– Intrygujące – podsumował Marek.
– Bardzo – przyznał Mateusz.
Kiedy ktoś ustawił się już przy jednym z tych ogromnych okien, trudno mu było ruszyć się z miejsca. Czerwcowe słońce łagodnie ogrzewało rozkwitający ogród. Trawa rosła w oczach. Marek i Mateusz przez długie chwile stali, każdy w swoim oknie, nic nie mówiąc. Pierwszy odezwał się Marek:
– Spóźnisz się na południowy dyżur. Julia pewnie już się zastanawia, gdzie się podziałeś.
Mateusz drgnął, a potem pobiegł na górę, żeby włożyć strój kelnera, i Marek zobaczył już tylko, jak wciśnięty w czarną kamizelkę wypada z domu. Po raz pierwszy Marek miał okazję zobaczyć Mateusza biegnącego. I musiał przyznać, że to doskonały biegacz. I wspaniały myśliwy.