Pomysł na tę historię przyszedł mi do głowy w Berlinie. To miasto wielkich, mrocznych kamienic i monumentalnych budowli, statecznych niczym duchy Brandenburczyków, przesiąka jednak klimat twórczości niemieckich ekspresjonistów. Pamiętam zupełnie pusty kościół gdzieś obok Tacheles, do którego trafiłam późnym wieczorem, idąc za głosem organów. W nawach nie było nikogo, wysoko na chórze ktoś niewidoczny z dołu grał „Requiem", a z sufitu spoglądało srogo olbrzymie oko opatrzności.
Wtedy właśnie pojawił się na świecie anioł o imieniu Rój.
Hekatomba – ofiara ze stu zwierząt, najczęściej wołów, składana bogom.