Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Po raz pierwszy od chwili rozpoczęcia zeznań Ryan stracił pewność siebie.

– Hm… no… nie. Chodzi mi o to, że nie reagowały urządzenia sterownicze mojego statku.

– Nie wiem, czy dobrze rozumiem – odezwała się kobieta z komisji. – Twierdzi pan, że statek sam sobą sterował i płynął, gdzie mu się podobało?

Rozległy się śmiechy.

– Na to wyglądało – przyznał Ryan.

Jego potwierdzenie wywołało serię dociekliwych pytań. Ryan starał się jak mógł, odpowiadać wymijająco, ale każdym zdaniem pogarszał swoją sytuację. W końcu podniósł ręce, jakby chciał powiedzieć, że się poddaje.

– Zdaję sobie sprawę, że moje wyjaśnienia wywołują więcej pytań, niż dają odpowiedzi. Ale powiem jasno, żeby nie było nieporozumień. Nie staranowaliśmy celowo duńskiego okrętu. Mam świadków, którzy to potwierdzą. Proszę zapytać kapitana Petersena. Powie państwu, że go ostrzegłem.

– Na jak długo przed kolizją? – zapytał Lundgren.

Ryan wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze z płuc.

– Niecałą minutę.

Lundgren nie miał więcej pytań. Ryana zwolniono i jego miejsce zajęła reporterka CNN. Spokojnie zrelacjonowała katastrofę, ale przy opisywaniu śmierci swojego kamerzysty załamała się i spojrzała na Ryana oskarżycielskim wzrokiem.

Lundgren polecił urzędnikowi sądowemu włożyć kasetę wideo do magnetowidu. Telewizor ustawiono przy bocznej ścianie, żeby wszyscy mogli dobrze widzieć ekran. Film ukazywał Ryana na pokładzie swojego statku w otoczeniu reporterów i fotografów. Słychać było żarty o wzburzonym morzu, potem odezwał się kobiecy głos:

– Tylko niech pan się postara, żeby materiał był wart tej całej cholernej dramaminy, którą połknęłam.

Kamera zrobiła zbliżenie szeroko uśmiechniętej twarzy Ryana, kiedy odpowiadał:

– Mogę zagwarantować, że zobaczy nas pani w akcji.

Gdy obiektyw podążył za jego palcem wycelowanym w duński krążownik, przez salę przebiegł pomruk. Austin pomyślał, że Ryan jest ugotowany.

Film skończył się i Lundgren zadał reporterce pytanie:

– Czy na taśmie był pani głos?

Kiedy przytaknęła, Ryan zerwał się z miejsca.

– To nie fair. Moja wypowiedź jest tu całkowicie wyjęta z kontekstu!

– Proszę siadać, panie Ryan – upomniał go Lundgren.

Ryan zdał sobie sprawę, że przez swój wybuch może sprawiać wrażenie narwańca zdolnego do staranowania okrętu. Opanował się.

– Przepraszam. Nie powiedziano mi, że ta kaseta będzie przedstawiona jako dowód. Mam nadzieję, że dadzą mi państwo szansę skomentowania tego materiału.

– To nie jest amerykański sąd, ale przed zakończeniem przesłuchań będzie pan miał okazję zabrać głos w swojej sprawie. Komisja wezwie kapitana Petersena i jego załogę, kiedy tylko zdołają zeznawać. Do tego czasu pozostanie pan w areszcie prewencyjnym na posterunku policji. Postaramy się szybko zamknąć dochodzenie.

Ryan podziękował komisji i w eskorcie policjantów opuścił salę.

– To wszystko? – zapytał Beckera Austin.

– Na to wygląda. Myślałem, że może poproszą pana jeszcze na miejsce dla świadków, ale okazuje się, że nie jest pan dłużej potrzebny. Mam nadzieję, że nie pokrzyżowaliśmy panu planów.

Austin zapewnił Beckera, że to nie problem. Kiedy sala zaczęła pustoszeć, nadal siedział na krześle i zastanawiał się nad zeznaniami Ryana. Albo facet mówi prawdę, albo jest bardzo dobrym aktorem. Niech rozstrzygną to mądrzejsi. Teraz trzeba napić się dobrej, mocnej kawy, a potem sprawdzić, czy są wcześniejsze loty do Kopenhagi. A stamtąd – do Waszyngtonu.

– Panie Austin.

W jego kierunku szła uśmiechnięta, zgrabna, mocno zbudowana kobieta. Zwrócił uwagę na jej kasztanowe włosy do ramion, gładką skórę i bystre oczy. Miała na sobie biały islandzki sweter.

– Nazywam się Therri Weld – przedstawiła się ciepłym, miękkim głosem. – Jestem doradcą prawnym organizacji SOS.

– Miło mi panią poznać. Czym mogę służyć?

Therri obserwowała poważną minę Austina, kiedy składał zeznania, i teraz zaskoczył ją jego rozbrajający uśmiech. Barczysta sylwetka, opalenizna i niebieskozielone oczy przywodziły jej na myśl filmowego kapitana piratów. Niemal zapomniała, co ma powiedzieć, ale szybko się pozbierała.

– Mógłby mi pan poświęcić kilka minut? – zapytała.

– Właśnie zamierzałem iść na kawę. Przyłączy się pani? Zapraszam.

– Dzięki. Za rogiem jest całkiem porządna kawiarnia.

Znaleźli cichy stolik i zamówili cappuccino.

– Pańskie zeznania były fascynujące – powiedziała Therri, kiedy pili kawę.

– Gwiazdą dnia jest pani szef, kapitan Ryan. Moja relacja blednie przy jego opowieści.

Therri zaśmiała się.

– Niestety, nie miał dziś swojego dnia. Zwykle jest bardziej elokwentny. Zwłaszcza wówczas, kiedy mówi o sprawach, którymi się najbardziej pasjonuje.

– Trudno wytłumaczyć grupie sceptyków, że statkiem zawładnęły złe duchy. Zeznania reporterki i kaseta wideo nie ułatwiły mu zadania.

– Zgadzam się z tym. Dlatego chciałam się z panem spotkać.

Austin uśmiechnął się do niej z rozbrajającą miną.

– Ale niefart! Miałem nadzieję, że przyciąga panią mój zwierzęcy magnetyzm.

Therri uniosła brwi.

– To oczywiste. Ale chciałam z panem porozmawiaj głównie dlatego, żeby zapytać, czy mógłby pan pomóc SOS.

– Zacznijmy od tego, pani Weld…

– Therri. Mogę ci mówić po imieniu?

Austin skinął głową.

– Widzę od razu parę problemów, Therri. Przede wszystkim nie wiem, jak mógłbym pomóc. Po drugie, nie jestem pewien, czy chciałbym pomóc waszej organizacji. Nie podoba mi się zabijanie wielorybów, ale nie popieram radykalnych świrów.

Therri przeszyła go spojrzeniem oczu błyszczących jak lasery.

– Henry David Thoreau, John Muir i Edward Abbey też byli uważani w swoim czasie za radykalnych świrów. Ale rozumiem cię. Wielu ludzi twierdzi, że SOS jest zbyt aktywna. Zgoda, nie popierasz radykałów. A popierasz niesprawiedliwość? Bo właśnie z nią mamy tutaj do czynienia.

– W jakim sensie?

– Marcus nie staranował celowo tego duńskiego okrętu. Byłam w sterowni, kiedy to się stało. Robił wszystko, co mógł, żeby uniknąć kolizji.

– Powiedziałaś to władzom duńskim?

– Tak. Odpowiedzieli, że nie są im potrzebne moje zeznania i kazali mi opuścić te wyspy.

– Dobrze – odrzekł Austin. – Wierzę ci.

– Tak po prostu? Nie wyglądasz na takiego, który przyjmuje coś na wiarę.

– Nie wiem, co jeszcze powiedzieć, żeby cię nie obrazić.

– Nic, co powiesz, nie może mnie obrazić.

– Miło mi to słyszeć. Ale dlaczego ma mnie obchodzić, czy Ryan jest winny, czy nie?

– Nie proszę cię o to – powiedziała głosem twardym jak stal. Austin powstrzymał uśmiech.

– Więc czego ty właściwie chcesz, Therri?

Odgarnęła z twarzy kosmyk włosów.

– Chciałabym, żebyś zanurkował na “Sea Sentinela”.

– Po co?

– Może mogłabym udowodnić, że Marcus jest niewinny.

– W jaki sposób?

Rozłożyła ręce.

– Nie wiem. Ale może coś byś znalazł. Wiem tylko tyle, że Marcus mówi prawdę. Szczerze mówiąc, ten jego radykalizm to głównie puste słowa. W rzeczywistości jest twardym pragmatykiem, który bardzo dokładnie kalkuluje swoje szansę. Nie taranuje okrętów wojennych. Poza tym uwielbiał “Sea Sentinela”. Sam wybrał te śmieszne, psychodeliczne kolory. Nikt na statku nie chciał zrobić nikomu krzywdy.

Austin rozparł się wygodnie na krześle, założył ręce za głowę i wpatrzył się w szczerą twarz Therri. Podobały mu się jej usta w uśmiechu Mony Lisy, nawet wówczas, kiedy była poważna. Niezwykłe oczy świadczyły o zmysłowej naturze tej kobiety. Austin miał tysiąc powodów, żeby po prostu podziękować za wspólnie wypitą kawę, uścisnąć Therri rękę i życzyć jej szczęścia. Miał też trzy powody, by rozważyć jej prośbę. Była ładna. Mogła mieć rację. I wierzyła w słuszność swojej sprawy. Odlatywał dopiero za dwa dni. Warto było uatrakcyjnić sobie ten krótki pobyt na wyspach.

Zaintrygowany usiadł prosto i znów zamówił kawę.

15
{"b":"109058","o":1}