W tym czasie miałam w sobie wiele uczuć złości i żalu do Tadeusza, nie rozumiałam jego motywów działania, nie rozumiałam sposobu prowadzenia akcji ratowania. Żyłam w stanie nieświadomości. Powoli zaczynałam sobie przypominać, co się naprawdę wydarzyło, zaczęłam sama przed sobą przyznawać się do tego, co uczyniłam. Każde posunięcie Tadeusza było logiczne i właściwe. Jedynie z Anką mu się nie udało, tak doskonale się przed nim zamaskowała, ukrywając prawdziwe uczucia do mnie.
Dowiedziałam się od Anki, że był to szantaż, że chciałam uderzyć w matkę. Były to dla mnie wtedy informacje niezrozumiałe, a jednocześnie raniące do granic wytrzymałości. Nie znałam jeszcze prawdy, a tu mi ją objawiano jak nagą broń, na którą mam się nadziać.
Jeżeli wydaje ci się, że kogoś kochasz i że jesteś kochany, i wierzysz w to przez 30 lat, to nagłe stwierdzenie, że to wszystko jest jedynie złudzeniem, powoduje otwarcie wrót do piekieł.
30 stycznia 1991
Dlaczego Czarek przyjechał do Katowic, by opowiedzieć Ance o wnioskach Tadeusza z pominięciem mojej osoby? Zapewne koncepcja Tadeusza była taka Anka ma wiedzieć o pewnych sprawach, bo jest blisko i w razie potrzeby ma mi pomóc sobie pomóc. Nie chcę, by to była Anka.
Tadeuszu, jak mogę uczynić dla siebie gest pozytywny, jeżeli czuje do siebie
OBRZYDZENIE.
Silni ludzie nie popełniają samobójstwa. A może właśnie tacy, którym paranoja podszeptuje, że mają boską moc.
Chodzę i wymyślam różne rzeczy, w tramwaju, przy jedzeniu, w łóżku, słuchając. „The Wall”. Inie wiem, co jest fantazją, a co realnym odczuciem. Na pewno jestem w stanie szoku, udręki, obsesji, początku rozpadu pewnej struktury.
Czy gówno można z siebie zmyć?
Już nie krwawię, zastygam w obłędzie.
Jesteś absolutnie niepoczytalna, Rosiek.
Tadeuszu, co jeszcze mogę uczynić? Uratować się.
Tak, tylko ja mogę tego dokonać.
Nadal traktuję siebie jako pacjentkę. Chcę uciec w psychozę, bo nie potrafię stanąć przed lustrem, wypowiedzieć prawdę i zacząć nowe życie.
Z tak zafajdanym sumieniem?
Czuję się jak zbrodniarz.
Pieprzone obsesje. Wyhamować rozpad, pęd do samozniszczenia, obrzydzenie do siebie.
Pozytywny gest, Tadeuszu, dla siebie, powiadasz. Nie potrafię teraz dostrzec dla siebie takiej możliwości. Może się jeszcze dobrze nie rozejrzałam, by go ujrzeć, porażona obsesjami, nie mogę go w sobie odszukać. Gdziekolwiek dotknę, to jest fajno, smród.
Nie ratowałam układu między rodzicami, ten układ mnie nie interesował, fakt, chciałam oszczędzić matkę, fingując wypadek, by mogła po mojej śmierci mieć mniej żalu do świata czy do siebie, by przetrzymała moje gwałtowne odejście. To nie ja ratowałam rodziców, zawsze chciałam, by to małżeństwo się rozpadło, kiedy jeszcze ojciec był alkoholikiem, to matka osaczała mnie miłością i nie pozwalała się dobić.
Wiem, że wyczułeś od razu, co we mnie siedzi. Kiedy mówiłeś Ance, o mnie, takie tam drobiazgi, byłam zazdrosna, że jej wszystko pokazujesz, a nawet czułam się przez was osaczona, że mnie analizujecie, a ja jestem z tego wyłączona. To z Anką, a nie ze mną mówiłeś o mnie. A ja ją wypytywałam i to we mnie rosło. I wizyta Czarka w Katowicach, a ja znowu poza tym, wyłączona. Mogę jedynie się domyślać, po co byty teraz przekazywane jej informacje, jest blisko, mogłaby mi pomóc, aleja nie chcę, by to była Anka.
Mogę dalej być pacjentem, wejść w chroniczną psychozę, i to dopiero będzie gest zamykający sprawę. Jak już wiesz, mogę wejść i w taką rolę.
1 lutego
Jak to jest, że ludzie, w których życiu chcemy coś znaczyć, przechodzą obok, wymykają się, odchodzą?
Tadeusz traktował mnie jak Zbuntowane Dziecko, któremu nic się nie mówi, nie rozmawia o istotnych sprawach, jedynie wciska się, że wszystko jest OK.
Moje obsesje powracają i trwają, trwają. Kotłują się. Jak można żyć w poniżeniu, poczuciu winy.
Utrata człowieczeństwa? Nakaz moralny. Czy mogę się z tego wyzwolić? Zostałam skrzywdzona, a to ja, ja czuję się winna.
2 lutego
Bóg nie karze samobójców.
Czy mogłabym komuś wszystko opowiedzieć, gdyby mi zapewnił całkowite poczucie bezpieczeństwa i nigdy nie wykorzystał przeciwko mnie? Czy byłabym w stanie to uczynić, nawet gdyby była taka osoba?
Jak długo boli ból?
Boże, dlaczego mnie nie zabrałeś, tutaj już nic po mnie.
Boże, daj mi siłę.
Jestem wściekła na Tadeusza, że przekazał informacje o mnie Ance.
A jednak, Tadeuszu, zabrakło mi boskiej mocy tamtego dnia, by z sobą skończyć, i wcześniej, kilka lat wcześniej, kiedy już dawno powinnam odejść.
Kurwa, pomyliłam się o 10 tabletek.
A może nie utraciłam człowieczeństwa, może jedynie straciłam boską moc i stałam się człowiekiem, słabym i marnym, lecz człowiekiem z szansą.
Boże, czy kiedyś w to uwierzę?
Dlaczego nie chcę pomocy Anki? jak silne może być pragnienie śmierci.
Popadam w chorobę sierocą. Nie mam rodziców, ani kochanka, ani przyjaciela? Ani siebie nie mam. Mój świat nie istnieje.
3 lutego
Kolejny dzień udręki. Nie udało mi się uniknąć żadnego cierpienia.
W kogo był skierowany cios?
Ojciec, który jest niczym, i brak, który jest niczym. Nie wybaczyłam nigdy gwałtu.
Jest gorzej niż źle, tragicznie. Nie ma nic i jest wszystko, co jest rozpaczą.
Pytanie. Jak to PRZETRZYMAĆ?
I to jest prawda. Obudziłam się, by dojść do prawdy. A szloch, płacz oznaczają, że jeszcze do reszty nie skamieniałam. Musiałam się aż zabić, by się narodzić. Teraz już potrafię płakać.
Teraz płacz jest płaczem, a rozpacz rozpaczą.
Codziennie pisany dziennik, zapisane strony rozpaczy, które wysyłałam w listach do Tadeusza.
Zachorowałam na grypę, co było zbawienne w skutkach, mogłam spokojnie leżeć i przysłuchiwać się sobie i snom, mogłam podjąć autoanalizę.
Miałam tylko jedną świadomość, że gdzieś w Warszawie jest człowiek, który czeka na moje listy, na moje odkrywanie siebie, i że mogę mu do końca zaufać. To wiedziałam na pewno, że Tadeusz przyjmie każdą prawdę o mnie, nawet najbardziej niesamowitą i zaskakującą.
Wierzyłam, że ma wielką siłę wewnętrzną, że to potrafi przyjąć i unieść. Wybrałam go po latach całkowitego milczenia, wybrałam go, bo prawdziwie mu zależało na tym bym wygrała swoje życie.
4 lutego
Przez trzy dni leżałam w łóżku i doszłam do prawdziwej rozpaczy, do granic prawdy. Teraz muszę dla siebie to opisać – napisać autobiografię po raz pierwszy w życiu.
Lekarz, kolega z pracy, wpisał mi we wniosku rentowym, że jestem niepoczytalna.
Tadeuszu, opowiadam sobie swoje życie od momentu, kiedy matka nie chciała moich narodzin, do momentu aktu samobójczego. Czy to wytrzymam, nie wiem. Czy to kiedyś komuś opowiem, nie wiem.
Nowa świadomość przytłaczała. Nie ułatwiała mi zdrowienia, byłam ostatecznie pogrążona we wniosku rentowym i moje szanse na powrót do społeczeństwa malały. Był to prawdziwy nóż w plecy, jeżeli kiedykolwiek chciałabym powrócić do zawodu psychologa. Mój szef i kilku kolegów z pracy nie byli w stanie przyjąć mnie z powrotem, nie byli gotowi na dalszą pracę ze mną. Byłam skażona psychozą, chorobą przewlekłą i jeszcze nie wiem czym w ich wyobrażeniach. Nie zgodziłam się na dołączenie zaświadczenia od psychiatry, nie pomogłam im docisnąć noża.
6 lutego doznałam pierwszego olśnienia i odtąd rozpoczęłam właściwą pracę nad sobą. To, co wcześniej pisałam, było jedynie obrzeżami świadomości. Mimo że wiedziałam tak wiele, nie potrafiłam sobie tego do końca uświadomić, nie przyjmowałam prawdy, którą znałam, jak nie przyjmuje wody nasycona gąbka. Broniłam się wypieraniem, zaprzeczaniem, racjonalizacją, ale choroba była nieubłagana. Sytuacja wymagała natychmiastowego rozwiązania, inaczej mogło dojść do eksplozji.