Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Pokazał nieprawdopodobnie piękne zdjęcia z Nowego Orleanu i przekonywał wszystkich, że jest to jedno z najważniejszych miejsc na ziemi. Oprócz Nowego Orleanu wymieniał Dublin, Boston, Wrocław, Princeton, wyspę Wight (nie miała zielonego pojęcia, gdzie może znaj­dować się taka wyspa), San Diego, Kuala Lumpur i Kraków – jak stacje na trasie tej samej linii kolejki podmiejskiej. Jego świat nie miał granic. Opowiadał o nauce, o wszechświecie, mądrości i mózgu. Mózg był je­go pasją.

Gdy zastanowiła się głębiej nad tą stroną, doszła do wniosku, że chyba jest nieśmiały. Nie umiał na dobrą sprawę pisać o sobie wprost. Opowiadał o tym, co myśli, czuje, podziwia, a nawet pragnie, powołu­jąc się na wiersze, autorytety i naukę.

Nie dowiedziała się z tej strony niczego, co mogłoby ją zaniepoko­ić. Nie dowiedziała się bowiem niczego o żadnej kobiecie – pomijając kobiety z wierszy Rilkego – która miała lub mogła mieć obecnie zna­czenie dla niego. To była dla niej cenna i poruszająca informacja!

Gdyby miała jednym słowem scharakteryzować go na podstawie je­go własnej strony internetowej, to użyłaby tylko tego jednego: wrażli­wość. Drugie, jakie nasuwało się zaraz po wrażliwości, to «smutek». Ta strona była pełna smutku. Smutku i tęsknoty. Nie wiedziała za czym, ale widziała to wszędzie: on za czymś lub za kimś tęsknił.

Poza tym ta strona była jedną wielką pochwałą mądrości. Zamyśliła się, czytając ostatnie zdanie: Bądź mądrzejszy od innych i nie okazuj im tego... W tym momencie w biurze pojawiła się sekretarka. Nie potrafiła ukryć zdumienia, widząc ją przed komputerem. Jak dotąd nie zdarzyło się – a dzieliły to biuro od pięciu lat – aby ona była w biurze przed sekre­tarką. Nie skomentowała tego ani słowem. Szukała jednak wszelkiego prawdopodobnego powodu, aby przejść do drukarki lub segregatorów przy oknie i móc, przechodząc, zerknąć na ekran jej monitora.

Ta sekretarka była najbardziej wścibskim organizmem, jaki znała. Odkąd przekonała się o tym, każda anorektycznie chuda kobieta – a ta­kim typem była sekretarka – zaczęła kojarzyć się jej automatycznie z bezgranicznym wścibstwem. I ta jej chudość! Nieprzyzwoita, prowo­kacyjna, wyzywająca i nieosiągalna chudość! Odechciewało się pić na­wet wodę mineralną, bo wydawało się, że ma zbyt wiele kalorii. Cza­sem miała wrażenie, że ta kobieta jest tak chuda, że można by ją wysłać faksem.

Zdanie o anorektycznie chudych kobietach zaczęła zmieniać powo­li, ale nieuchronnie, dopiero gdy polska telewizja zaczęła wyświetlać serial «Ally McBeal». Gdy zaczęła odnajdywać fragmenty siebie w neurotycznych dywagacjach lub zachowaniach nadwrażliwej głów­nej bohaterki, równie chudej jak ich sekretarka, zaczęła powoli wyzby­wać się swoich uprzedzeń.

Skończyła czytać jego stronę internetową i poczuła niepokój.

Żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął – pomyślała zatrwożona.

Włączyła swoje ICQ. On był online.

Napisała:

Jakub, tęskniłam za Tobą.

ON: Pracował. Kończył test programu dla Warszawy. To znaczy cze­kał, pracując. Nareszcie! ICQ dał znać, że ona jest online. Kliknął w migającą żółtą karteczkę w dolnym prawym rogu ekranu.

Żadnego «dzień dobry», żadnego «jak się masz». Od razu to: «Ja­kub, tęskniłam za Tobą». Zacisnął zęby. Jak zawsze, gdy zdarzało się coś, z czym nie umiał sobie poradzić lub gdy nie wiedział, jak zareago­wać. Jego ojciec też tak robił.

Od dawna był przekonany, że za nim nie tęskni nikt, i to już od wie­lu lat. Tak wybrał. Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwza­jemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość. Znacznie gorsze. On po Natalii nie potrafił tęsknić za nikim i za niczym. Jakby się wszystko już w nim wypaliło. Może, czasami, tylko za swoimi rodzicami. W ich urodziny, rocznice śmierci lub w Zaduszki.

Wydawało mu się, ponieważ sam nie był zdolny do tęsknoty, że najbar­dziej godziwie jest żyć tak, aby nikt za nim nie tęsknił. Ale i to się nie spraw­dzało. Od tego e-mailu od Jennifer wiedział, że nie zawsze udaje się tak żyć. To był kwiecień lub maj ubiegłego roku. Nie zapomni tego paraliżującego poczucia winy, gdy przeczytał jej list w pociągu z Berlina do Warszawy. Nie czytał dotąd tak wstrząsającej opowieści o tęsknocie. Odpisał:

Dzień dobry. Cieszę się, że jesteś. Czekałem na Ciebie.

Czekać. Czy to to samo, co tęsknić?

Otworzyła Chat.

ONA: Nie. Dla mnie nie. Przy czekaniu nie budzę się o 5 rano, rezygnując z najlepszych snów. Nie przychodzę także z tego powodu już przed 7 do biura. Przy czekaniu mleko nie traci dla mnie smaku. Przy tęsknocie tak.

ON: Będę pamiętał. Szczególnie o mleku. Pytam, bo wydawało mi się, że za mną nikt nie tęskni, od wielu lat. l gdy ktoś pisze mi coś takiego zamiast «dzień dobry», to... to w pierwszej chwili chciałem odwrócić głowę i sprawdzić, czy to było do kogoś, kto siedzi za mną. Ale za mną nikt nie siedzi.

ONA: To było do Ciebie. Tylko do Ciebie. Mam wrażenie, że się przyzwycza­isz. Zobaczysz.

ON: Opowiesz coś o sobie? Wiem już, że śnisz, że lubisz mleko i że tęskniłaś za mną. Czy mógłbym wiedzieć więcej?

Czy Twoje oczy są duże? Czy masz wysokie czoło? Małe stopy? Czy zasy­piasz na boku? Czy Twoje włosy są puszyste? Czy masz opaloną skórę? Czy mówisz po angielsku? Czy lubisz chodzić po deszczu? Czy lubisz opery? Czy zwilżasz wargi językiem? Czy wierzysz w Boga? Czy lubisz jagody? Czy...

ONA: Pytania pojawiały się na ekranie jedno po drugim. Jak gdyby miał je przygotowane na jakiejś nieuporządkowanej liście i po prostu przepisywał. Była pewna, że nie miał żadnej listy. Niektórych z tych pytań nie zadał jej nikt przed nim. Nigdy. Mąż także. A jest z nim od pięciu lat. Odpisała:

Powiedz mi tylko jedno. Dlaczego chcesz to wszystko wiedzieć?

ON: Bo... także tęskniłem za Tobą.

ONA: Opowiem Ci wszystko. Mamy dużo czasu, prawda?

Już od pierwszego dnia rozmowy z nim były jak przeżycia, które się zapamiętywało. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale nie uważała, że co­kolwiek, co zdarza się między nimi, zdarza się zbyt szybko. Wczoraj o tej porze jeszcze go nie znała. Dzisiaj opowie mu za chwilę, na któ­rym boku zasypia. Gdyby zapytał, czy zasypia nago na tym boku, to też odpowiedziałaby mu bez wahania, że nago. Czy to ten Internet, czy to ten jej brak przeżyć, czy to po prostu on indukuje w niej taką szcze­rość? A może ona chce wreszcie opowiedzieć komuś o sobie i wie­dzieć, że ten ktoś ma czas i chce jej wysłuchać?

ON: Nagle chciał wiedzieć o niej wszystko. To przecież nieistotne, że jej nie widzi. Ona mu sama opowie to, co mógłby zobaczyć. Opowie własnymi słowami. I to będzie dokładnie takie, jakie ona chciałaby, że­by on dostrzegł. I on w to uwierzy i taką będzie zabierał – w myślach – do domu i w swoją wyobraźnię. Bo w Internecie najważniejsze są sło­wa i wyobraźnia.

Każda rozmowa i spotkanie z nią w Internecie miały atmosferę i na­strój randki. Były na swój sposób uroczyste, oczekiwane i nigdy nie by­ło wiadomo, jak się zakończą. Poza tym to «Jakub, tęskniłam za Tobą», którym witała go każdego ranka, nieustannie go poruszało.

Witała go tak prawie każdego dnia. Tylko w soboty i niedziele nie. I dlatego w poniedziałek to «Jakub, tęskniłam za Tobą» było jak po­twierdzenie, że wszystko nadal trwa. Dlatego też od 30 stycznia ponie­działek stał się jego ulubionym dniem tygodnia.

14
{"b":"101711","o":1}