– Jest tu pewna młoda dama, która chciałaby się z panią zobaczyć – zakomunikował Segsbury, kiedy Juliana wróciła z wyprawy na zakupy następnego popołudnia. Jego głos nie zdradzał zdziwienia, jakkolwiek młode damy nigdy nie bywały przy Portman Square 7. – Ściśle biorąc, dwie młode damy. Panna Kitty Davencourt i panna Clara Davencourt, proszę pani. Wprowadziłem je do błękitnego salonu, bo pomyślałem…
– Pomyślałeś, że nagie posągi w bibliotece mogłyby urazić ich panieńską wrażliwość – dokończyła za niego. – Dziękuję ci, Segsbury. Jestem ci wdzięczna.
Podała kamerdynerowi kapelusz i okrycie, obrzuciła zadowolonym spojrzeniem stos pakunków, który lokaj wypakowywał z powozu i ruszyła do biblioteki. Nie miała pojęcia, czego mogą chcieć od niej Kitty i Clara Davencourt, za to była niemal pewna, że ich brat nie wie, dokąd się udały. Postanowiła pozbyć się dziewcząt tak szybko, jak się da. Pogawędki z debiutantkami nie były zajęciem, które ją choćby w najmniejszym stopniu interesowało, i nie chciała utwierdzać Kitty w przekonaniu, że jest jej przyjaciółką. Poza tym gdyby Martin się dowiedział, bez wątpienia wygłosiłby kolejne kazanie o tym, że nie jest wystarczająco przyzwoita, by utrzymywać stosunki towarzyskie z jego siostrami. A najgorsze ze wszystkiego było to, że miał rację. Wizyta przy Portman Square mogła bezpowrotnie nadszarpnąć reputację sióstr Davencourt.
Stanęła przed lustrem, poprawiła włosy i przygładziła fałdy sukni. Byłoby fatalnie, gdyby wizyta Kitty i Clary sprowadziła Martina w jej progi po raz kolejny. Nie miała ochoty go widzieć, bo ilekroć do tego dochodziło, pragnęła, by ją kochał, i to doprowadzało ją do szału. Dawno temu przysięgła sobie, że już nigdy się nie zakocha, toteż teraz ubolewała nad sobą, zwłaszcza że wybrała mężczyznę, który miał o niej tak niskie mniemanie. W dodatku nie zamierzała więcej wychodzić za mąż.
Wykrzywiła się do swego odbicia w lustrze. Nie znosiła też rozczulania się nad sobą. A więc będzie trzymała się z daleka od Martina Davencourta. I od jego naprzykrzających się siostrzyczek.
Obie panny Davencourt zerwały się z miejsc, gdy tylko weszła do pokoju. Dziś Kitty ładnie wyglądała w bladoróżowej sukni, ale Clara przyćmiła ją całkowicie. Była olśniewającym stworzeniem, kipiącym zdrowiem i energią. Odziedziczyła jasną urodę rodziny Davencourtów. Miała długie blond włosy, które kręciły się urokliwie wokół jej twarzy, wspaniałą mleczną cerę i ogromne, ciemnoniebieskie oczy. Wyglądała równie ponętnie, jak pucharek truskawek ze śmietaną.
– Lady Juliana! – zawołała Clara. Gapiła się na nią otwarcie i Juliana uświadomiła sobie, że z trudem powstrzymuje się od śmiechu. Co takiego słyszała o niej ta dziewczyna? Może szacowne matrony i przyzwoitki posługiwały się nią jak straszydłem do terroryzowania młodych dam?
„Jak będziesz się źle zachowywać, staniesz się podobna do lady Juliany Myfleet!”
– Przyszłyśmy… – Clara spróbowała wziąć się w garść, choć nie przestała się w nią wpatrywać. – To znaczy, chciałyśmy panią prosić…
– Tak? – podsunęła Juliana. – Dlaczego przyszłyście, panno Claro?
Clara przez chwilę wyglądała na kompletnie zaskoczoną, a potem się uśmiechnęła. To było cudowne jak wschodzące słońce. Juliana pomyślała, że ta dziewczyna musi odpędzać konkurentów kijami.
– Przyszłyśmy, bo chciałyśmy się z panią zobaczyć, naturalnie – odparła wprost. – Kitty tyle mi o pani opowiedziała.
Juliana spojrzała na Kitty, która spłonęła rumieńcem.
– Wyobrażam sobie – odrzekła. – Jestem prawie pewna, że wasz brat nie wie, dokąd poszłyście. Powinniście stąd iść, za nim się tego dowie.
Kitty szarpnęła Clarę za ramię. Była najwyraźniej o wiele wrażliwsza na atmosferę niż jej siostra.
– Lady Juliana ma rację, Claro. Nie powinnyśmy były jej nachodzić.
Nagły przypływ współczucia osłabił stanowczość Juliany. Kitty była taka przybita i rozczarowana. Przypomniała sobie, że obiecała dziewczynie pomoc w znalezieniu męża. Musiała oszaleć.
Zaskakująco jak na kogoś o tak słodkiej powierzchowności, Clara okazała się bardziej stanowcza niż siostra. Odwróciła się do Kitty z zaciętą miną.
– Ale ja chciałam prosić lady Julianę o pomoc! Obiecała, że tobie pomoże.
– Nie jestem dobrą wróżką – zauważyła Juliana, znacznie łagodniejszym tonem, niż zamierzała.
Clara, wyczuwając słabość, uśmiechnęła się ujmująco.
– Och, proszę, lady Juliano! Potrzebujemy pani rady, a Kitty mówiła, że była pani dla niej taka miła.
Juliana zawahała się. Nie przewidziała, że Kitty przedstawi ją w tak korzystnym świetle, niczym jakiegoś opiekuńczego anioła. To wszystko wydawało się takie dziwne. Popatrzyła na Clarę, która odpowiedziała jej spojrzeniem przejrzystych błękitnych oczu. Juliana uśmiechnęła się. Zawsze myślała, że to Martin jest najbardziej upartym z Davencourtów. Ale to było, zanim poznała Clarę. Westchnęła.
– No dobrze. Niewątpliwie mogę poświęcić wam parę chwil. Może usiądziemy, napijemy się herbaty i opowiecie mi, o co chodzi?
Pół godziny później Julianie kręciło się w głowie. Między kęsami muffinów i kolejnymi filiżankami herbaty Clara wyrzuciła z siebie całą smutną opowieść o problemach własnych i siostry. Kitty siedziała cicho, w cieniu młodszej siostry, ale od czasu do czasu przytakiwała albo wtrącała słówko tu czy tam.
– Nie chodzi o to, że nie chcemy wyjść za mąż, lady Juliano – tłumaczyła Clara – tylko wszyscy dżentelmeni, których poznałyśmy do tej pory, są nieodpowiedni. Kitty chciałaby znaleźć mężczyznę, który kocha wieś, a ja… cóż, do tej pory nie udało mi się poznać kogoś, przy kim nie usnęłabym z nudów. – Włożyła do ust kolejną bułeczkę. – Mam okropny zwyczaj zasypiania ni stąd, ni zowąd, wie pani. Uważam, że sezon jest tak bardzo męczący, a przez te upały wciąż przysypiam. Niestety, zdarza mi się zasnąć w najdziwniejszych miejscach. Na balach, w teatrze.
– Och, w teatrze wszyscy przysypiają – wpadła jej w słowo Juliana. – Naturalnie o ile przerwy w rozmowie są na tyle długie, by im się to udało. Ale chyba nie zapadasz w sen, kiedy dżentelmeni próbują z tobą rozmawiać?
– Tak właśnie jest – odezwała się Kitty.
Na policzki Clary wystąpił rumieniec wstydu.
– Zdarza się. – Strzepnęła rękami. – Wszyscy moi zalotnicy są tacy nudni, lady Juliano! Obawiam się, że nie są w stanie zrobić niczego, co powstrzymałoby mnie przed zaśnięciem!
Julianie udało się powstrzymać ripostę, która sama pchała się na usta.
– Nie? Cóż, mężczyźni potrafią być nieznośnie nudni, ale pozostaje kilku, którymi mogłabyś się zainteresować. Przecież chyba nie brak ci wielbicieli. Jesteś wyjątkowo ładną dziewczyną.
Clara lekko wzruszyła ramionami.
– Och, mam wielu starających. Kitty i ja otrzymamy też spore posagi, więc zabiegają o nas. To tylko wszystko utrudnia, bo wciąż muszę się pilnować, żeby nie zasnąć! Naprawdę próbuję. Earl Ercol wczoraj rano mi się oświadczył, ale obawiam się, że zasnęłam, kiedy to robił. Martin był na mnie wprost wściekły, a Ercol wczoraj wieczorem w operze potraktował nas jak powietrze.
– Nie można go za to winić. – Kitty przeżuwała herbatnika. – Byłaś okropnie nieuprzejma, Claro.
– Niestety, twoja siostra ma rację – powiedziała Juliana surowo. – Większość dżentelmenów uważa, że są najbardziej fascynującymi rozmówcami na ziemi, zwłaszcza kiedy mówią o sobie. Jednak – dodała łagodnie – jeśli spotkasz mężczyznę, który ci się spodoba, Claro, może się okazać, że zechcesz czuwać na tyle długo, by cieszyć się jego towarzystwem.
Rumieniec Clary stał się ciemniejszy.
– Wiem. Och, to takie trudne! Juliana uniosła brwi.
– Czyżby chodziło o to, że chcesz mieszkać na wsi jak Kitty?
Kitty stłumiła śmiech, a Clara wzdrygnęła się.
– Z pewnością nie, lady Juliano! Wieś jest dość nudna. Wszystkie te spacery, przejażdżki konne i gra w krokieta. Nie, chodzi po prostu o to, że się martwię, bo prowadzenie własnego domu musi być męczące. Sama myśl o tym napawa mnie prze rażeniem.
Juliana zmarszczyła brwi.
– A więc Kitty chce poznać kogoś kochającego wieś, a ty potrzebujesz dżentelmena, który cię zainteresuje i zatrudni mnóstwo służby dbającej o dom. To niełatwa sprawa. Będę musiała pomyśleć, Claro, i zobaczyć, kto mógłby się nadawać.
– Proszę, mogłaby pani myśleć szybko? – błagała Clara z nadzieją w głosie. – Pani Alcott dała mi do zrozumienia, że najlepiej byłoby, gdybym poślubiła jej brata, a ona jest tak apodyktyczna, że na pewno w końcu się poddam, z samego wyczerpania!
– Och, nie możesz wyjść za Charliego Waltona – powiedziała Juliana szybko. – To najokropniejszy nudziarz pod słońcem. Taki sam jak jego siostra.
Clara zachichotała i poweselała.
– Ona jest okropnie nudna, prawda? I zawsze czepia się Kitty i mnie. Jestem za gruba, za leniwa, źle ubrana.
– Jesteś za ładna i za bogata – orzekła Juliana. – Założę się, że ona ci zazdrości, Claro.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.
– Och, tak pani myśli? Tak, pewnie ma pani rację! Robi słodkie miny do Martina, za to mnie traktuje po prostu okropnie!
Zdaniem Juliany nawet Serena Alcott nie zdołałaby wydać Clary za mąż. Choć Clara była leniwa, pod jej lenistwem kryła się żelazna wola.
– To mnie bardzo złości – oświadczyła stanowczo milcząca od dłuższego czasu Kitty. – Martin nie jest w stanie dostrzec, jaka pani Alcott jest naprawdę. Boję się, że się z nią ożeni. Dlaczego mężczyźni są tacy beznadziejni, lady Juliano?
– Niestety, nie mogą nic na to poradzić – odparła Juliana. – Rzadko dostrzegają to, co mają przed nosem. Nie możecie porozmawiać z panem Davencourtem o waszych obawach? Zwierzyć się mu?
Obie wyglądały na przerażone.
– Och, nie! – zawołała Kitty. – Nigdy nie mogłybyśmy porozmawiać z Martinem. On jest ogromnie zajęty i nie ma dla nas czasu.
– Wspaniały z niego brat – wtrąciła Clara – i bardzo go kochamy, ale troszkę się go boimy, droga lady Juliano.
– Boicie się go? Jestem pewna, że nie ma powodu.