– Idź do niej, Myron – powiedział. – Nie marnuj czasu.
Mabel Edwards usiadła naprzeciwko niego w małym pokoiku.
– A więc Brenda pamięta Holiday Inn – powiedziała.
Było pewne, że pozostałość po siniaku – nikłe zażółcenie wokół jej oka – zniknie, zanim Wielkiego Maria przestanie boleć w kroku. We wciąż pełnym żałobników domu przycichło. Wraz ze zmrokiem powróciła rzeczywistość. Win wartował na ulicy.
– Jak przez mgłę – odparł Myron. – Nie było to konkretne wspomnienie, raczej déjà vu.
Mabel pokiwała głową, jakby to coś wyjaśniało.
– Minęło tyle czasu.
– Więc Brenda była w tym hotelu?
Mabel spuściła wzrok, wygładziła dół sukienki i sięgnęła po filiżankę z herbatą.
– Była tam z matką – odparła.
– Kiedy?
Mabel podniosła filiżankę do ust.
– W dniu jej zniknięcia.
– Anita zabrała Brendę ze sobą? – spytał, próbując ukryć zmieszanie.
– Tak, w pierwszym odruchu.
– Nie rozumiem. Brenda nic nie mówiła…
– Miała pięć lat. Nie pamięta. W każdym razie tak myślał Horace.
– Ale przedtem pani o tym nie wspomniała.
– Mój brat nie chciał, żeby Brenda o tym wiedziała. Bał się, że to ją zrani.
– Wciąż nie bardzo rozumiem. Dlaczego Anita wzięła ze sobą Brendę do hotelu?
Mabel Edwards w końcu łyknęła herbaty, delikatnie odstawiła filiżankę, jeszcze raz wygładziła sukienkę i zaczęła się bawić łańcuszkiem na szyi.
– Wspomniałam ci już. Anita napisała do Horace’a list, że go rzuca. Zabrała wszystkie pieniądze i uciekła.
Nareszcie zrozumiał.
– Zamierzała zabrać Brendę ze sobą.
– Tak.
Pieniądze, pomyślał Myron. Od początku nie dawało mu spokoju, że Anita je wzięła. Ucieczka przed niebezpieczeństwem to jedno. Ale zostawienie córki bez grosza to szczególnie okrutny postępek. I oto znalazł wyjaśnienie – Anita zamierzała zabrać Brendę ze sobą.
– Co się stało? – spytał.
– Zmieniła zdanie.
– Dlaczego?
W drzwi wsadziła głowę kobieta, ale trafiona groźnym spojrzeniem Mabel znikła jak cel na strzelnicy. Z kuchni dobiegały odgłosy sprzątania. Znajomi i rodzina szykowali dom na drugi dzień żałoby. Mabel wyglądała starzej niż rano. Zmęczenie promieniowało z niej jak gorączka.
– Anita spakowała rzeczy. Uciekła i zameldowała się z Brendą w hotelu. Nie wiem, co zaszło potem. Może się przestraszyła. Może uświadomiła sobie, że ucieczka z pięcioletnią córeczką jest absurdem. Nieważne. Zadzwoniła do Horace’a. Płakała, histeryzowała. Powiedziała, że nie da rady. Kazała mu przyjechać po Brendę.
Mabel zamilkła.
– I Horace pojechał do Holiday Inn? – spytał Myron.
– Tak.
– Gdzie była Anita?
Mabel wzruszyła ramionami.
– Domyślam się, że zdążyła uciec.
– I to wszystko zdarzyło się wieczorem w dniu ucieczki?
– Tak.
– A więc uciekła z domu kilka godzin wcześniej.
– Tak.
– Dlaczego nagle zmieniła zdanie? Co wpłynęło na tę szybką decyzję pozostawienia córki?
Mabel Edwards wstała z głębokim westchnieniem i podeszła do telewizora. Jej zazwyczaj gibkie, płynne ruchy usztywniła zgryzota. Ostrożnie zdjęła z odbiornika zdjęcie i podała je Myronowi.
– To Roland, ojciec Terence’a – powiedziała. – Mój mąż.
Myron przyjrzał się czarno-białej fotografii.
– Zastrzelono go, gdy wracał do domu z pracy. Dla dwunastu dolarów. Na naszym ganku. Dwie kule w głowę. Dla dwunastu dolarów – powtórzyła monotonnym, beznamiętnym głosem. – Bardzo to przeżyłam. Roland był jedynym mężczyzną, którego w życiu kochałam. Zaczęłam pić. Mały Terence tak bardzo przypominał ojca, że ledwie mogłam patrzeć mu w twarz. I piłam jeszcze więcej. A potem doszły narkotyki. Przestałam dbać o syna. Wkroczyły władze i trafił do rodziny zastępczej.
Mabel zbadała wzrokiem jego reakcję. Próbował zachować neutralną minę.
– Uratowała mnie Anita. Ona i Horace posłali mnie do zakładu na odwyk. Zabrało mi to trochę, ale doszłam do siebie. Anita zajęła się Terence’em, tak że władze mi go nie zabrały.
Mabel uniosła z piersi okulary do czytania, włożyła je na nos i wpatrzyła się w podobiznę zabitego męża. Tęsknota na jej twarzy była tak oczywista, jawna i nieskrywana, że Myron poczuł, jak do oczu cisną mu się łzy.
– Gdy najbardziej potrzebowałam Anity, zawsze mogłam na nią liczyć. Zawsze.
Znów spojrzała na Myrona.
– Rozumiesz, co chcę powiedzieć?
– Nie, proszę pani.
– Na Anitę zawsze mogłam liczyć – powtórzyła. – Ale kiedy ona znalazła się w kłopotach, co zrobiłam? Wiedziałam, że Horace i ona mają problemy. Ale mnie to nie obeszło. Zniknęła i jak się zachowałam? Próbowałam o niej zapomnieć. Uciekła, a ja kupiłam ładny dom z dala od slumsów i starałam się zerwać z przeszłością. To, że puściła mojego brata kantem, było, bez dwóch zdań, podłe. Ale co wystraszyło ją aż tak, że znienacka porzuciła własne dziecko? Wciąż zadaję sobie to pytanie. Co przeraziło ją tak bardzo, że nie wraca od dwudziestu lat?
Myron poprawił się w fotelu.
– Znalazła pani jakieś wyjaśnienie? – spytał.
– Nie. Ale kiedyś spytałam o to Anitę.
– Kiedy?
– Z piętnaście lat temu. Zadzwoniła, żeby dowiedzieć się o Brendę. Spytałam, dlaczego nie wraca i nie zobaczy się z córką.
– Co odpowiedziała?
Mabel spojrzała mu prosto w oczy.
– Powiedziała: „Jeżeli wrócę, Brenda umrze”.
Serce Myrona przeszył lodowaty chłód.
– Co miała na myśli? – spytał.
– Zabrzmiało to jak pewnik. Jak to, że jeden plus jeden to dwa. – Mabel odstawiła zdjęcie na telewizor. – Więcej jej o to nie spytałam. Mam wrażenie, że są sprawy, o których lepiej nic nie wiedzieć.
30
Myron i Win wrócili do Nowego Jorku oddzielnie, każdy swoim samochodem. Mecz Brendy zaczynał się za trzy kwadranse. Dość czasu, żeby wpaść do domu i przebrać się.
Myron zaparkował na Spring Street, blokując czyjeś auto. Kluczyki zostawił w stacyjce. Samochód był bezpieczny, bo obok czuwał w jaguarze Win. Myron wjechał windą na górę. Otworzył drzwi i ujrzał Jessicę.
Zamarł.
Wpatrzyła się w niego.
– Nie uciekam – powiedziała. – Nigdy już nie ucieknę.
Przełknął ślinę i skinął głową. Próbował się ruszyć, ale jego nogi miały inny pomysł.
– Co się stało? – spytała.
– Dużo – odparł.
– Słucham.
– Zabito mojego przyjaciela Horace’a.
Zamknęła oczy.
– Przykro mi.
– Esperanza odchodzi z MB.
– Nie możesz temu zaradzić?
– Nie.
Zadzwoniła komórka. Wyłączył ją. Stali jak wmurowani.
– Co jeszcze? – spytała Jessica.
– To wszystko.
Potrząsnęła głową.
– Nawet na mnie nie spojrzałeś.
Rzeczywiście. Podniósł głowę i spojrzał na nią pierwszy raz od chwili, gdy wszedł do mieszkania. Była jak zwykle nieznośnie piękna. Poczuł, jak coś w nim pęka.
– Omal się z kimś nie przespałem – powiedział.
Ani drgnęła.
– Omal?
– Tak.
– Rozumiem… Dlaczego omal? – spytała po chwili.
– Słucham?
– To ona się powstrzymała? Czy ty?
– Ja.
– Dlaczego?
– Dlaczego?
– Tak, Myron, dlaczego nie poszedłeś na całość?
– Boże, co za piekielne pytanie.
– Wcale nie. Kusiło cię, przyznaj się.
– Tak.
– Mało, że kusiło – dodała. – Chciałeś to zrobić.
– Nie wiem.
– Kłamiesz.
– Niech ci będzie, chciałem to zrobić.
– Dlaczego nie zrobiłeś?
– Bo związany jestem z inną. A ściślej, kocham inną.
– Jak rycersko. Więc wstrzymałeś się ze względu na mnie?
– Wstrzymałem się ze względu na nas.
– Znowu kłamiesz. Wstrzymałeś się ze względu na siebie. Myron Bolitar, idealny mężczyzna, wierny tej jednej jedynej.
Zacisnęła dłoń w pięść i przytknęła do ust. Zrobił krok w jej stronę, ale się cofnęła.
– Postępowałam głupio. Przyznaję – powiedziała. – Popełniłam w życiu tyle głupstw, aż dziw, że mnie nie rzuciłeś. A może narobiłam ich tyle, bo wiedziałam, że mogę. Zawsze mnie kochałeś. Nieważne, jak głupio się zachowywałam, ty zawsze mnie kochałeś. A zatem może należy mi się mały rewanż.