Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Byłam dwoma synami, tym boskim i tym szatańskim na początku?

Ostatecznie Bóg zwyciężył. Kiedy nie weszłam do piekła jako Wielka Nierządnica, poprosiłam

Boga, by przyjął moje ciało, ciało Chrystusa do nieba. To jest zakończenie, pozostał cały środek.

Byłam rozszczepiona od początku psychozy na dwóch synów – Chrystusa i szatana.

Na studiach pojawiła się dziewczyna, która chciała zaciągnąć mnie do kościoła. Nie mogłam tam iść, to ja byłam kościołem albo szatanem.

Zaczęłam siebie podejrzewać, że może jestem chora psychicznie. Zastanawiałam się, skąd u mnie taki brak woli życia, miewałam okresy całkowitego wycofywania się. Istniałam jedynie na treningach.

20 listopada 1980 – Jestem skazana na samotną walkę. Nikt nie jest w stanie mi pomóc.

Jest nicość.

W styczniu 1981 piszę, że wolę kobiety. Podejrzewałam siebie o homoseksualizm, byłam przecież mężczyzną.

10 marca – Chciałam sobie obciąć język, by całkowicie zamilknąć. I przyszła obrona – Ale chyba wtedy nie mogłabym zostać psychologiem.

26 kwietnia 1981 – Wiem, że się zabiję.

21 maja 1981 wypiłam bardzo dużo alkoholu i odwieziono mnie do szpitala w ciężkim stanie.

Tego dnia żyłam w straszliwym napięciu. Po wybudzeniu dysymulowałam, chociaż byłam rozkojarzona i pobudzona. Wezwano psychiatrę, nie zgodziłam się na leczenie w szpitalu psychiatrycznym.

Cztery dni później nadludzkim wysiłkiem zdałam kolejny egzamin w karate, na następny pas.

Miesiąc później zdałam bardzo dobrze egzaminy kończące I rok studiów. Wcześniej pojawiła się chęć obcięcia ucha, musiałam mocno halucynować. Nie potrafiłam tego ocenić.

12 czerwca 1981 – Przeszłam w boskość, przecież śmierć mnie nie dotyczyła. Chciałam objąć miłością wszystkich ludzi. Miałam momenty krytycyzmu. W rzeczywistości przecież mnie nie ma.

Pojawiło się także uczucie nienawiści do ludzi. Miłość i nienawiść – syn boży i szatan ścierali się najmocniej.

Skończyłam 22 lata.

W wakacje ponownie pracowałam w pogotowiu ratunkowym. Odwiedziła mnie Marzena, śmierć była oddalona, nie brałam narkotyków. Miałam poczucie bezkresu.

W sierpniu 1981 musiałam mocniej halucynować, lecz tego nie różnicowałam z rzeczywistością.

Halucynacje stały się realnością. Pojawiły się ponowne kłopoty z sercem – wada serca prowadziła do niewydolności oddechowej i lekarz – szatan sugerował, ze muszę się poddać operacji serca w ciągu roku.

Przeżywałam takie stany napięcia, że sama zdecydowałam się na neuroleptyk. Mój brat wziął ślub, to jakby mnie nie dotyczyło, nie odczuwałam żadnych emocji negatywnych czy pozytywnych.

1 września 1981 miałam konsultację kardiochirurgiczną w Katowicach. Lekarz stwierdził, że nie jest mi potrzebna operacja zastawki. Natychmiast wyjechałam na obóz karate, mimo to, że nie wolno mi było stosować żadnych wysiłków.

II rok studiów.

Miałam poczucie rozsypania się, żyłam w nieustannym panicznym lęku, nie można było złapać ze mną kontaktu. Wyjaśniałam to sobie padaczką. To bzdura, problemu padaczki nie ma. Była jedynie urojeniem. Nie wiedziałam, co się dzieje na zajęciach. Na szczęście dla mnie, wprowadzono stan wojenny. Wróciłam do domu i zaczęłam cierpieć za miliony!!!

Tadeuszu, Tadeuszu, to niepojęte.

Cały czas siedziałam w domu sama, czytając Dostojewskiego. W czasie świąt Bożego Narodzenia ojciec ponownie się upił. Wybaczyłam mu jako Chrystus.

7 stycznia 1982 – Jak to jest w tym moim Królestwie? – Miałam silną potrzebę uwolnienia się. Piszę – Chyba jest jakaś reakcja łańcuchowa, która zaczęła się w dzieciństwie, a biegnie donikąd.

Patrz, Tadeuszu, sama sobie napisałam Biblię, mimo że jej nigdy nie czytałam. Jednak boję się, że tego nie uniosę.

I dalej rok 1982.

Obsesyjnie powracałam do Małego Księcia i powrotu na swoją planetę. O tyle jest to zadziwiające, że dziennik jest pozornie normalny, lecz teraz już widzę i odczytuję tak wiele. I są jasne komunikaty o szaleństwie i bardzo zakamuflowane. Miałam potrzebę wyznawców, bardzo ukrytą. Rosło we mnie poczucie mocy i siły. Potrzeba dopełnienia losu.

Skończyła się przerwa dla studentów, trzeba było powrócić na uczelnię. Byłam oszołomiona nowymi rygorami stanu wojennego, byłam jednak ponad to. Powróciłam na treningi karate, ale już nie potrafiłam poddać się posłuszeństwu i rygorom. Nie chciałam wykonywać poleceń. Przy próbie twardości – jest to silne uderzenie w przeponę - miałam przekonanie, że nie można ruszać „tego ciała”.

Wierzyłam, że idę droga do wyzwolenia. Zaczęłam dobrze funkcjonować, zaliczyłam egzaminy, rozmawiałam więcej z ludźmi, tylko że moje ciało „nie żyje”.

24 maja 1982 – Ponownie po alkoholu byłam w szpitalu. Walczyłam z lekarzami przy próbie ratowania mi życia. Nie pamiętam momentu przejścia w załamanie. Rano uciekłam ze szpitala.

Byłam urojeniowo nastawiona, wydawało mi się, że przyglądają mi się na ulicy, osaczają.

Żyłam w tak silnym lęku, że szukałam pomocy u psychologa. Byt to kolejny ziemski ojciec, który jednak zagrażał, bo chciał wejść w świat emocji, więc przestałam przychodzić na spotkania.

22 czerwca piszę – W moim świecie są już tylko cienie. Intelekt rozwijał mi się wspaniale, napisałam bardzo dobre prace semestralne, zaskakiwałam wykładowców analizami.

Skończyłam 23 lata.

29 czerwca – Wszystko i tak będzie cmentarzem.

Śniłam lub halucynowałam, że obcinają dzieciom główki siekierami, pełno krwi wokoło.

19 lipca – Nie chcę być sterowana, kontrolowana, osaczana. Mam wybrać. Wybrać!

23 lipca – Mam być osobą, mam ujrzeć sens i koniec. Żegnajcie wszyscy znajomi ludzie.

Mnie dla was nie ma. Istnieje tylko ciało w pewnej korelacji ze światem. A ja jestem u siebie – to wszechmocne poczucie wolności.

2 sierpnia 1982 – Czuję, że To jest blisko mnie, bardzo blisko. Krąży wokół mnie, dotyka moich zmysłów, ale jest pozazmysłowe. Mam wolność, która mnie unosi ponad innych ludzi. – Za to nocami zakrada się lęk, halucynacje stają się silniejsze, ogarnął mnie chaos w walce dobra ze złem.

Wyjechałam do Warszawy, do Marzeny i ćpałyśmy szaleńczo. Po narkotykach zaczęłam nowy rok studiów.

III rok studiów.

Terapeuta wyczuł, że coś się we mnie dzieje, zacytował mi wiersz Bursy o poecie, który cierpi za miliony. Wywołało to we mnie jedynie spazmatyczny płacz i reakcję ucieczki.

Na studiach zaczęła się psychologia kliniczna. Testowałam samą siebie – każdy test wyrzucał diagnozę: schi z depresją. Przestałam wierzyć w rzetelność testów psychologicznych. Odczuwałam potrzebę odkupienia win. Na zajęciach powiedziałam, że osobowość to ja. Weszłam mocno w naukę, patologia stała się moją pasją, czytam wszystko w bibliotekach. Był to rok względnego spokoju.

9 listopada 1982 Dlaczego rozmawiam tylko z sobą lub Małym Księciem lub Nieistniejącym?

22 listopada – Kim jestem, że muszę tak cierpieć?

23 listopada – Odejść, popełnić samobójstwo, przekroczyć w końcu tę granicę. Koleżanki ze studiów usiłowały coś zrobić, mówiły, że nie można żyć w takiej izolacji. Odczuwają lęk przede mną.

18 grudnia – Ludzkość jest mi miła sercu. Nie mam duszy, wszędzie jest tylko moje ja.

6 stycznia 1983 – Narkomania zaczyna się od głodu miłości – ojciec ponownie się upił, to wyzwoliło chęć zabicia go. Miałam poczucie rozdwojenia, ale zaprzeczałam istnieniu choroby.

7 lutego – Mam poczucie wolności i nieistotności czasu.

10 lutego – Byt to moment wielkiego krytycyzmu, byłam sama w pustym hotelu w Sopocie.

Piszę – Moje życie to jedna wielka pustka uczuciowa, która powoduje, że działam destrukcyjnie.

16
{"b":"100563","o":1}