Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Macie już nawet własnego prezydenta?

Pawluk wskazał na galowy mundur wiszący w plastikowym pokrowcu. Kloss zrozumiał. Już mają…

– Dacie radę? Bez lotnictwa i ciężkiego sprzętu? – zaniepokoił się.

– Zobaczymy. – Generał błysnął zębami w drapieżnym uśmiechu. – Zrobiłem, co tylko się dało. Pojazdy bojowe to tylko jeden z wielu pomysłów. Nie wszystko pokazałem na manewrach. Ale jeśli dobrze pójdzie, to nie będzie ofiar. Dzięki wam.

– Jak to? – zdumiał się.

– Mam nadzieję, że nie dojdzie do konfrontacji. Otoczymy ich wojska, ponegocjujemy, złożą broń i puścimy ich wolno za Zbrucz. Polacy są dość rozsądni i chyba zależy im, by informacje na temat ich bomb atomowych, a raczej ich braku, nie wyciekły na zewnątrz… Zaszantażujemy ich.

– A jeśli się nie zgodzą?

– Pokażemy, że potrafimy walczyć o wolność. W razie czego sprzedamy tę wiadomość Białorusinom, Litwinom, Czechom, Szwedom, Żydom, Francuzom, Arabom, Amerykanom… Podpalimy Rzeczpospolitą z każdej strony. Wycofamy nasze korpusy ekspedycyjne, sami nie utrzymają inicjatywy strategicznej. Ale wolałbym tego uniknąć. Sojusz z Polską, mimo wszystko, jest nam potrzebny. Zwłaszcza że mamy za plecami Rosję.

– Wygląda na to, że jednak nie wrócę chwilowo do domu. – Zachmurzył się Kloss.

Generał zawahał się.

– Jeśli da pan słowo niemieckiego oficera, że nie piśnie pan…

Hans popatrzył przez okno.

– Podobno Kijów też jest ładny – burknął. – Choć pewnie nie zdążę sobie pozwiedzać zanim Polacy obrócą go w zgliszcza…

***

Wylazłem na dach. Za dnia było to ryzykowne jak diabli. Trudno. Otrzymałem rozkaz i musiałem go wypełnić. Otworzyłem szybik i wsadziłem w szczelinę klucz kodowy. Przekręciłem, zabłysły diody kontrolek. Westchnąłem. Wiedziałem już, że niedługo, może za kwadrans, może za kilka godzin lub dni będę musiał to odpalić. Nawet jeśli mi się poszczęści i nie zostanę złapany, to i tak wszystko ulegnie zmianie. Dla Magdy i reszty poznanych we Lwowie rówieśników będę wrogiem…

Ale wiedziałem, że się nie cofnę. Ukraina to moja ojczyzna. A dla ojczyzny trzeba poświęcić swoje plany, przyjaźnie, czasem życie… Tylko czemu to tak boli?

Uruchomiłem komputer, wiedziałem, że po wybuchu Sieć będzie działała jeszcze tylko kilka minut i chciałem choć rzucić okiem na rodzinne miasto. Odnalazłem jedną z kamer sieciowych pokazujących Kijów. Jeszcze panował spokój. Ale może w tej chwili w naszych jednostkach wojskowych i na posterunkach policji odczytywany jest rozkaz mojego wujka? Może już go odczytano, może właśnie teraz magazynier przekręca klucz w zamku arsenału, ze skrzynek zrywane są plomby, dłonie zaciskają się na kolbach karabinów…? Ludzie na ekranie spokojnie spacerowali, sklepy były otwarte, tramwaj ruszał ze zgrzytem z przystanku. Polski patrol, trzech żołnierzy uzbrojonych w pistolety maszynowe, szedł jak gdyby nigdy nic chodnikiem.

Wróciłem na Rynek. Znów wiadomość w telefonie. Sądziłem, że kolejny rozkaz, ale na szczęście to tylko Magda.

Hej. Siedzę u nas w traktierni samotna i w melancholii. Może wdepniesz?

Uśmiechnąłem się lekko i zanurkowałem w bramę kamienicy Korniaktów. Zbiegłem po schodkach w dół.

Faktycznie, siedziała w tej głębszej piwnicy, a przed nią stały dwa kufle z kwasem chlebowym.

– I jak się czujesz? – zapytała z niepokojem. – Puścili cię, nic ci nie dolega?

– Nie najgorzej – odparłem. – Leciutki wstrząs mózgu. Mam tylko uważać na siebie.

– Nawet ci nie podziękowałam, uratowałeś nam życie. Ale będę chyba miała okazję się odwdzięczyć…

– Drobiazg…

Urwałem i popatrzyłem na nią zaskoczony. Drzwi zatrzasnęły się za mną z nieprzyjemnym zgrzytem. Ojciec mojej przyjaciółki usiadł za stołem. Postawił przed sobą trzeci kufel.

– Witaj, terrorysto – powiedział, pokazując odznakę.

Polska dwójka, kontrwywiad. Zerwałem się na równe nogi.

– Siadaj – rozkazał twardo, pokazując mi krzesło.

W drugiej piwnicy rozległy się kroki. A więc droga ucieczki odcięta. Usiadłem.

– W kieszeni masz telefon, wyjmij go i połóż tak, żebym go widział. Ta piwnica jest i tak nieco przebudowana. Fale radiowe przechodzą przez te ściany tylko wtedy, kiedy im na to pozwolimy.

Wiedzą o rakiecie? Miejmy nadzieję że nie! Cholera, wiedzą, bez powodu by mnie nie łapali.

– Meszit – zakląłem w jidysz.

– Car Włodzimierz miał rano wylew. – Pan Paweł mówił spokojnie i rzeczowo. – Od dwudziestu minut Rosja ma dwu carów. Dwaj kolejni już oprotestowali ich deklaracje, żądając zwołania Dumy i głosowania. Od dwudziestu minut niejaki Hans Kloss jest w Kijowie, twój wujaszek go przejął i wyparowali obaj.

– Co jeszcze zdarzyło się w ciągu tych dwudziestu minut? – Spróbowałem zakpić.

– Aleksy Aisin-Gioro Ungern von Sternberg, carski namiestnik, ogłosił niepodległość Chin i Mongolii.

– No to go wdepczą w ziemię – mruknąłem. – Ma pod bokiem zabajkalski okręg wojskowy, tam jest ze dwadzieścia dywizji, rakiety międzykontynentalne, dwie armie pancerne…

– Zagroził, że spuści im na głowy bombę atomową – powiedział agent. – Dziś, koło południa, w górach Nemegt na pustyni Gobi Mongołowie dokonali udanej próby atomowej. I prawdopodobnie mają tego więcej.

Zatkało mnie.

– A wy nie macie – powiedziałem wyzywająco.

– Tia… Odsłuchaliśmy taśmy z nagrań rozmów twoich i Klossa. – Uśmiechnął się tak, że poczułem, jak kropla lodowatego potu spływa mi po plecach. – Sprytnie kombinował stary nazista… Naprawdę, teoryjka niczego sobie. Odgadł, że otrzymaliśmy pomoc. Tylko w jednym się pomylił. Ten człowiek nie przywiózł bomb. Jedynie wiedzę, jak je zbudować.

– Jak? Bez przemysłu, bez zaplecza, infrastruktury, uranu…

– Tak samo jak to zrobili w Mongolii. Na skróty.

– Przecież nie mogli wyprodukować tej broni w jurcie krytej wojłokiem!

– Zrobili je z radu. Ma bardzo małą masę krytyczną – odezwała się niespodziewanie Magda. – Fryderyk Joliot, zięć Marii Skłodowskiej-Curie, zaobserwował w 1935 roku procesy wzmożonego rozpadu tego pierwiastka. To podsunęło mu myśl o możliwości zaistnienia reakcji łańcuchowej.

– I właśnie ten przybysz z przyszłości podsunął nam myśl, jak to wykorzystać – uzupełnił jej ojciec. – Kupowano surowiec na całym świecie. Oczywiście, rzekomo do naświetlań. Drogo było jak cholera, ponad milion dolarów za gram, a dolary były wówczas naprawdę mocną walutą. Wystarczyło na pięć bomb… Technologia jest prosta jak drut, nie trzeba bawić się w dobieranie odpowiednich izotopów uranu czy plutonu. Każdy, kto będzie miał dostęp do radu, zbuduje to w zwykłym garażu. Tylko na szczęście nikt już nie ma dostępu. Zadbaliśmy o to starannie. Po wojnie pojawiły się nowe metody walki z nowotworami, nowe urządzenia do naświetlań i rad wyszedł z użycia. Tylko w krajach bardzo zacofanych, takich jak Mongolia czy Chiny, onkolodzy jeszcze go używają…

– Czemu mi to mówicie? – Spojrzałem na nich zupełnie dziko.

Może tu taki zwyczaj, że skazańcowi przed rozwałką wyjaśnia się wszystkie okoliczności?

– Bo Aleksy to idiota. Gdy podkładaliśmy nasze atomówki w Berlinie i Moskwie, zaopatrzyliśmy je w pancerze z uranu. Zrzuciliśmy lipną bombę na Londyn, byle tylko zamaskować, z czego tak naprawdę je robimy. I udało się. Elemelek działał przez dziesiątki lat. Pchnęliśmy badania wszystkich światowych laboratoriów na fałszywe tory. A Ungern walnął radową. Amerykańskie, rosyjskie i brazylijskie satelity zrobiły już z pewnością analizę spektralną miejsca eksplozji. To już nie jest tajemnica. Za kilka tygodni będą mieli własne.

– Co ze mną zrobicie?

– Uratowałeś Magdę, więc darujemy ci życie, szpiegusiu za dychę. Choć domyślamy się, że nieprzypadkowo znalazłeś się we Lwowie akurat w przededniu wojny. Pojedziesz do wujaszka, bo idę o zakład, że macie swoje umówione kanały łączności i dasz mu to. – Wyjął z aktówki teczkę.

Popatrzyłem na okładkę. Skóra, złocony orzeł…

– Oficjalne stanowisko naszego rządu – wyjaśnił. – I list żelazny. Jeśli zechce zrobić powstanie, zrównamy Kijów z ziemią. Jeśli ma ochotę negocjować, niech przyjedzie do Warszawy. Jutro zaczyna się sesja specjalna naszego parlamentu poświęcona sytuacji międzynarodowej. W związku z wojną domową w Rosji nasi sojusznicy mogą liczyć na pewne gesty dobrej woli… Zbieraj się, za kwadrans masz pociąg specjalny do Kijowa. Tam czeka samochód, który zawiezie cię, gdzie tylko rozkażesz. I spiesz się, bo jak wasi zaczną strzelać do naszych, na rozmowy może być za późno…

Wstał na znak, że rozmowę uważa za zakończoną. Magda uśmiechnęła się do mnie przepraszająco. Dopiero siedząc w wagonie, odetchnąłem z ulgą. Nie znaleźli rakiety…

***

Siedziałem przed kijowską Ławrą. Ochłodziło się. Wpuściłem w ucho słuchawkę radia. Car Georgij zarządził mobilizację i wysłał na Urgę ekspedycję karną. Car Fiodor Nikitycz ją odwołał, zapowiadając przy okazji, że słuchanie rozkazów uzurpatora karane będzie bez litości. Następnie wydali na siebie wzajemnie wyroki śmierci.

Parlament Rzeczypospolitej wysłuchał generała Ihora Pawluka. Trwają prace komisji spraw wewnętrznych. Komentatorzy sejmowi są przekonani, że teraz, po zakończeniu okupacji Rzeszy, propozycje ukraińskie przejdą prawie jednogłośnie. Przygotowywany jest specjalny aneks do Ugody Tarnopolskiej, dający Ukrainie pełną suwerenność, a po pięcioletnim okresie przejściowym niepodległość.

Wiadomości gospodarcze. Prezydent uznał, że z uwagi na napiętą sytuację międzynarodową należy natychmiast znieść akcyzę na paliwo. Wysunął też propozycję obniżenia podatków dochodowych. Obowiązujące obecnie progi podatkowe: trzy, dwa i jeden procent, zastąpi się podatkiem linowym, wynoszącym siedem promili dochodu. Będzie to wstęp do planowanego na rok przyszły całkowitego jego zniesienia…

Zapikała poczta. Wiadomość od Magdy.

Tata nie jest zachwycony, że zadaję się z ukraińskimi szpiegami, ale może przyjedziesz na ferie zimowe do Lwowa?

47
{"b":"88038","o":1}