Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Ta kobieta była piękna na swój sposób. I silna. Niepokonana duchem i ciałem. Żadnych pretensji do szlachetnego pochodzenia, żadnych pięknych słówek. Miała rację: cokolwiek by zrobił, ona dałaby sobie z tym radę. Żadne z nich nie było lepsze ani gorsze niż to drugie.

I za to ją kochał. Kochał ją z całego serca. I była to jedna z nielicznych rzeczy, które go przerażały.

Wyplątał się z jej objąć. Miał sprawą do załatwienia, a takie sprawy najlepiej załatwia się w ciemnościach.

Telewizor ciągle działał, rzucając na ściany upiorne sine refleksy. Jamie zapomniał, że słój ciągle stoi na widoku. Ann Margaret nagle go zauważyła.

– Co to jest? – wyszeptała. Zamknął oczy.

– Ktoś mi to przysłał – burknął. – Jakiś koszmarny dowcip.

– Chodzi o nią, tak?

– Annie, to było tak dawno…

– Chyba nie dość dawno. Nie dość dawno, żeby ktoś nie pamiętał. Ktoś, kto chce, żebyś za to zapłacił.

Nie mógł na to odpowiedzieć.

– Ciągle ją kochasz?

– Nie, Annie.

– Czy ona także dostała penis cudzołożnika? Czy pas cnoty? Wziął ją za ramię, zmusiłby spojrzała mu w oczy.

– Annie – powiedział cicho i z naciskiem. – Tu nie chodzi tylko o Patricię.

– Skąd wiesz? Co tu się dzieje?

– Harper dostał list.

– Jaki list?

– Taki, w którym ktoś pisał, że dostanie to, na co zasługuje. Larry Digger przyjechał do miasta, Melanie znowu ma migreny, a William… Annie, William też dostał… list. „Dostajesz to, na co zasługujesz”.

– O Boże. – Rozsądna, twarda Annie zadrżała. – Czy to się nigdy nie skończy?

– Nie wiem. Chyba tak musi być. Jedni żyją spokojnie, inni nie. Wziął pistolet.

– Nikogo nie wpuszczaj. I nie odbieraj telefonów.

– Dokąd idziesz? Co chcesz zrobić?

– Jeszcze nie wiem.

– Jamie!

Ruszył do drzwi. Otworzył je. Zrobił krok na korytarz. Odwrócił się. Podszedł do niej blisko, tak blisko, jak trzeba, kiedy mówi się najważniejsze rzeczy.

– Zaopiekuję się tobą. Tobą i Melanie. Przysięgam.

Kiedy Brian Stokes obudził się z krzykiem po raz piąty tej nocy, jego kochanek wreszcie nie wytrzymał.

– Chcesz o tym porozmawiać, czy mam ci przynieść żyletki?

– Daj mi spokój.

– Miałeś koszmary, wiesz? Słyszałem, że powtarzasz pewne imię. Brian odwrócił się do niego plecami.

– Odwal się.

Nate usiadł. Oprócz Melanie był jedyną osobą której Brian ufał. Nigdy nie dawał się zbyć, zawsze dostrzegał zbyt wiele. Teraz odrzucił kołdrę i podciągnął spodnie od piżamy na okrągłym brzuszku – wyraźny znak, że szykuje się do poważnej rozmowy.

– Wołałeś Meagan – powiedział łagodnie. – Normalnie nigdy o niej nie wspominasz.

Brian poczuł, że za chwilę się rozpłacze.

– Pieprz się.

Wstał, podszedł do okna i spojrzał na uśpione miasto. Ale nie widział niczego oprócz wizji, które go obudziły.

Pogrzeb w szary deszczowy dzień. Matka zataczająca się z rozpaczy i od dżinu. Ojciec z kamienną twarzą patrzący na nią nienawistnie.

Milczenie późniejszych dni. Wielki dom, bardzo cichy bez dziecięcych pisków.

Jedna noc, kiedy Harper krzyczał:

– Gdzie byłaś przez cały dzień? Gdybyś siedziała w domu…

– Nie wiedziałam… – płakała matka. – Nie wiedziałam… Myślałam, że Brian chce pobyć sam ze mną. Wiesz, jaki jest, zwłaszcza w jej towarzystwie.

– Teraz ma cię tylko dla siebie, tak? Dopiął swego!

Przepraszam. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego byłem taki okrutny.

Nate stanął za jego plecami.

– Martwisz się o siostrę, tak? – spytał, masując mu ramiona. – Zachowujesz się tak, odkąd od niej wróciłeś.

– Nie chcę o tym mówić.

– Naturalnie – zgodził się Nate bez urazy. – A jak długo będziesz jeszcze nienawidził siebie? I jak długo będziesz nienawidził Melanie za to, że ośmieliła się kochać?

– Ja nie…

– Przyszła do ciebie, żebyś jej pomógł. A ty nawet do niej nie zadzwoniłeś.

– Ty tego nie rozumiesz.

Nate rzucił mu znaczące spojrzenie. Widział już Briana w najgorszych dniach, kiedy nienawiść do samego siebie tak go przepełniała, że nie był w stanie podnieść się z łóżka. Nate go dobrze rozumiał.

– Więc wyjaśnij mi. Daj mi jeden logiczny powód, dla którego odpychasz od siebie tę swoją biedną siostrę.

Brian przestąpił z nogi na nogę.

– Lepiej jej beze mnie.

– Ha! Ona cię uwielbia. Ma kłopoty i do kogo dzwoni? Do starszego brata. Ponieważ wie, że nie jest ci obojętna. Ponieważ zawsze się nią opiekowałeś. Ona ci ufa. Kocha cię. Dlaczego robisz takie problemy?

Brian zacisnął zęby.

– To co innego.

– Twoja siostra potrzebuje pomocy. Co w tym innego?

– To skomplikowane, rozumiesz? Ona nie wie o Meagan. Nikt o niej nie wie. Cholera, ja też nie chcę o niej wiedzieć!

– Wiesz co? – powiedział Nate cicho. – Jesteś jedynym znanym mi facetem, który oznajmił, że jest gejem, żeby ukryć większą tajemnicę.

– Wcale nie…

– Znam to. Znam te objawy. Widziałem, jak inni się przyznają i nigdy nie było to łatwe. Ale na ogół przeżywali potem chwilę ulgi. A ty nie. Prawda? Minęło pół roku, a ty dalej jesteś tak samo napięty i udręczony. Dlaczego? Wreszcie ujawniłeś wielką tajemnicę, więc dlaczego robisz takie wrażenie, jakbyś był jeszcze bardziej wściekły?

Nie mógł na to odpowiedzieć. Zresztą Nate nie czekał.

– Bo nie o tę tajemnicę chodziło, prawda?

Brian nie odpowiedział.

Piąta rano. Nad horyzontem pojawiły się pierwsze zapowiedzi świtu. Ulice miasta nabrały złotego koloru.

Odwrócił się od okna. Był zmęczony po długiej, ciężkiej nocy, ale i pełen uniesienia.

Gra toczyła się już pełną parą. Pionki zmieniły położenie. Ciekawe, że ludzie, którzy właściwie się nienawidzą, od dwudziestu pięciu lat pozostają tak blisko siebie. Dzięki temu łatwo mieć nad nimi kontrolę.

Harper ogląda się za siebie. William wszędzie chodzi z bronią. Brian Stokes cierpi na bezsenność. Reszta stara się jak może, żeby dalej ukrywać swoje tajemnice.

Zabójca rozpoczął działalność. Miał już pierwsze wyniki.

A Melanie? Nie wiedział nawet, gdzie jest, ale zakładał, że nic jej nie grozi. Gdyby było inaczej, dowiedziałby się o tym.

Melanie była najważniejszym pionkiem. Królem. Nagrodą w grze, jedynym powodem, dla którego wszystko to się zaczęło. I jedynym, co mógł zyskać.

Postaraj się, Melanie. Teraz wszystko zależy od ciebie.

Przypomnij sobie, słoneczko. Poskładaj to wszystko do kupy.

Wróć do tatusia.

Wróć do mnie.

41
{"b":"94040","o":1}