Wierzyliśmy w to. Ja naprawdę wierzyłem. Teraz to wydaje się głupotą, dziecinadą, ale w tamtych czasach to było rzeczywistością, a my gotowi byliśmy nawet zginąć, żeby nastąpiły zmiany. Sami byliśmy jeszcze prawie dziećmi, ale wierzyliśmy w to. Boże, jak my w to wierzyliśmy. I wtedy spotkaliśmy Olivię.
Przerwał, zbierając myśli.
– Olivia miała plany. Wielkie plany, które poruszały romantyczną część naszej natury. Zamiast dawać się bić pałkami i przepędzać gazem łzawiącym, to my mieliśmy wreszcie zadać im cios. Co gorsza, była osobą, która potrafiła namówić do wszystkiego. Cokolwiek sugerowała, wydawało się, że musi być tak właśnie, jak ona twierdzi. Była piękna, inteligentna i energiczna. Wszystkich nas owinęła wokół palca, może z wyjątkiem waszej matki. Każdym z nas manipulowała w inny sposób. W moim przypadku – za pomocą sarkazmu, zawstydzania, poniżania. Popychała mnie do działania. Wobec innych posługiwała się seksem, przekonywaniem, logiką – wszystkim, czym tylko dysponowała.
Dziewczęta wychyliły się do przodu na swoich miejscach, patrząc jak ojciec gestykuluje tłumacząc się przed nimi.
– No i zrobiliśmy coś razem z nią – powiedział ostrożnie Duncan. – Podjęliśmy się – a raczej ja, bo wasza matka była temu przeciwna – czegoś, co uważaliśmy za akt rewolucyjny. Czegoś, co miało uderzyć w samo serce społeczeństwa, którego tak nienawidziliśmy. Och, sam siebie musiałem cholernie mocno przekonywać, że to, co robię, jest słuszne, właściwe i niezbędne. Ale z całą pewnością nie uważałem tego za przestępstwo. Nie, nie można było nazwać nas przestępcami. Byliśmy rewolucjonistami. Był to czysty akt rewolucyjnego zapału. – Po chwili ciągnął dalej: – Byłem strasznie naiwny. Byłem głupim studentem owładniętym głupimi ideami i w rezultacie wpakowałem nas w coś, co nie mieści się w głowie. – Zawahał się.
– Nie – powiedziała Megan. – Tu nie masz racji. Duncan spojrzał na nią.
– To, że chcieliśmy zmian, wcale nie było głupotą. I to, że chcieliśmy, żeby skończyć wojnę, też nie było niesłuszne. – Westchnęła głęboko. – Po prostu, zamiast myśleć samodzielnie, poszliśmy za niewłaściwym przywódcą, to wszystko.
– Za Olivia? – zapytał Karen.
– Miała dar przekonywania – odparła Megan. – Nie wyobrażacie sobie nawet jaki. A zwłaszcza, gdy trafiła na podatny grunt.
– Wciąż jednak nie rozumiem – skonstatowała Lauren. – Dlaczego nie możemy zadzwonić na policję, żeby aresztowała tę kobietę?
Duncan odwrócił się.
Megan zaczerpnęła głęboki haust powietrza.
– To przez to, co zrobiliśmy. Złapano ją i poszła do więzienia. A my uciekliśmy – osiemnaście lat temu.
– No, ale…
Megan mówiła coraz szybciej.
– Nigdy nie zdradziła, kto był w to zamieszany. Gdybyśmy teraz poszli na policję, prawdopodobnie powiązaliby nas z nią.
– To było osiemnaście lat temu i przecież wszystko się zmieniło…
– Jedno nigdy się nie zmieni – przerwał Duncan. Dziewczynki patrzyły na niego, ale Megan odwróciła wzrok.
– Pięć osób straciło życie.
Dziewczynki patrzyły na ojca szeroko otwartymi oczami.
– Czy wy… – zaczęła Lauren.
– Nie. Nie dosłownie. Czy kogoś zabiłem? Nie z pistoletu. Ale czy byłem w to wmieszany? Tak.
– Ale co się właściwie stało? – zapytała Karen. Duncan wziął głęboki oddech.
– Próbowaliśmy obrabować bank.
– Co? Co takiego?
– Próbowaliśmy obrabować bank. Mieliśmy zaatakować zaraz potem, jak opancerzona furgonetka przywiezie gotówkę z zakładów chemicznych. Widzicie, te zakłady wchodziły w skład korporacji, produkującej napalm.
– I co z tego?
– Musicie zrozumieć. Napalm stosowano w wojnie i… – zawahał się. – Rzeczywiście, to brzmi jeszcze bardziej idiotycznie, niż się spodziewałem.
– Ale dlaczego bank?
– Dla pieniędzy. Żeby kupić broń i propagandę. Żeby o naszej grupie było głośno.
– I rzeczywiście było – z goryczą wyszeptała Megan.
– Ale, tato… – zaczęła Lauren.
– Słuchaj! Wiem, że wszystkie te wyjaśnienia brzmią głupio, ale nic nie poradzę.
– Ale co się właściwie stało? – spokojnie ponowiła swoje wcześniejsze pytanie Karen.
Duncan westchnął.
– Wszystko potoczyło się fatalnie, od pierwszej minuty. Strażnicy nie rzucili broni, jak to zakładaliśmy. Zaczęli
strzelać. Dwóch z nich zginęło, także troje z naszej grupy. To była prawdziwa klęska. Ja siedziałem za kierownicą samochodu, którym mieliśmy odjechać po napadzie. Ale widząc, co się dzieje, uciekłem, zamiast przyjść im na pomoc. Miałem szczęście. Natknąłem się na waszą matkę i oboje wróciliśmy po prostu na Wschodnie Wybrzeże, próbując o wszystkim zapomnieć. Ukryliśmy się. Zapomnieliśmy. Świat się zmienił. To wszystko.
– Ale dlaczego nie możemy pójść na policję? – znowu zapytała Lauren. Nie płakała już, w jej głosie brzmiało naleganie i ciekawość.
– Ponieważ wsadziliby mnie do więzienia.
– Och.
Przez chwilę wszyscy milczeli. Duncan zdawał sobie sprawę, że dziewczęta chciałyby znać odpowiedzi na wiele pytań, lecz odkładają to na później.
– Dobrze – Karen odezwała się w końcu z zaskakującą stanowczością – z tego wynika, że będziemy musieli poradzić sobie sami. Ale czy zdołamy? Damy im czego chcą i będzie spokój?
Duncan i Megan skinęli głowami.
– Mam nadzieję – powiedziała Megan cicho.
Sędzia Thomas Pearson otworzył oczy. Światło, które wypełniało pokój, raziło jego wzrok. Cały był zesztywniały; czuł się tak, jakby jakaś potężna łapa skręciła mu szyję podczas snu. Zmienił ostrożnie pozycję, starając się nie obudzić wnuka, który drzemał z lekko rozchylonymi ustami i z głową na jego kolanach. Chłopiec cicho jęknął, machnął ręką przed twarzą, jakby chciał odepchnąć jakiś koszmarny obraz, a potem przekręcił się na bok i zapadł w głęboki sen. Sędzia ostrożnie wstał, wziął koc i okrył chłopca. Tommy westchnął przez sen.
Pearson przez moment zastanawiał się, czy nie zgasić górnego światła, postanowił jednak tego nie robić. Nie chciał, by dziecko obudziło się w ciemności, przerażone.
Spojrzał na zegarek. Była druga w nocy.
Jestem starym człowiekiem, który nocami śpi kiepsko, za to w ciągu dnia ucina sobie drzemkę. To tak, jakby moje ciało zaczynało zwalniać bieg. Nic już nie pracuje tak dobrze jak kiedyś. Porównał siebie do ulubionego starego zegara, takiego ze sprężynami, wahadłem i ciężarkami, które podnosiły się i opuszczały, by wskazać czas, a nie do nowoczesnego zegarka elektronicznego z cyfrową tarczą i precyzyjnymi ruchami sterowanymi przez układ komputerowy.
Rozejrzał się po pokoju – chyba setny raz. No cóż, mam wrażenie, że coś jeszcze we mnie tyka…
Nasłuchiwał chwilę. W całym domu panowała cisza, słychać było tylko miarowy oddech wnuka. Podziwiał odporność dziecka – tak było przerażone, teraz się regeneruje. Do tej pory chłopiec trzymał się dzielnie. Ale nie przyszło jeszcze najgorsze. Nie wiem, jak twardy potrafi być.
Wzdrygnął się na myśl o fatalnym doświadczeniu z łazienką.
Ta kobieta, pomyślał, pokazała mi coś. Pokazała, jak potrafi być okrutna, jak dobrze umie grać na ludzkich uczuciach. To była rzeczywiście imponująca demonstracja władzy, skutecznie ukazująca, jak krucha jest sytuacja. Przypuszczalnie nie ma tu żadnej piwnicy, wilgotnej, ciemnej i zatęchłej, jak mówiła, ale groźba odniosła taki sam skutek, jakby to była prawda, a może nawet lepszy. Musi zachować czujność wobec tego rodzaju manipulacji; musi sprawić, żeby zajęła się czymś rzeczywistym. Trzeba ją zmusić, żeby zajęła się realnymi sprawami. I nie pozwolić, żeby wymyślała jakieś okropieństwa, które mogłyby tylko osłabić moją determinację.
Sędzia Pearson pokręcił głową. Gdyby chodziło tylko o mnie, powiedziałbym im, żeby mnie zastrzelili i poszli do diabła.
Popatrzył na Tommy'ego i pogładził go po głowie. Ale nie jestem sam, nie pozwolę, żeby nas rozdzielili. To będzie moja pierwsza bitwa, zdecydował, nawet jeżeli oni o tym nie wiedzą. Nie pozwolę, żeby nas rozłączyli, ani na chwilę, bez względu na to iloma pistoletami będą wymachiwać. Potrafisz wygrać tę potyczkę, przekonywał sam siebie, a kiedy zaczniesz odnosić małe zwycięstwa, zdołasz opracować plan wygrania całej wojny. Chcą pieniędzy. Przecież nie zrezygnują ze swojego głównego celu po to tylko, żeby udowodnić, że mają władzę w drobiazgach.