– Kfprch! Kch. Poddaję się. Jednak cię nie doceniałam. Sięgnęła pod stół i podała Adamowi złoty diadem.
– Noś z dumą koronę Króla Paranoi.
Z uroczystą miną nałożył ją sobie na głowę.
– Niegodnym, niegodnym. Ale z rąk twoich -
– Gadaj.
Poprawił diadem, rozparł się na krześle jak na tronie.
– Zastanawiałem się mianowicie nad moją rozmową z ambasadorem rahabów. Skąd mogę wiedzieć, z kim naprawdę rozmawiałem? Nigdy nie spotkam się z rahabum bez pośrednictwa Plateau, zawsze zdany będę na manifesta-
cje, zwięzyki, protokoły cesarskie i cesarskie krypto. Jak mam zdobyć stuprocentową pewność, że rozmawiałem z prahbe'um identyfikującym się w Subkodzie HS jako Michał Ogień – a nie z Suzerenem, który Spłynął na jenu Pola transferowe?
– Zdajesz sobie sprawę, jak skomplikowana musiałaby to być mistyfikacja?
– Ale dla Suzerena możliwa, prawda? – Zamoyski umoczył usta w drinku. – I im dłużej myślałem nad słowami Ogniu, tym bardziej brzmiały mi one jak próba spowiedzi Suzerena, wytłumaczenia się z jego odruchów obronnych. Mówiłu o historii Cywilizacji, o naturalnej walce o przetrwanie -
– Ale tak naprawdę nie wierzysz, że to był Suzeren.
– I nie wierzę, że ty nim jesteś – że Spłynął między ciebie a twoją tu manifestację i konwersuje ze mną pod hawajskim słońcem. Ale mógłby.
– Zaczynam pojmować…
– Doprawdy? Król Paranoi chętnie podzieli się swymi bogactwami. Uważasz, że stanowisz szczególny przypadek? Podejrzana jest każda manifestacja zawiadywana via Plateau. I Suzeren bynajmniej nie musi przejmować pełnej kontroli. Może komunikować się drobnymi, nadmiarowymi gestami, słowami dygresyjnymi, krótkimi minami… Jaki cudowny wynalazek: randomizer behawioru! Stosują go wszystkie inkluzje, wszyscy phoebe'owie i większość stah-sów późnych Tradycji. Dzięki niemu nie dziwi ich, gdy wtem robią i mówią coś wbrew swej woli. Suzeren może Spływać bezpiecznie. Czy teraz widzisz, jak postępuje paranoja? Zacząłem już analizować swoje własne zachowanie, własne słowa; przyglądam się odbiciu twarzy swej manifestacji. Podejrzewam siebie. Suzeren mówi przeze mnie. Mam go w głowie. Kiedy się zapomnę i -
– Przestań!
Machnął ręką, zrezygnowany. Koronę zdjął i cisnął w piasek.
– Koniec widowiska. Idziemy?
– Dokąd? – westchnęła.
– Czekają na mnie meta-fizycy rozmaitych szkół, mam już cztery różne plany tej wycieczki ku Wszechświatowi Zero; czekają inżynierowie Otchłani, ambasadorzy obcych Cywilizacji, przedstawiciele Deformantów, Cesarz, że nie wspomnę o osca Tutenchamon, bo zbliża się pora… Po pojedynku będę się musiał z nimi wszystkimi rozmówić. Chciałem się odprężyć po posiedzeniu Loży, ale, widzisz – uśmiechnął się krzywo i chcąc nie chąc musiała oddać ten uśmiech – obowiązki.
– Obowiązki! – Wzniosła oczy ku niebu. – Jaki jest twój tytuł, stahs? „Poszukiwacz Nieskończoności"? „Detektyw Kosmosu"?
– Raczej „Pies Ul" – parsknął. – Idziesz?
Wydęła policzek, opuściła wzrok, przesunęła dłonią po kolanach.
– A właściwie do czego ja ci jestem potrzebna? Mhm? Do publicznej prezentacji poparcia Gnosis? Przecież mieszkasz w Farstone, wszyscy to wiedzą.
– Oho, obraziliśmy się.
– No bo tak sobie myślę -
Uniósł rękę i z wieczornego nieba spadł białopióry ptak. Rozłożywszy w ostatnim momencie skrzydła, przysiadł na dłoni Zamoyskiego. W dziobie ściskał rulon papieru. Adam wyjął mu go delikatnie, rozłożył i przesunął po blacie ku Angelice. Ptak zaskrzeczał dwukrotnie, zatrzepotał skrzydłami – jedno pióro opadło po szerokiej spirali obok szklanki Zamoyskiego – po czym wzbił się w powietrze.
Angelika spoglądała na papier z jawną podejrzliwością.
– Co to jest?
– Pamiętasz, Judas zgodził się przekazywać mi kopie wszystkich dotyczących mnie raportów ze Studni Czasu.
– No i?
Wskazał białym piórem kartkę.
– Przeczytaj.
Ujęła ją dwoma palcami, paznokieć zaskrobał po twardym papierze. Było już ciemno, ale Sophia bez trudu wydobyła z tła tekst.
Wśród beneficjentów tej zmiany są m.in. stahs Kradża Orfan z Rorschach Ent., phoebe Julian Dale, stahs Angeuka Zamoyska de domo McPherson.
Angelika odszukała wzrokiem sygnaturę. Raport pochodził z przyszłego roku.
Dreszcz po niej przeszedł, ale co to był za dreszcz? – przerażenia? podniecenia? nienawiści? – sama nie wiedziała. Czuła jednak, jak krew napływa jej do głowy; gdyby nie manifestowała się tu poprzez inf, rumieniłaby się już płomiennie.
Nad ciałem nanomatycznym zdołała jednak zapanować.
– Noo, to dopiero jest powód, żebym czym prędzej zwiewała do Puermageze!
Zaśmiał się wstając.
– Chodź, chodź.
Teraz to on ujął ją pod ramię, pociągnął. Podobne odwrócenie ról powinno było ją rozgniewać, jakoś jednak nie potrafiła rozniecić w sobie tego gniewu. Teraz należało się wyprostować, wygładzić suknię, podać mężczyźnie rękę.
Uczyniła to zatem. I poczuła, jak Zamoyski nagle sztywnieje, napina mięśnie.
Uniosła wzrok – mrugał, z zaciśniętymi szczękami obracając głowę.
– Co się dzieje? Równocześnie odezwała się Sophia:
= Cesarz ogłasza Czerwony Alarm, wewnątrz Sol-Portu została wykryta rozległa perwersja infu, wszystkich korzystających z Cesarskiego Pola Nanoware 'owego uprasza się
0 natychmiastowe uwolnienie dzierżawionego nano -
Angelika wyadresowała się i spojrzała na zegar biblioteczny: dziesiąta pięćdziesiąt trzy.
Zamoyski poruszył ścierpniętą ręką.
– Ten Czerwony – to poważne, jak słyszę.
– Chyba w ogóle po raz pierwszy w historii taki alarm.
– Czekaj, daj mi się rozeznać.
Czy chciał, aby wstała mu z kolan? Taki był początek gestu, odruch jego ciała, jakby ją odpychał, zdejmował sobie z barku jej ramię – ale go nie dokończył.
Wyraźnie czuła pod dotykiem, w rozluźnieniu jego mięśni, jak uwaga Adama odpływa z primusa w secundusa, tam koncentrując świadomość.
Jeszcze tylko szepnął:
– Po mnie idzie.
A potem już tylko rytmiczny oddech.
= Dane! = warknęła na Sophię.
Wizualizacje przesłoniły bibliotekę: ściany, podłogę
1 sufit. Perwersja w chwili wykrycia miała już siedem kilometrów średnicy i przesuwała się szybko ponad północnym Atlantykiem ku Wyspom Brytyjskim. Prostoliniowe ekstrapolacje wskazywały, że ogarnie Farstone najpóźniej za godzinę. Cesarz uruchomił już programy obronne, konfigu-rując dokolny inf w strefę buforową.
Dobrze wiedziała, dokąd odszedł Adam. Posiadał Klucz i nie dotyczyły go ograniczenia manifestacji nanomatycz-nych wynikłe z Alarmu, samodzielnie mógł zmieniać restrykcje NSCC.
Wysłała na jego Pola prośbę o udostępnienie tymczasowych szyfrów dzierżawy infu i zaraz otrzymała pozytywną odpowiedź. Mimo woli spojrzała mu w oczy – szeroko otwarte, całkowicie ślepe. Tak to się zaczyna, pomyślała. Migrujemy na Plateau. Słyszała jego oddech i czuła bicie serca – ale nie, to nie on oddychał, nie jego serce biło. To tylko pustak: mięso niekiedy animowane przez Adama. Lecz teraz duch je opuścił i Angelika siedzi w ramionach trupa.
Czym prędzej się odcieleśniła, po dwóch sekundach przeadresowując się w otworzoną szyfrem Zamoyskiego lokację. Angelika pojawiła się tam w defaultowej manifestacji: z dwudziestometrowymi skrzydłami rozpiętymi na wietrze, rękoma szeroko rozłożonymi, włosami splecionymi ze strugami wzburzonego powietrza. Unosiła się kilkaset metrów nad powierzchnią błękitnego oceanu, ze słońcem po lewicy, bladymi cirrusami nad głową – u bram Fortecy Grozy.
Forteca nieustannie nadbudowywała się na samej sobie, rosnąc we wszystkich kierunkach, więc także ku Angeli-ce, i kiedy dziewczyna szybowała tak na wartkim wietrze, zaczepiona między termoklinami na półprzeźroczystych skrzydłach, po raz pierwszy w całkowitej zgodzie ze swym imieniem – sinobrązowy mur Perwersji zbliżał się do niej z każdą chwilą, na jej oczach połykając ocean i przestrzeń nad nim, mila po mili.
Oczywiście przede wszystkim połykany był inf – ale tego nie widziała. Widoczne dla niej były tylko efekty: Forteca oraz wściekły sztorm w miejscu, gdzie jej fundamenty wbijały się w morze.
Cień na moment przesłonił słońce. Uniosła głowę. Ognisty archanioł spadał ku niej po spirali, olbrzymie skrzydła drżały, opierając się naciskowi powietrza, przy tych prędkościach – twardego jak beton. W ostatniej chwili archanioł
zmienił kąt ich nachylenia i zrównał się w szybkości z Angelika. Poleciła Sophii zbliżyć się maksymalnie, ale nadal dzieliło ich kilkadziesiąt metrów, musieliby krzyczeć.
= Idzie po mnie.
= Adam…
= Masz wątpliwości?
= Cóż, tym razem spudłował o kilkaset kilometrów.
Zamoyski zatrzepotał skrzydłami – w tej manifestacji był to zapewne odpowiednik wzruszenia ramionami.
= Jeśli będzie wystarczająco gęsto Spływał… Klucz nie pomoże, Cesarz nie ochroni. Powinienem zamknąć sobie biologicznego primusa w jakimś pozacywilizacyjnym Porcie, całkowicie wolnym od infu.
Angelika podskoczyła na ciepłym prądzie powietrznym.
= Powinieneś pokonać Suzerena, oto, co powinieneś. Wtedy, tak, wtedy będziesz bezpieczny.
= Pokonać Suzerena? = ryknął śmiechem Zamoyski. = Czyli – co? zniszczyć wszystkie Plateau, miliardy wszechświatów? To dobre!
Forteca parła przez wzburzone odmęty, piętrząc przed sobą pieniste bałwany i obłoki pary z rozgotowanej wody, rozgrzewana od wewnątrz reakcjami nuklearnymi, inicjowanymi w podwodnych sztolniach; rosła bowiem również w tamtym kierunku: w dół. Sięgała już ponad półtora kilometra w głąb oceanu i jeśli nie zostanie powstrzymany jej rozrost, wkrótce wgryzie się w szelf kontynentalny. A to już grozić będzie nie tylko sztormami na Atlantyku i bałaganem w atmosferze, lecz ofensywą tektoniczną, nagłymi ruchami geologicznymi i erupcjami dawno zamrożonych wulkanów. Tempo narostu Fortecy było tak przerażające, bo Perwersja nie tylko krystalizowała inf w łańcuchach OOOj, ale budowała się ze wszelkiej dostępnej materii na poziomie nukleonów.
= Zwalnia, tak twierdzi Cesarz.
= Zwiększa się powierzchnia frontu, musi zwolnić. Zresztą prędzej czy później cały graniczny inf się skrystalizuje i Perwersja wygaśnie. Niemniej próba jest spektakularna, musisz przyznać.