Литмир - Электронная Библиотека

Misja stoi w ogniu.

Płomienie pełzną po drewnianym froncie budynku niczym palce po instrumencie. Słychać trzaski, groźny łoskot. Lada chwila rozlegnie się huk, wszystko runie. Mowa olbrzymów. Bobby przepycha się do przodu, nagle przerażony perspektywą utraty tego miejsca, swojego pokoju z kolażem twarzy w półtonach, szafy z ubraniami, dobrze znanej drogi na dół do saloniku. Ogień strawił prawie do końca napis nad wejściem do misji. Można odczytać tylko kilka słów: „Czyż pozwolimy im umrzeć w ciemności, skoro sami poznaliśmy światło…”. Na czele ciżby ktoś macha czerwoną flagą własnej roboty. Smród nafty i dym wdzierają się w nos i usta Bobby’ego. Co powie pani Macfarlane? Po tym, co dla nich zrobiła, ile im dała miłości? A wielebny?

Jakby w odpowiedzi na to ostatnie pytanie okiennice na poddaszu kościoła otwierają się gwałtownie. Tłum faluje i postępuje bliżej. Ci z przodu stawiają opór, broniąc się przed bliskością szalejącego ognia. Ci z tyłu napierają. Bobby toruje sobie drogę łokciami. Czuje, jak jego twarz, twarz Bobby’ ego, przypieka gorący podmuch. Las zaciśniętych pięści w górze. Skandowanie: „Spalić! Spalić!”. Rozświetlone pożarem twarze, wyszczerzone zęby, czerwone usta, otwarte w krzyku. Wielebny wychodzi chwiejnym krokiem na balkon niczym wizja wiecznego potępienia. Jego twarz i ubranie pokrywa sadza, włosy i broda tworzą wokół głowy płonącą siwą aureolę. Wielebny ma błędny wzrok, wykrzykuje coś w stronę tłuszczy ale jego słowa giną w huku płomieni. Na ten widok tłum się cofa. Niektórzy rzucają się do ucieczki. Skandowanie cichnie coraz bardziej, wreszcie ustaje. Wielebny trzyma w złączonych rękach stos czaszek. Na chwilę wszystko zamiera. Bobby zawsze będzie pamiętał tę scenę właśnie tak: nieruchomą i cichą jak na fotografii. Potem przy akompaniamencie przerażającego łoskotu balkon zapada się do środka i wielebny znika w płomieniach niczym stos gałganów.

Bobby przepycha się do tyłu. Chce czym prędzej wydostać się z tłumu. Nic tu po nim. Nic więcej go tu nie trzyma. Czuje, jak ziemia przesuwa się pod jego stopami szybko i bez oporu.

50
{"b":"90789","o":1}