– A. Doszedł was ten raport?
– Jaki raport?
– Krasnow wspominał coś, że chyba roześle…
– Jaki raport?
– Jest postęp z estepem. Wyselekcjonowali wreszcie pełną, zamkniętą, bezpieczną sekwencję. Na myszkach wygląda to nawet nieźle. Mówił, że napisze i pośle. Wciąż ten estep udoskonala. Nacisnąłem go trochę i odstawił wreszcie efes. Tu w ogóle… Moment.
Preslawny przerwał i w uchu Nicholasa zahuczała Haydnowska cisza. Stał w bezruchu w szerokim przejściu między salonem a sypialnią, jedna dłoń uniesiona do ust, druga zaciśnięta w pięść.
– No więc – podjął Preslawny – to jest prywatny folwark Krasnowa. Właściwie nikt do końca nie wie, co on tu robi. Cwaniak zna wszystkie tricki. Wiesz, że wykonuje nawet zlecenia NASA? Ma umowę z MIT na… (Ej, zostaw to!) Ściągnął tu ludzi z Mostu i od Grimmela. Powinieneś chyba poszczuć na niego waszyngtońskie brytany, wyraźnie odpuścił sobie Wspomaganie, ta placówka rozrasta się w jakieś pieprzone imperium, zasysa fundusze niczym czarna dziura, wkopują się właśnie dwadzieścia pięter pod ziemię, zamówił reaktor. Trzeba go trochę przystopować, zanim wyrośnie nam tu J. Edgar Hoover nauki. Jesteś tam jeszcze, Hunt?
– Nie, hipopotam odgryzł mi ucho. Co ty sobie myślisz? że ja jestem Pan Bóg Wszechmogący? On wił tam sobie to gniazdko latami, nie będę się teraz porywał z motyką na Linię Maginota, sam siedzę po uszy w gównie. Piąty się wypłaszczył, gdybyś nie wiedział. Mogą polecieć głowy. Zgadnij, czyja pierwsza.
– E, nie może być tak źle, za dużo w to włożyli.
– Jeśli zaczną ciąć wystarczająco wysoko, nowy mandaryn może się poczuć w obowiązku naprawić błędy poprzednika. Nie liczy się, ile. Liczy się, kto wkładał.
– Przecież nie zakwestionują użyteczności Programu!
– Uczę cię i uczę, ty wciąż jednako tępy. Użyteczność nie ma tu nic do rzeczy. Ważne jest, co zostanie w papierach. Możesz mi wymienić choć jeden nasz weryfikowalny finansowo bądź politycznie sukces?
– Ależ gdyby podczas drugiej wojny światowej rozumowano w ten sposób, Projekt Manhattan padłby po pół roku!
– Miło, że nareszcie zacząłeś zauważać zmiany, jakie zaszły przez ostatnie sto kilkadziesiąt lat. – Piękny mamy humorek.
– Kij ci w oko.
– Pokój z tobą i hipopotamami twoimi.
Kiedy już zasnął, śniły mu się atomowe grzyby wyrastające na niebie nad Nowym Jorkiem, prawdziwe lub reklamowe.