– Nie – powiedziała Juliana. Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. – Pan jest zdezorientowany, panie Davencourt. A teraz zbija pan z tropu także mnie. Proszę pamiętać, że nie ma pan o mnie zbyt dobrego zdania. Myślę, że powinien pan już iść.
Martin podniósł rękę.
– Juliano…
– Aha, jeszcze jedno – dodała bardzo wyraźnie. – Nie zamierzam zostać pańską kochanką.
Kochanka. Martin doznał szoku. Nawet nie przyszło mu do głowy, żeby proponować coś takiego.
Juliana zdecydowanie pociągnęła za taśmę dzwonka. Segsbury zjawił się natychmiast, zupełnie jakby czekał pod drzwiami, i Martin w mgnieniu oka znalazł się na schodach jej domu. Odszedł z Portman Square na oślep i tylko cudem nie wpadł pod jakiś powóz, bo nie widział nikogo i niczego.
Od długiego czasu czekał na ten pocałunek. Od ostatniego razu, prawdę mówiąc. A teraz, kiedy to się stało, chciał robić to znów. Wkrótce. Często. Jęknął. Fatalnie wybrał czas. Ubiegał się o rękę innej damy, szanowanej wdowy, którą uznał za idealny materiał na żonę. Nie był to właściwy moment na całowanie innej wdowy, niecieszącej się szczególnym szacunkiem.
Co zaś do romansu, wiedział, że nie mógłby złożyć Julianie takiej propozycji, nawet gdyby należał do mężczyzn, którzy mają żonę i kochankę jednocześnie.
Nie był dla niej wystarczająco dobry.
Zastanowił się nad tym spostrzeżeniem.
Dlaczego nie był dla niej wystarczająco dobry? Cieszyła się złą sławą i najwidoczniej romansowała z nie wiedzieć iloma dżentelmenami. Nie była uważana za odpowiednią kandydatkę na żonę, jej reputacja była zrujnowana. Gdyby miała majątek, być może sprawy przedstawiałyby się inaczej. Tak jednak nie było. Miała mnóstwo długów karcianych. Właściwie tylko jej status wdowy i fakt, że była córką markiza Tallanta dawały jej jaką taką pozycję w towarzystwie.
Dziwne, ale uświadomiwszy sobie sytuację Juliany, wcale nie poczuł się lepiej. Przeciwnie, rozzłościł się.
„Jest pan zdezorientowany, panie Davencourt. A teraz zbija pan z tropu także mnie”.
Miała rację, pomyślał ze smutkiem. Był piekielnie zagubiony i piekielnie zazdrosny. Kiedy trzymał ją w ramionach, odnosił wrażenie, że jej miejsce jest właśnie tu. Przywołało to niechciane wspomnienie zadowolenia, jakiego doznał tamtego lata w Ashby Tallant.
Ale nie mógł pozwolić, by takie myśli przesłoniły mu umiejętność oceny sytuacji. Juliana była nieprzewidywalna i niebezpieczna, a jej wpływ na Kitty mógł okazać się zgubny. Zmarszczył czoło na myśl o wspaniałomyślności Juliany wobec Kitty. Nie był to postępek kobiety, która zamierza zrujnować jego siostrę, wciągając ją głębiej w sieć hazardu.
Czuł się rozdarty. Pragnął Juliany Myfleet, lecz wiedział, że nie może jej mieć, a w tym momencie nie potrafił znaleźć żadnego wyjścia z sytuacji.