Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nie chodzi o rewanż.

– Wiem, do diabła! – Objęła się rękami, jakby raptem w pokoju zrobiło się bardzo zimno. Jakby chciała, żeby ją ktoś przytulił. – I to właśnie mnie przeraża.

Milczał i czekał.

– Ty nie oszukujesz, Myron. Nie latasz za spódniczkami. Nie szukasz przygód. Co więcej, trudno cię skusić. Dlatego pytam: jak bardzo ją kochasz?

Myron podniósł ręce do góry.

– Ledwie ją znam.

– Myślisz, że to się liczy?

– Nie chcę cię stracić, Jess.

– A ja nie mam zamiaru oddać cię bez walki. Ale muszę wiedzieć, z czym mam do czynienia.

– To nie tak.

– A jak?

Otworzył usta i je zamknął.

– Chcesz wyjść za mąż? – spytał.

Zamrugała oczami, ale się nie cofnęła.

– Czy to oświadczyny?

– Zadałem ci pytanie. Czy chcesz wyjść za mąż?

– Jeżeli będzie trzeba, to tak, zechcę.

Myron uśmiechnął się.

– Boże, co za entuzjazm!

– Co chcesz ode mnie usłyszeć, Myron? Powiem, co tylko zechcesz. Tak, nie, cokolwiek, bylebyś ze mną został.

– Ja nie poddaję cię próbie, Jess.

– No, to dlaczego raptem mówisz o małżeństwie?

– Bo chcę być z tobą na zawsze. Kupić dom. Mieć dzieci.

– Ja też – odparła. – Ale żyje nam się bardzo dobrze. Mamy swoje kariery, wolność. Po co to psuć? Będzie na to czas później.

Potrząsnął głową.

– O co chodzi? – spytała.

– Grasz na zwłokę.

– Nie, nie gram.

– Nie chciałbym czekać z założeniem rodziny na dogodniejszy czas.

– Chcesz ją założyć właśnie teraz?! – Jessica uniosła ręce. – Natychmiast? Naprawdę tego chcesz? Marzysz o domu na przedmieściach, jaki mają twoi rodzice? O grillach w sobotnie wieczory? O tablicy do kosza za domem? O udzielaniu się w komitecie rodzicielskim? O zakupach w centrum handlowym przed nowym rokiem szkolnym? Naprawdę o tym wszystkim marzysz?

Myron spojrzał na nią i poczuł, że coś w nim pęka i się rozsypuje.

– Tak – odparł. – Właśnie o tym.

Stali, wpatrując się w siebie. Zapukano do drzwi. Żadne się nie poruszyło. Zapukano ponownie.

– Otwórz – usłyszeli głos Wina.

Win nigdy nie przeszkadzał bez powodu. Myron otworzył drzwi. Win zerknął na Jessicę, lekko skinął jej głową i podał mu komórkę.

– To Norm Zuckerman – wyjaśnił. – Próbował się do ciebie dodzwonić.

Jessica wyszła z pokoju. Szybkim krokiem. Przyglądający się jej Win nie zmienił wyrazu twarzy. Myron wziął od niego komórkę.

– Tak, Norm?

– Zaraz zacznie się mecz! – powiedział Norm w wielkim popłochu.

– I?

– Więc gdzie, do licha, jest Brenda?!

Myronowi serce skoczyło do gardła.

– Powiedziała, że zabierze się autobusem z drużyną.

– Nie wsiadła do niego, Myron!

Myron pomyślał o Horasie, leżącym na stole w kostnicy, i ugięły się pod nim kolana. Spojrzał na Wina.

– Ja poprowadzę – powiedział Win.

31

Pojechali jaguarem. Win nie zwalniał na czerwonych światłach. Nie zwalniał z powodu przechodniów. Dwa razy, żeby ominąć korki, wjeżdżał na chodnik.

Myron patrzył przed siebie.

– Powiedziałem ci wcześniej, że posuwasz się za daleko.

Win czekał na dalszy ciąg.

– Zapomnij o tym.

Zatrzymali się z piskiem opon na zabronionym miejscu na południowo-wschodnim rogu Trzydziestej Szóstej Ulicy i Ósmej Alei. Myron popędził do wejścia dla personelu w Madison Square Garden. Do Wina podszedł władczym krokiem policjant. Win przedarł studolarówkę i wręczył mu pół banknotu. Stróż prawa skinął głową i strzelił w daszek czapki. Porozumieli się bez słów.

Strażnik przy wejściu rozpoznał Myrona i przepuścił go.

– Gdzie jest Norm Zuckerman? – spytał Myron.

– W sali konferencyjnej. Po drugiej stronie…

Myron wiedział gdzie. Wbiegając po schodach, słyszał przedmeczowy szum publiczności. Odgłos ten dziwnie koił. Na poziomie boiska skręcił w prawo. Sala konferencyjna była po drugiej stronie. Wbiegł na parkiet i ze zdziwieniem stwierdził, że przyszło mnóstwo ludzi. Norm zamierzał zaciemnić i odciąć wyższe sektory, skrywając niezajęte fotele za czarną kurtyną, tak żeby hala stwarzała wrażenie zatłoczonej, a jednocześnie przytulnej. Ale sprzedaż biletów znacznie przerosła oczekiwania. Sprzedano wszystkie, a widzowie szukali swoich miejsc. Wielu kibiców trzymało hasła: POCZĄTEK NOWEJ ERY, BRENDA RZĄDZI, WITAJCIE W HALI BRENDY, TERAZ MY, SIOSTRY POTRAFIĄ, NAPRZÓD, DZIEWCZYNY! i podobne. Dominowały jednak, niczym dzieło szalonego artysty grafficiarza, znaki firmowe sponsorów. Nad tablicą wyników przesuwały się olbrzymie zdjęcia zjawiskowej Brendy Slaughter w kostiumie drużyny uniwersyteckiej, dokumentujące najważniejsze chwile jej kariery. Buchnęła głośna czadowa muzyka. Czadowa! Tak jak chciał Norm. Nie pożałował też darmowych zaproszeń. Tuż przy boisku siedzieli Spike Lee, Jimmy Smits, Rosie O’Donnell, Sam Waterston, Woody Allen i Rudy Giuliani. Kilkoro prezenterów MTV, byłe wielkie, przygasłe gwiazdy, mizdrzyło się do kamer, wychodząc ze skóry, żeby się pokazać. Supermodelki w okularach w drucianych oprawkach wkładały odrobinę za dużo wysiłku, by wyglądać i pięknie, i inteligentnie.

Przyszli tu wszyscy podziwiać nową fenomenalną nowojorską sportsmenkę, Brendę Slaughter.

Miał to być jej wieczór, jej szansa na stanie się gwiazdą zawodowej koszykówki. Myron łudził się, że rozumie, dlaczego Brenda tak bardzo chce zagrać w tym meczu. Nie rozumiał. Szło o coś więcej niż sam mecz. O coś więcej niż miłość do koszykówki. O coś więcej niż zdobycie uznania. Te motywy należały do przeszłości. Teraz marzyło jej się, by w epoce zblazowanych supergwiazd stać się pozytywnym wzorem dla młodych, kształtować ich postawy. Być może to naiwne, ale tak właśnie było. Myron przystanął na chwilę i spojrzał na olbrzymi ekran. Cyfrowo powiększona Brenda ze zdeterminowaną miną pędziła z piłką w stronę kosza, w każdym ruchu gracka, zwinna, zawzięta i groźna.

Nie do zatrzymania.

Znów ruszył sprintem. Opuścił parkiet, zbiegł po pochylni i wpadł do korytarza. Kilka chwil później dotarł do sali konferencyjnej. Za nim podążał Win. Myron otworzył drzwi. W środku był Norm Zuckerman. A także detektywi Maureen McLaughlin i Dan Glazur.

Glazur demonstracyjnie zerknął na zegarek.

– Szybko – powiedział, być może uśmiechając się krzywo pod szuwarem, uchodzącym za jego wąsy.

– Jest? – spytał Myron.

Maureen McLaughlin posłała mu domyślny uśmiech.

– Może pan usiądzie – zaproponowała.

Zignorował zaproszenie.

– Przyjechała? – spytał Norma.

– Nie – odparł Norm Zuckerman, ubrany dziś jak Janis Joplin występująca gościnnie w Policjantach z Miami.

Do Myrona dotruchtał Win. Glazurowi się to nie spodobało. Przeszedł przez salę i zmierzył go wzrokiem twardziela. Win nie zareagował.

– A to kto? – spytał Glazur.

Win wskazał na jego twarz.

– Coś przywarło panu do wąsów – powiedział. – Wygląda jak jajecznica.

– Co oni tutaj robią? – spytał Myron, nie zdejmując oczu z Norma.

– Proszę usiąść – odezwała się McLaughlin. – Musimy porozmawiać.

Myron zerknął na Wina. Win skinął głową. Podszedł do Norma Zuckermana, otoczył go ramieniem i odeszli w kąt sali.

– Niech pan siada – powiedziała detektyw McLaughlin bardziej zdecydowanym tonem.

Myron zajął krzesło. Ona również, cały czas zachowując z nim kontakt wzrokowy. Glazur nie usiadł, groźnie na niego łypiąc. Należał do idiotów przekonanych, że zlęknie się ich każdy, na kogo spojrzą z góry.

– Co się stało? – spytał Myron.

Maureen McLaughlin splotła ręce.

– A może pan nam powie.

Myron potrząsnął głową.

– Nie mam czasu, Maureen. Co was tu sprowadza?

– Szukamy Brendy Slaughter. Wie pan, gdzie ona jest?

– Nie. Dlaczego jej szukacie?

– Mamy do niej kilka pytań.

Myron rozejrzał się po sali.

– I wykombinowaliście, że najlepiej je zadać tuż przed najważniejszym meczem w jej karierze?

50
{"b":"101649","o":1}