Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Poza tym jeśli rzeczywiście nie pracujesz dla Davisona, to nie masz powodu psuć mi kampanii.

– A jeżeli mam?

– Rozumiem – odparł Bradford, znów próbując wróżyć z fusów. – Domyślam się, że chcesz coś w zamian za milczenie.

– Być może. Ale nie tego, co myślisz.

– A czego?

– Dwóch rzeczy. Po pierwsze, odpowiedzi na kilka pytań, prawdziwych odpowiedzi. Jeśli nabiorę podejrzeń, że kłamiesz albo że boisz się o swój wizerunek, koniec z umową. Nie chcę ci bruździć. Nie obchodzą mnie wybory. Chcę tylko poznać prawdę.

– A ta druga rzecz?

Myron uśmiechnął się.

– Dojdziemy do niej. Najpierw chcę poznać odpowiedzi.

Bradford odczekał chwilę.

– Oczekujesz, że zgodzę się na warunek, którego nie znam?

– Najpierw odpowiedz na pytania. Jeżeli przekonam się, że nie kłamiesz, to ci go przedstawię. Ale jeżeli będziesz kręcił, unikał odpowiedzi, to ten drugi warunek straci ważność.

Bradfordowi to się nie spodobało.

– Nie mogę się na to zgodzić – powiedział.

– Jak chcesz. Do widzenia, Arthurze.

Myron wstał.

– Siadaj – zareagował ostro Bradford.

– Odpowiesz na moje pytania?

Arthur Bradford wpatrzył się w Myrona.

– Nie tylko kongresman Davison ma niewłaściwych znajomych – rzekł.

Jego słowa zawisły w ciszy.

– Jeżeli chcesz przetrwać w polityce, musisz się zadawać z najgorszym elementem w stanie – ciągnął. – Taka jest brzydka prawda. Wyrażam się jasno?

– Tak. Już trzeci raz w ciągu godziny ktoś mi grozi.

– Nie wyglądasz na przestraszonego.

– Nie jestem bojaźliwy. – Była to półprawda. Szkodziło okazywanie strachu. Okazałeś strach, traciłeś życie. – Dość tych bzdur. Mam kilka pytań. Mogę ci je zadać. Albo zadadzą je media.

Bradford znów zagrał na czas. Był wyjątkowo ostrożny.

– Nadal nie rozumiem, dlaczego się tym interesujesz – powiedział.

Wciąż uciekał od pytań.

– Już mówiłem. Ze względu na córkę.

– Kiedy przyjechałeś tu pierwszy raz, szukałeś jej ojca?

– Tak.

– Przyjechałeś, bo Horace Slaughter dzwonił do mojego sztabu?

Myron skinął głową. Wolno. Bradford znów zrobił zdziwioną minę.

– To dlaczego, na miły Bóg, pytałeś o moją żonę? Jeśli rzeczywiście chodziło ci wyłącznie o Horace’a Slaughtera, to dlaczego tak bardzo interesowałeś się Anitą Slaughter i wydarzeniami sprzed dwudziestu lat?

Na basenie zaległa cisza, słychać było tylko cichutki szmer fal. Świetlne refleksy na powierzchni wody tańczyły jak kapryśny wygaszacz ekranu. Wiedzieli, że nadeszła chwila prawdy. Nie spuszczając oczu z Bradforda, Myron zastanawiał się, ile mu wyjawić i jak to spożytkować. Negocjacje. Życie, tak jak los agenta sportowego, było pasmem negocjacji.

– Szukałem nie tylko jego – odparł wolno. – Szukałem także Anity.

Chociaż Bradford walczył, by zachować kontrolę nad twarzą i mową ciała, po słowach Myrona raptownie zaczerpnął powietrza. Odrobinę pobladł. Bez wątpienia świetnie nad sobą panował, ale pod jego maską spokoju coś się kryło.

– Przecież Anita Slaughter zniknęła dwadzieścia lat temu – rzekł powoli.

– Tak.

– Myślisz, że wciąż żyje?

– Tak.

– Dlaczego?

Myron wiedział, że chcąc zdobyć informację, trzeba jej udzielić. Odkręcić kurek. Ale on odkręcił hydrant. Czas było zatrzymać i odwrócić ten strumień.

– A dlaczego to cię interesuje? – spytał.

– Nie interesuje – odparł nieprzekonująco Bradford. – Po prostu myślałem, że ona nie żyje.

– Na jakiej podstawie?

– Jak taka porządna kobieta mogłaby nagle uciec i porzucić dziecko?

– Może się bała.

– Męża?

– Ciebie.

Bradford zamarł.

– Z jakiego powodu? – spytał.

– To ty mi powiedz.

– Nie mam pojęcia.

Myron skinął głową.

– Dwadzieścia lat temu twoja żona przypadkowo spadła z tarasu, tak?

Bradford nie odpowiedział.

– Anita Slaughter przyszła rano do pracy i znalazła jej zwłoki. Twoja żona spadła z balkonu w ciemną deszczową noc i nikt tego nie zauważył. Ani ty, ani brat, ani nikt. Na jej ciało natknęła się dopiero Anita. Tak było?

Bradford nie pękł, ale Myron wyczuł, że pod jego spokojną fasadą pojawiły się małe rysy.

– Nic nie wiesz – powiedział.

– To mi powiedz.

– Kochałem moją żonę. Kochałem z całego serca.

– I co się stało?

Bradford wziął kilka oddechów, żeby się opanować.

– Wypadła – odparł. – Dlaczego łączysz jej śmierć ze zniknięciem Anity? – spytał silniejszym głosem, odzyskując zwykły ton. – O ile dobrze pamiętam, po tym wypadku Anita tu została. Przestała u nas pracować dłuższy czas po tragedii Elizabeth.

Tak rzeczywiście było. Coś jednak dalej uwierało Myrona jak ziarenko piasku w oku.

– Dlaczego więc uczepiłeś się śmierci mojej żony?

Nie mając odpowiedzi na to pytanie, Myron odparował je dwoma.

– Dlaczego wszyscy tak przejmują się protokołami policji? Czego boją się policjanci?

– Tego samego co ja – odparł Bradford. – To rok wyborów. Zaglądanie do starych akt budzi podejrzenia. I tyle. Moja żona umarła wskutek wypadku. Koniec, kropka – rzekł jeszcze mocniejszym głosem.

Bywa, że w trakcie negocjacji zdarza się więcej dramatycznych zmian niż w meczu koszykówki. Bradford znów zdobył przewagę.

– A teraz odpowiedz mi na pytanie: dlaczego sądzisz, że Anita Slaughter nadal żyje? Przecież rodzina nie miała od niej wieści od dwudziestu lat.

– Kto mówi, że nie miała?

Bradford uniósł brew.

– Twierdzisz, że mieli?

Myron wzruszył ramionami. Musiał się bardzo pilnować. Gdyby Anita Slaughter rzeczywiście ukrywała się przed Arthurem – a ten był przekonany, że ona nie żyje – to jak zareagowałby na dowód, że się myli? Spróbowałby ją, co logiczne, odnaleźć i uciszyć? Interesująca myśl. Z drugiej strony, gdyby – zgodnie z jego wcześniejszą teorią – Bradford płacił jej za milczenie, to wiedziałby, że Anita żyje. A w każdym razie wiedziałby, że uciekła i nic złego jej nie spotkało.

O co w tym wszystkim chodziło?

– Powiedziałem wystarczająco dużo – odparł.

Bradford długim łykiem osuszył szklankę. Zakręcił dzbankiem z lemoniadą, dolał sobie i wskazał szklankę Myrona. Myron odmówił. Usiedli wygodniej.

– Chciałbym cię wynająć – powiedział Bradford.

Myron spróbował się uśmiechnąć.

– W charakterze?

– Powiedzmy, doradcy. Może ochroniarza. Chcę, żebyś informował mnie na bieżąco o postępach twojego śledztwa. Mam na swoim garnuszku dość idiotów, którym płacę za wyciszanie spraw mogących mi zaszkodzić. Najlepszy jest ten, kto trzyma rękę na pulsie. Kto ostrzeże przed ewentualnym skandalem. Co ty na to?

– Spasuję.

– Nie galopuj. Ja i moi ludzie cię wesprzemy.

– Jasne. W razie jakiejkolwiek wpadki, ukręcisz sprawie łeb.

– Zależy mi na właściwym naświetleniu faktów.

– Albo zaciemnieniu.

Bradford uśmiechnął się.

– Tracisz z oczu nagrodę, Myron – rzekł. – Twojej klientki nie interesuję ja ani moja polityczna kariera. Zależy jej na odnalezieniu matki. Chciałbym pomóc.

– Pewnie. Przecież polityką zająłeś się przede wszystkim z potrzeby służenia bliźnim.

Bradford pokręcił głową.

– Składam ci poważną propozycję, a ty na nią kichasz.

Nadszedł czas na przejęcie inicjatywy.

– Nie w tym rzecz. Nawet gdybym chciał ją przyjąć – odparł Myron, starannie dobierając słowa – to nie mogę.

– Dlaczego?

– Wspomniałem ci o drugim warunku.

– Owszem.

Bradford przytknął palec do ust.

– Pracuję dla Brendy Slaughter. I to ona ma u mnie pierwszeństwo.

Bradford z ulgą położył rękę na karku.

– Oczywiście – powiedział.

– Czytałeś gazety. Policja myśli, że zabiła ojca.

– Przyznasz, że jest dobrą podejrzaną.

– Zapewne. Ale jeśli ją aresztują, będę działał w jej najlepszym interesie. – Myron wpatrzył się w Bradforda. – Dlatego przekażę policji każdą informację, która naprowadzi ich na innych podejrzanych.

37
{"b":"101649","o":1}