Литмир - Электронная Библиотека
A
A

dowództwo sąsiedniego metasektora – zostanie w najlepszym razie mocno przetrzebiona,

a w najgorszym unicestwiona. Taka klęska pozbawi Rubieże jakiejkolwiek osłony, obniży

morale żołnierzy i oficerów służących w pozostałych flotach Federacji i co chyba najgorsze,

otworzy wrogowi drogę aż do Terytoriów Wewnętrznych, za którymi znajdowały się Systemy

Centralne. Farland nie ukrywał tego w ostatniej rozmowie z Xiao, próbując przemówić

najwyższemu dowództwu do rozsądku, ale nie wiedział, czy odniosło to pożądany skutek.

Jedno było wszakże pewne, Rada traciła cierpliwość. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie

w ciągu najbliższych dni – a nic tego przecież nie zapowiadało – pani kanclerz w końcu

pęknie i podejmie najgorszą możliwą decyzję. Decyzję, która będzie się wydawać ze wszech

miar racjonalna i rozsądna, ale tak naprawdę przesądzi o ostatecznym upadku Federacji.

Rutta dopinał mechanicznie mundur, zastanawiając się, co jeszcze można by zrobić, żeby

spowolnić ruchy wroga. Mimo całych dni spędzanych w archiwach i długich godzin dyskusji

na forum sztabu nie udało mu się wymyślić niczego, co fundamentalnie zmieniłoby sytuację.

Zaproponowana miesiąc temu strategia nadal wydawała mu się jedynym rozsądnym wyjściem.

To właśnie zamierzał powiedzieć na zaczynającym się już za kwadrans spotkaniu.

* * *

Nie była to kolejna zwyczajna odprawa. Gdy Rutta stanął przy owalnym stole, zauważył ze

zdumieniem, że niemal wszystkie miejsca są puste. Tylko na podwyższeniu siedział ponury

Farland.

– Czyżby coś mnie ominęło? – spytał zaciekawiony pułkownik.

Wielki admirał pokręcił apatycznie głową.

– Odwołałem spotkanie kilka minut temu – rzucił.

Ton, jakim wypowiedział te słowa, także był niepokojący. Rutta sprawdził holopad. Nie

znalazł jednak na nim żadnej nowej wiadomości.

– Dziwne – mruknął. – Nie dostałem powiadomienia.

– Siadaj! – burknął Farland.

Pułkownik wykonał polecenie, nie spuszczając oka z dowódcy i przyjaciela zarazem. W tym

czasie wejście do sali zostało zabezpieczone polem siłowym. Moment później kopuła zalśniła,

jakby ją ktoś ozłocił. Gospodarz otoczył całe pomieszczenie kokonem ekranów izolacyjnych,

a zatem…

Rutta przeniósł wzrok na puste fotele. Po drugiej stronie blatu, na miejscach zajmowanych

zazwyczaj przez oficerów sztabu metasektora, pojawiły się dwie widmowe postacie. Poczuł

mrowienie w karku, gdy je rozpoznał. Przed sobą miał czarne jak heban oblicze dowódcy

floty, najwyższego admirała Tadama Xiao, i przeraźliwie chudą, wyniszczoną chorobą twarz

kanclerz Gerdanielle Modo. To było spotkanie na najwyższym szczeblu, w którym nie miał

prawa uczestniczyć. A mimo to oboje spoglądali na niego spokojnie, jakby nie widzieli w jego

obecności niczego nadzwyczajnego.

Zerknął w kierunku Farlanda, jednakże ten skupiał się na powitaniu obojga gości, a czynił to

z takim spokojem, że trudno było uwierzyć, iż jeszcze moment temu wyglądał na kompletnie

przybitego. Lata praktyki pozwalały mu przywdziewać maskę obojętności i kryć uczucia

w obliczu konfrontacji z ludźmi, od których zależała jego dalsza kariera. Rutta natychmiast

pożałował, że nie umie w równym stopniu kontrolować własnych reakcji. Xiao i Modo

z pewnością zauważyli już jego niewyraźną minę.

Gdy Theo zakończył krótką przemowę, Rutta podniósł się z fotela, by dodać od siebie kilka

słów powitania, ale nie zdążył wydukać jednej sylaby, tak szybko został uciszony przez

kanclerz Modo.

– Każda sekunda tej transmisji kosztuje nas dziesiątki milionów kredytów, moi panowie,

przejdźmy więc od razu do sedna – rzekła wyniośle. Jej charakterystyczny głos obrósł legendą

wśród oficerów służących w najdalszych metasektorach, gdzie słyszano ją najrzadziej. –

Zapadły ostateczne decyzje, Rada i admiralicja podjęły je jednogłośnie. – Obaj, Rutta

i Farland, zesztywnieli. Byli pewni, że ich koszmar ziści się tutaj i teraz. Modo nie zwracała

jednak na nich uwagi. – Marsz Obcych musi zostać spowolniony, ponieważ na przygotowanie

nowej linii obrony potrzebujemy minimum czternastu miesięcy. Dacie nam je nawet za cenę

utraty trzeciej floty.

Rutta zmrużył oczy. Usłyszał słowa, których wszyscy się obawiali, lecz jedno zdanie tej

przemowy nie zabrzmiało tak dobitnie, jak się spodziewał. Kazano im spowolnić najeźdźcę,

nie powstrzymać.

– Poświęcenie moich ludzi i okrętów nie zniechęci wroga – rzucił Farland.

Jakimś cudem udało mu się zapanować nad ściśniętą krtanią, dzięki czemu zachował

stanowczy ton.

– Nie wydamy panu rozkazu frontalnego ataku na wroga – tym razem odezwał się Xiao,

potwierdzając podejrzenia pułkownika. – Nie jesteśmy szaleńcami. Pański raport i dołączone

do niego symulacje – odwrócił się do Rutty – uświadomiły wszystkim, jak katastrofalne skutki

mogłoby przynieść rozgromienie trzeciej floty. Mimo to, jak słusznie zauważyła pani kanclerz,

nie mamy wyjścia. Jeśli Federacja ma przetrwać, musicie powstrzymać wroga na swoim

terytorium, dopóki nie zakończymy budowy okrętów piątej generacji.

Farland i pułkownik wymienili zdumione spojrzenia. To była dla nich nowość.

– Pojedyncze pancerniki, nawet tak potężne jak te, których plany widziałem w zeszłym roku,

nie przechylą szali zwycięstwa na naszą stronę. – Wielki admirał wyraził ich wspólne

wątpliwości. – Musielibyście wybudować całą ich flotę.

Legendarne okręty piątej generacji, o których mówiło się już od niemal dekady, ugrzęzły

dawno temu w trybach biurokratycznej machiny rządowej i świat powoli zaczynał o nich

zapominać. Rutta próbował obliczyć naprędce, jak szybko dałoby się wprowadzić w życie

taki projekt i ile czasu potrzebowałyby stocznie Federacji, aby zbudować choćby kilkadziesiąt

jednostek wyższych klas, bo dopiero tyle robiłoby istotną różnicę w tej wojnie. Jakkolwiek

kombinował, wychodziło mu co najmniej kilka lat. Nawet gdyby zaprząc do tej roboty

wszystkie znane mu fabryki zbrojeniowe i stocznie w pozostałych metasektorach.

– Wbrew obiegowym opiniom nigdy nie zarzuciliśmy tego programu – stwierdziła Modo. –

Prace nad nowymi okrętami trwają nieprzerwanie. Mamy na stanie gotowe reaktory do nich,

mamy kompletne systemy uzbrojenia, mamy miliony ton elementów, z których nasze stocznie

montują już najnowocześniejsze okręty wojenne w tej części ramienia, ale brakuje nam czasu.

Musicie nam go kupić. Za wszelką cenę.

Farland poruszył się niespokojnie. Ciekawe, co bardziej nim wstrząsnęło: informacja

o montażu okrętów piątej generacji czy kolejne przypomnienie, że trzecia flota może być

spisana na straty.

– Zrobimy co w naszej mocy, pani kanclerz – zapewnił, choć bez takiego ognia w głosie, na

jaki chyba liczyła.

– Musicie zrobić znacznie więcej – wpadł mu w słowo Xiao. – Obcy dotrą do Terytoriów

Wewnętrznych za jakieś cztery miesiące. Jeśli pozbawią nas tamtejszych kopalni i stoczni,

wszystko pójdzie na marne.

– Plan pułkownika był genialny w swej prostocie – dodała Modo, kłaniając się wyniośle

milczącemu Rutcie – ale okazał się niewystarczający.

– To jest wojna, pani kanclerz – zaprotestował Farland. – Nie da się jej zaplanować ze zbyt

dużym wyprzedzeniem, zwłaszcza że tak mało wiemy o wrogu. Dlatego obawiam się, że Obcy

jeszcze nieraz nas zaskoczą.

– Nie mam do panów pretensji – zapewniła ich kanclerz. – Stwierdzam tylko fakt.

– Zareagowaliśmy natychmiast – usprawiedliwiał się Rutta. – Przerzuciliśmy wszystkie siły

na zagrożone odcinki. Myślę, że w najbliższych tygodniach uda nam się ponownie spowolnić

24
{"b":"577817","o":1}