Bill przebywał na dole, w centrum handlowym. Wymienił trochę pieniędzy i kupił pastę, szczoteczkę do zębów oraz grzebień. Później stwierdził, że nowa, świeża koszula pozwoliłaby mu poczuć się znowu człowiekiem i poszedł wymienić więcej pieniędzy. Coburn znalazł go stojącego w kolejce do kantoru.
– Ross chce widzieć cię w hotelu – oznajmił.
– Po co?
– Nie mogę teraz o tym mówić, musisz wrócić
na górę.
– Chyba żartujesz.
– Dalej, chodźmy.
Poszli do pokoju Perota i ten wyjaśnił Billowi, o co chodzi. Bill nie mógł w to uwierzyć. Był pewny, że w nowoczesnych, cywilizowanych Niemczech jest bezpieczny – „Czy kiedykolwiek będzie bezpieczny? – zastanawiał się. Czy Dadgar będzie go ścigał po krańce ziemi i nie spocznie, póki Bill nie wróci do Iranu albo nie zginie?” Coburn nie wiedział, czy we Frankfurcie Paul i Bill rzeczywiście mogą popaść w tarapaty, ale znał wartość drobiazgowych środków bezpieczeństwa podejmowanych przez Simonsa. Wiele z jego planów w ciągu minionych siedmiu tygodni spełzło na niczym – atak na pierwsze więzienie, koncepcja wyrwania Paula i Billa z aresztu domowego, ucieczka przez Kuwejt. Z drugiej strony jednak niektóre z ewentualności branych pod uwagę przez Simonsa rzeczywiście miały miejsce i to często te najbardziej naciągane: zdobyto więzienie Gasr i Rashid tam był, droga do Sero, którą wraz z Coburnem dokładnie zbadał, rzeczywiście stała się w końcu ich trasą ucieczki. Nawet nakazanie Paulowi i Billowi, żeby nauczyli się wszystkich informacji ze swych fałszywych paszportów, okazało się, że miało decydujące znaczenie w chwili, gdy człowiek w długim czarnym płaszczu zaczął ich wypytywać. Coburna nie trzeba było przekonywać – zgadzał się na wszystko, co powiedział Simons.
Zeszli do kina. Grano tam trzy filmy – „Szczęki II” i jakieś dwa porno. Billowi i Taylorowi trafiły się „Szczęki II”, a Paul z Coburnem poszli oglądać nagie syrenki z Morza Południowego. Paul, znudzony i zmęczony, siedział gapiąc się na ekran. Film był wprawdzie w niemieckiej wersji językowej, ale nie można powiedzieć, aby dialogi odgrywały w nim dużą rolę. „Cóż może być gorszego – pomyślał – niż kiepskie porno?” Nagle usłyszał głośne chrapnięcie. Spojrzał na Coburna. Spał twardo.
* * *
Gdy John Howell i reszta grupy „Czystych” lądowali we Frankfurcie, Simons miał już wszystko przygotowane do szybkiej przesiadki.
Ron Davis stał przy wejściu hali przylotów, czekając, aby wypchnąć grupę „Czystych” z kolejki i skierować ją do przejścia, za którym stał Boeing 707. Ralph Boulware obserwował z pewnej odległości. Gdyby tylko zobaczył pierwszego z nich, miał zejść do kina i polecić Sculleyowi zgarnąć chłopaków ze środka. Jim Schwebach przechadzał się po ogrodzonej sznurem strefie prasowej, gdzie czekali reporterzy, aby ujrzeć ewakuowanych Amerykanów. Siedział obok pisarza Pierre’a Salingera (który nie wiedział nawet, jak blisko jest naprawdę dobrej historii) i udawał, że czyta reklamę mebli w jakiejś
niemieckiej gazecie. Jego zadaniem było podążać w ślad za grupą „Czystych”, aby upewnić się, że nikt inny za nimi nie idzie. W razie jakichś kłopotów, Schwebach i Davis mieli wszcząć burdę. Nie szkodziło zbyt wiele, gdyby nawet zostali aresztowani przez Niemców, bo nie było powodu, dla którego miano by ich odesłać do Iranu.
Wszystko poszło jak w zegarku. Był tylko jeden szkopuł – Rich i Cathy Gallagher nie chcieli lecieć do Dallas. Nie mieli tam ani rodziny, ani przyjaciół, nie byli pewni, co ich czeka, nie wiedzieli, czy pies Buffy będzie mógł wjechać na terytorium USA, nie chcieli też wsiąść do innego samolotu. Pożegnali się i odeszli, aby zająć się swymi sprawami.
Reszta grupy „Czystych”: John Howell, Bob Young oraz Joe Poche – poszła za Ronem Davisem i weszła na pokład Boeinga. To samo zrobił Jim Schwebach, a Ralph Boulware zebrał pozostałych i wszyscy wsiedli do samolotu, który miał ich zawieźć do domu.
Merv Stauffer zadzwonił już wcześniej z Dallas do Frankfurtu i zamówił dla nich jedzenie. Poprosił o trzydzieści superluksusowych posiłków, na które składały się ryby, drób i wołowina. Do tego sześć półmisków małży z sosem, chrzanem i cytryną, sześć półmisków przystawek, sześć półmisków kanapek z serem i szynką, rostbefem, indykiem i serem szwajcarskim, sześć półmisków surowych jarzyn i Rockfortu w sosie vinaigrette oraz trzy półmiski serów wraz z odpowiednim pieczywem i krakersami. Potem cztery wspaniałe półmiski słodyczy, cztery półmiski świeżych owoców, cztery butelki brandy, po dwadzieścia puszek Seven-Up i ginger ale, po dziesięć puszek wody mineralnej i toniku, dziesięć butelek soku pomarańczowego, pięćdziesiąt kartoników mleka, cztery galony świeżo parzonej kawy w termosach, sto kompletów plastikowych sztućców, na które składały się nóż, widelce i łyżeczka, sześć tuzinów tekturowych talerzy w dwóch rozmiarach, sześć tuzinów plastikowych kubków, sześć tuzinów polistyrenowych filiżanek, po dwa kartony papierosów Kent, Marlboro, Kool i Salem Light oraz dwa pudełka czekoladek.
W wyniku małego zamieszania dostarczono to w podwójnej ilości.
Odlot opóźniał się. Całkiem niespodziewanie rozpętała się burza lodowa i Boeing musiał stanąć w kolejce do odladzania – jako ostatni, bo loty rozkładowe miały pierwszeństwo. Bill zaczął się niepokoić – lotnisko zamykano o północy, więc istniała możliwość, że będą musieli opuścić samolot i wrócić do hotelu, a on nie chciał spędzić całej nocy w Niemczech. Chciał już czuć pod stopami amerykańską ziemię.
John Howell, Joe Poche i Bob Young opowiedzieli o swoim locie z Teheranu – Paul i Bill przerazili się słysząc, jak Dadgar za wszelką cenę próbował uniemożliwić im opuszczenie kraju.
W końcu samolot odlodzono, ale wtedy z kolei pierwszy silnik nie chciał zaskoczyć. Pilot John Carlen szybko znalazł źródło awarii – zawór rozruchu. Mechanik Ken Lenz wysiadł z samolotu i ręką trzymał zawór otwarty, podczas gdy Carlen uruchamiał silnik.
Perot zaprosił Rashida do kabiny pilotów. Aż do wczoraj młodzieniec nigdy jeszcze nie leciał samolotem i teraz chciał siedzieć z załogą.
– Niech odlot będzie naprawdę widowiskowy – powiedział Perot do Carlena.
– Załatwione – rzucił Carlen. Pokołował na pas, po czym wystartował pod bardzo ostrym kątem.
W kabinie pasażerskiej Gayden właśnie dowiedział się, że po sześciotygodniowym pobycie w więzieniu, w wyłącznie męskim towarzystwie, Paul został zmuszony do siedzenia na filmie porno. Uważał to za diabelnie zabawne i pękał ze śmiechu.
Perot wyciągnął z hukiem korek szampana i zaproponował toast.
– Za ludzi, którzy powiedzieli, co mają zamiar zrobić, a potem poszli i zrobili to.
Ralph Boulware upił nieco szampana i poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po żyłach. „To się zgadza – pomyślał – powiedzieliśmy, co mamy zamiar zrobić, potem poszliśmy i zrobiliśmy to”.
Miał jeszcze jeden powód do radości: w następnym tygodniu miały być urodziny Keci. Skończy siedem lat. Za każdym razem, gdy dzwonił do Mary, słyszał:
„Wróć do domu na czas, na urodziny Keci” i teraz wyglądało, że miało mu się to udać.
Bill w końcu zaczął się odprężać. „Teraz już tylko przejażdżka samolotem dzieli mnie od Ameryki, od Emily i dzieciaków – pomyślał. – Teraz jestem bezpieczny”.
Wiele już razy wydawało mu się przedtem, że jest bezpieczny – gdy dotarł do hotelu Hyatt w Teheranie, gdy przekroczył granicę Turcji, gdy odlatywał z Wan i gdy lądował we Frankfurcie. Za każdym razem jednak się mylił. Tym razem również miał się mylić.
* * *
Paul zawsze miał fioła na punkcie samolotów, skorzystał więc teraz z okazji i rozsiadł się w kabinie załogi Boeinga.
Gdy przelatywali nad północną Anglią, zdał sobie sprawę, że pilot John Carlen, mechanik Ken Lenz i pierwszy oficer Joe Fosnot mają problemy. Przy włączonym automatycznym pilocie samolot zbaczał to na lewo, to na prawo. Okazało się, że zawiódł kompas, co spowodowało dziwaczne zachowanie się bezwładnościowego układu nawigacji.