Литмир - Электронная Библиотека

– Dzięki pieniądzom – stwierdził Jack.

– Tak, oczywiście – zgodził się Esteban. – Płacą ministrom wielkie pieniądze. Utrzymują nawet część armii.

– To bardzo wygodne – skomentowała Laurie.

– Gdybyśmy polecieli do Bata, czy moglibyśmy odwiedzić też Cogo? – spytał Jack.

– Tak sądzę. Dwadzieścia pięć lat temu Hiszpanie opuścili kraj i droga do Cogo zarosła, stała się nieprzejezdna. Ale GenSys odbudowało ją, tak że w tę i z powrotem mogą jeździć ciężarówki. Może pan wynająć samochód.

– Czy to możliwe?

– W Gwinei Równikowej wszystko jest możliwe, jeżeli ma pan pieniądze. Kiedy planuje pan podróż? No bo najlepiej jechać w porze suchej.

– A kiedy to jest?

– Luty i marzec.

– To się dobrze składa, bo Laurie i ja planujemy wyruszyć jutro wieczorem.

– Co? – Warren odezwał się pierwszy raz, odkąd znaleźli się w mieszkaniu Estebana. Nie był wtajemniczony w całą sprawę. – Myślałem, że w ten weekend Natalie i ja mamy się z wami spotkać? Już uprzedziłem Natalie.

– Oj – stęknął Jack. – Zapomniałem o tym.

– Człowieku, musisz zaczekać do sobotniego wieczoru, inaczej będę miał wielki problem, wiesz, o czym mówię. Już ci mówiłem, jak mi truła, żeby się z wami zobaczyć.

Jack był w tak doskonałym nastroju, że przyszło mu do głowy inne rozwiązanie.

– Mam lepszy pomysł. Dlaczego ty i Natalie nie moglibyście polecieć z nami do Gwinei Równikowej? My zapraszamy.

Laurie zamrugała. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała.

– Człowieku, o czym ty mówisz? – zapytał Warren. – Postradałeś resztki tego swojego pokręconego rozumu. Mówimy o Afryce.

– Tak, Afryka – powtórzył Jack. – Skoro Laurie i ja musimy jechać, moglibyśmy uczynić tę wyprawę tak przyjemną, jak tylko się da. A właściwie, panie Esteban, może pan z małżonką również pojechalibyście z nami? Zrobimy sobie wycieczkę.

– Mówi pan poważnie? – zapytał Esteban.

Twarz Laurie wyrażała zupełne niedowierzanie.

– Pewnie, że mówię poważnie – zapewnił Jack. – Najlepiej odwiedzić nieznany kraj z kimś, kto kiedyś tam mieszkał. Przecież to nie tajemnica. Ale powiedzcie mi, czy wszyscy będziemy potrzebowali wiz?

– Tak, ale ambasada Gwinei Równikowej znajduje się tutaj, w Nowym Jorku – poinformował Esteban. – Dwa zdjęcia, dwadzieścia pięć dolarów i informacja z banku, że nie jest się biedakiem, wystarczą, by otrzymać wizę.

– Jak można się dostać do Gwinei Równikowej?

– Do Bata najłatwiej przez Paryż. Z Paryża kursuje codziennie samolot do Douala w Kamerunie. Z Douala zaś jest codzienne połączenie z Bata. Można też lecieć przez Madryt, ale z Hiszpanii są tylko dwa loty w tygodniu, do Malabo na wyspie Bioko.

– Wygląda więc na to, że Paryż wygrał – rozstrzygnął Jack.

– Teodora! – Esteban zawołał żonę z kuchni. – Lepiej, żebyś tu przyszła.

– Jesteś szalonym człowiekiem – powiedział Warren do Jacka. – Wiedziałem o tym od pierwszego dnia, kiedy zobaczyłem cię na boisku. Ale coś ci powiem, zaczyna mi się to podobać.

69
{"b":"94392","o":1}