jak jej twarz tuż po śmierci ojca na zawsze pozostanie w mojej pamięci, podobnie wyrył się w niej ten moment, niczym scena z filmu odtwarzanego raz za razem: dłoń matki na otwierających się powoli drzwiach, mrok i cisza, i to niewiarygodne przeczucie, że ktoś tu jest i na nas czeka.

Matka opuściła rękę i poszukała mojej dłoni. Nie drżała, jak po śmierci ojca. Jej uścisk był ciepły, silny i zdecydowany. Nie zdejmując butów, razem weszłyśmy do pokoju gościnnego. Kiedy ujrzałam go przy stole, z tymi okaleczonymi dłońmi na blacie, nie byłam zdumiona. Chyba przez cały czas na niego czekałam. Matka nie odezwała się ani słowem. Z obojętnym wyrazem twarzy odwzajemniła jego szkliste spojrzenie. Uśmiechnął się do niej gorzko i gestem dał do zrozumienia, abyśmy zajęły miejsca przy stole.

Wtedy zauważyłam drugiego mężczyznę, stał obok okna. Był wysoki, miał przenikliwe błękitne oczy i wąsy, które zwieszały się znad jego wargi jak zimowe futro.

Mimo lata tego wieczoru szybko zapadły ciemności: pamiętam silny uścisk matki na mojej dłoni, blednące popołudniowe światło na podłodze, a następnie odległy grzmot i szum wiatru uderzającego o nieosłonięte okiennicami szyby. Tang przesłuchał nas pierwszy; za każdym razem, gdy matka odpowiadała na pytanie, na jego za – ciśniętych ustach pojawiał się uśmieszek. Powiedział nam, że generał wcale nie był generałem, tylko szpiegiem, udawał też fryzjera. Biegle posługiwał się chińskim i rosyjskim, był również specjalistą od przebieranek. Wykorzystywał te umiejętności, by zebrać informacje o ruchu oporu. Rosjanie uważali go za Chińczyka, więc czuli się swobodnie, dyskutując w jego zakładzie o swoich planach i ujawniając sekrety chińskich sojuszników. Byłam zadowolona, że nie zwierzyłam się matce z podejrzeń dotyczących generała: domyśliłam się, kim jest, gdy tylko ujrzałam jego mundur w kufrze. Tang utkwił spojrzenie w matce, która wyglądała na wstrząśniętą. Z pewnością uwierzył, że nie miała nic wspólnego z działalnością generała.

6
{"b":"100821","o":1}