Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– To prawda, jednak…

– Mówiłaś, że tęsknisz za przygodą, a kiedy już trafia się okazja, nie masz odwagi z niej skorzystać.

Nie znam ciotki Izoldy! Może być okropna! I co ja mam robić na wsi? Będę się tam nudziła jak mops! – Rzuciła matce wyzywające spojrzenie. – Zawsze mówisz o Domaine de la Cade z niechęcią.

Mam przykre wspomnienia, ale sprzed wielu lat – odrzekła Margue-rite cicho. Dużo mogło się zmienić.

Leonie spróbowała z innej strony.

– Podróż trwa kilka dni. Nie mogę w taką długą drogę wyruszyć sama,

bez przyzwoitki.

Pani domu przyjrzała się córce uważniej.

– Rzeczywiście., nie możesz. Tak się jednak złożyło, że wczoraj wieczo

rem generał du Pont zaproponował, byśmy odwiedzili dolinę Marny… i zostali tam kilka tygodni. Jeżeli przyjmę to zaproszenie… – przeniosła wzrok na syna -…Anatolu, czy mogę liczyć, że odwieziesz Leonie do ciotki?

– Na pewno uda mi się wykroić parę dni – obiecał.

– Mamo! – zaprotestowała dziewczyna.

Ale brat ciągnął:

– Co więcej, akurat mówiłem, że chętnie bym wyjechał z miasta, więc

dla mnie to także okazja nie do zmarnowania. I proszę, w ten sposób

wszyscy będą zadowoleni. Mało tego – dodał, posyłając siostrze porozu

miewawczy uśmiech – skoro tak cię martwi, że znajdziesz się sama daleko

od domu, petite, chętnie z tobą zostanę u ciotki. Na pewno nie będzie mia

ła nic przeciwko temu.

Wreszcie Leonie pojęła całą przewrotność planu. -Aha…

– Doprawdy – ucieszyła się Marguerite. – Znalazłbyś ze dwa tygodnie wolnego?

– Pour ma petite soeur. – Anatol skłonił się dwornie. – Dla mojej ukochanej siostry gotów jestem na wszystko. Jeśli tylko przyjmie zaproszenie ciotki, pozostaję do usług.

Aha! To zupełnie co innego! To się nazywa wolność. Spacery na świeżym powietrzu, czytanie, co się zechce, bez obaw o burę czy krytykę, swoboda ubioru… Cudownie!

I w dodatku Anatol. Na wyłączność.

Jeszcze przez chwilę udawała namysł, nie chcąc zdradzić, że mają wspólny cel. Matka nie lubiła Domaine de la Cade, ale to nie oznaczało, że córce także musi tam być źle. Kątem oka zerknęła na posiniaczonego brata. Stanowczo trzeba wyjechać.

– A więc dobrze powiedziała. Jeżeli Anatol mnie odwiezie i ze mną zostanie, póki się tam nie zadomowię, pojadę. Krew szumiała jej w uszach. – Mamo, napisz do ciotki, proszę, że bardzo dziękuję za zaproszenie i z przyjemnością z niego skorzystam.

– Wyślę telegram, potwierdzę terminy, które zaproponowała. Anatol uśmiechnął się szeroko.

– A l'avenir. – Wzniósł toast kawą.

– Za przyszłość – powtórzyła Leonie. – I za Domaine de la Cade.

12
{"b":"98562","o":1}