Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Kennet. Początkowo myślała, że to pomyłka, ale imię konsekwentnie się powtarzało. Kennet, nie Kenneth. Urodzony w 1807 roku w Coylton, w hrabstwie Ayrshire, co znaczyło, że w chwili stracenia Burke’a miał zaledwie dwadzieścia jeden lat. Oboje rodzice pracowali na roli, a jego ojciec przez jakiś czas zatrudniał nawet ojca Roberta Burnsa. Kennet skończył wiejską szkółkę prowadzoną przez miejscowego pastora, wielebnego Kirkpatricka…

W sekretariacie był czajnik elektryczny. Wstała i przeszła do pomieszczenia obok. Zostawiła drzwi otwarte, tak, że jej cień kładł się na podłodze. Nie zapaliła nawet światła. Włączyła czajnik i opłukała pod kranem kubek. Torebka z herbatą i mleko w proszku. Stała w półmroku z założonymi rękami, opierając się lekko o blat. Przez otwarte drzwi widziała swoje biurko i leżące na nim fotokopie wszystkich wzmianek o Lovellu, jakie udało jej się odnaleźć. Doktor Kennet Lovell, który uczestniczył w sekcji zwłok mordercy i który pomagał w obdzieraniu ze skóry trupa Williama Burke’a. Pierwsze badanie po wykonanej egzekucji przeprowadził w obecności wybranej grupki świadków doktor Monro. Wśród nich znaleźli się frenolog i rzeźbiarz, jak również filozof sir William Hamilton i chirurg Robert Liston. Potem nastąpiła publiczna sekcja zwłok w wypełnionym po brzegi audytorium uniwersyteckim. Głodni wiedzy i sensacji hałaśliwi studenci medycyny zebrali się wokół niczym stado sępów, ci zaś, którym nie udało się zdobyć kart wstępu, dobijali się do zamkniętych drzwi i wdawali w utarczki z policją.

Swoje poszukiwania oparła na opracowaniach historycznych: część z nich dotyczyła sprawy Burke’a i Hare’a, inne zajmowały się historią medycyny w Szkocji. Dział Historii Edynburga w Bibliotece Centralnej jak zwykle okazał się kopalnią wiedzy. Pomogła jej również znajoma zatrudniona w Bibliotece Narodowej. W obu bibliotekach wykonano dla niej fotokopie odpowiednich fragmentów. Odwiedziła także Dom Lekarza i skorzystała z tamtejszej biblioteki i bazy danych. O żadnym z tych ruchów nie informowała Rebusa, bo martwiła się, że historia trumienek z Arthur’s Seat okaże się ślepą uliczką, na której Rebus przez swą ciągłą pogoń za urojeniami może się pogubić. Pod tym względem profesor Devlin miał rację: poddawanie się jakiejś obsesji może łatwo zamienić się w pułapkę, w którą się bezwiednie wpada. Wszystko to już należało do historii – i to historii dawnej, jeśli porównać to ze sprawą Philippy Balfour. Wydawało jej się, że to, czyjej zabójca znał historię trumienek z Arthur’s Seat, czy jej nie znał, nie miało teraz większego znaczenia. I nijak nie można było tego ustalić. Zabrała się do poszukiwań wyłącznie dla własnej satysfakcji i nie chciała w to włączać Johna. I bez tego miał już dość na głowie.

Usłyszała jakiś hałas w korytarzu, ale chwilę potem czajnik się wyłączył z cichym pstryknięciem i przestała o tym myśleć. Nalała wody do kubka, potem kilkakrotnie zanurzyła torebkę z herbatą i wyrzuciła ją do kubła. Wzięła kubek i wróciła do swojego pokoju, zostawiając drzwi otwarte.

Kennet Lovell przybył do Edynburga w grudniu 1822 roku w wieku zaledwie piętnastu lat. Nie wiedziała, czy przyjechał dyliżansem, czy przyszedł pieszo. W tamtych czasach przebywanie pieszo nawet znacznych odległości nie było niczym nadzwyczajnym, szczególnie gdy w grę wchodziły pieniądze. Jeden z historyków piszący o sprawie Burke’a i Hare’a wysnuwał tezę, że za podróż Lovella zapłacił wielebny Kirkpatrick, który dodatkowo zarekomendował go swemu przyjacielowi, doktorowi Knoxowi. Knox niedawno powrócił z zagranicznych wojaży, w ramach których był między innymi lekarzem wojskowym podczas bitwy pod Waterloo i studiował w Afryce i w Paryżu. Przez mniej więcej pierwszy rok pobytu w Edynburgu, młody Lovell zamieszkał w domu Knoxa, jednak gdy rozpoczął studia na uniwersytecie, ich drogi chyba się rozeszły i Lovell przeniósł się na stancję w West Port…

Popijając herbatę, Jean przeglądała kolejne fotokopie. Brak było jakichś odsyłaczy czy indeksów, które pozwalałyby ustalić pochodzenie podawanych „faktów”. Mając na co dzień do czynienia z wierzeniami i przesądami, wiedziała, jak trudno czasami oddzielić obiektywną prawdę od plew historycznych. Do druku często trafiały teorie oparte na plotkach i zmyśleniach. Pojawiały się też błędy i pomyłki, czasami groźne lub zgubne dla prawdy historycznej. Irytowało ją, że nie ma żadnego sposobu, by to wszystko zweryfikować, że jak dotąd, musi się opierać wyłącznie na opiniach innych. Historia Burkę’a i Hare’a spowodowała, że pojawiło się wielu współczesnych im „ekspertów”, którzy swoją wersję uważali za jedynie rzetelną i prawdziwą.

Ale to wcale nie znaczyło, że musi im wierzyć.

Co gorsza, w dramacie Burke’a i Hare’a Kennet Lovell był jedynie statystą i wystąpił tylko w tej jednej ponurej scenie, a jego rola w historii edynburskiej medycyny była jeszcze mniej znacząca. W rezultacie jego biografia zawierała liczne luki. Skończywszy czytać, wiedziała właściwie tylko tyle, że Lovell ukończył studia i rozpoczął zarówno praktykę, jak i pracę dydaktyczną. Był obecny podczas sekcji zwłok Burke’a. Potem, trzy lata później, pojawił się nagle w Afryce, gdzie łączył jakże potrzebną pracę lekarza z chrześcijańską działalnością misjonarską. Nigdzie nie znalazła informacji, jak długo tam przebywał. W Szkocji pojawił się ponownie pod koniec lat czterdziestych XIX wieku i zaczął praktykę lekarską na Nowym Mieście, gdzie jego klientela wywodziła się zapewne z zamożnej warstwy tej enklawy. Jeden z historyków dowodził, że Lovell odziedziczył podstawową część swego majątku po wielebnym Kirkpatricku, „pozostając z duchownym w bliskich kontaktach dzięki regularnej korespondencji prowadzonej przez te wszystkie lata”. Jean chętnie by zajrzała do tych listów, jednak żadne z opracowań nie zawierało nawet cytatów. Zrobiła notatkę, że trzeba ich poszukać. Może uda się znaleźć jakieś ślady w parafii w Ayrshire albo w archiwum Domu Lekarza. Istniało jednak duże prawdopodobieństwo, że nie uda się ich nigdy odnaleźć – albo dlatego, że je zniszczono po śmierci Lovella wraz z resztą jego dobytku, albo wywieziono gdzieś za granicę. Ogromne ilości wszelakiej dokumentacji historycznej trafiły do zbieraczy w innych krajach – zwłaszcza w Stanach i Kanadzie – a wielu spośród tych zbieraczy to osoby prywatne, co oznaczało, że dane o zawartości ich kolekcji były niezwykle skąpe.

Wielokrotnie już zetknęła się z sytuacją, że nagle jakiś ślad się urywał i nie można było sprawdzić, czy dany list lub dokument w ogóle jeszcze istnieje, co było szczególnie deprymujące. A potem przypomniała sobie profesora Devlina i jego stół jadalny wykonany przez Lovella. Tegoż Lovella, który według słów Devlina był też stolarzem-amatorem… Raz jeszcze przejrzała swoje fotokopie, choć była pewna, że nigdzie w nich nie ma ani słowa o jego hobby. Albo Devlin był w posiadaniu jeszcze jakiejś innej książki czy innego dowodu, albo sam to wszystko zmyślił. Z taką sytuacją też się często spotykała: ludzie „po prostu wiedzieli”, że posiadany przez nich antyk należał kiedyś do księcia Karola Nadobnego lub do sir Waltera Scotta. Jeśli jedynym dowodem na poparcie tezy, że Kennet Lovell zajmował się stolarstwem okaże się wiara profesora Devlina, to wówczas cała teoria związana z podrzuceniem przez niego trumienek na Arthur’s Seat zacznie się rozłazić w szwach. Odchyliła się do tyłu i poczuła złość do siebie. Tyle czasu poświęciła na ślęczenie nad tą sprawą w oparciu o założenie, które może okazać się zmyślone. Lovell wyjechał z Edynburga w 1832 roku; chłopcy natknęli się na trumienki na Arthur’s Seat w czerwcu 1836 roku. Czy to w ogóle możliwe, by przez tyle lat nikt ich tam nie zauważył?

Wzięła coś z biurka i podniosła na wysokość oczu. Było to zdjęcie wykonane w Domu Lekarza – portret Lovella. Nie wyglądał na nim na człowieka wymęczonego pobytem w afrykańskim buszu. Cerę miał bladą i gładką, twarz miała młodzieńczy wygląd. Na odwrocie zdjęcia zapisała sobie ołówkiem nazwisko malarza. Wstała z miejsca, wyszła z pokoju, otworzyła drzwi do gabinetu szefa i zapaliła w nim światło. W jego podręcznej bibliotece znajdował się duży zbiór wszelkiego rodzaju katalogów i encyklopedii. Wzięła jeden z nich i otworzyła na stronie z notką biograficzną malarza nazwiskiem J. Scott Jauncey. „,Działał w Edynburgu w latach 1825-1835” przeczytała, „malując głównie krajobrazy, niekiedy także portrety”. Potem na wiele lat przeniósł się do Europy, by na starość osiąść w Hove na południu Anglii. A zatem Lovell musiał mu pozować do portretu w jego wczesnym okresie edynburskim, zanim malarz rozpoczął podróże. Ciekawa była, czy pozowanie do portretu należało uznać za luksus, na który stać było tylko ludzi zamożnych. A potem pomyślała o wielebnym Kirkpatricku… może ten portret wykonano na jego zamówienie, tak by wysłany potem na zachodnie wybrzeże do Ayrshire mógł przypominać duchownemu jego podopiecznego?

85
{"b":"108287","o":1}