Prezes IBM, Tom Watson, spotkał pewnego dnia Perota w restauracji i zapytał:
– Chciałbym się dowiedzieć tylko jednego, Ross. Czy przewidziałeś, że proporcje te ulegną zmianie?
– Nie – odpowiedział Perot. – Wydawało mi się wtedy, że dwadzieścia centów będzie przyzwoitym zyskiem.
Tak, miał szczęście, ale musiał mu dawać pole do popisu. Nie wystarczało siedzieć w kącie i być ostrożnym. Nigdy nie będzie się miało szansy zostać szczęściarzem, jeżeli nie podejmie się ryzyka. Przez całe swoje życie Perot podejmował ryzyko.
Tak się zdarzyło, że tym razem było owo największe. Do gabinetu wszedł Merv Stauffer.
– Jesteś gotów? – zapytał.
– Tak.
Perot wstał i obaj mężczyźni wyszli z biura. Zjechali windą i wsiedli do samochodu Stauffera – nowiutkiego, czterodrzwiowego „Lincolna Versailles”. Perot przeczytał wizytówkę na tablicy przyrządowej. „Merv i Helen Staufferowie”. Wnętrze samochodu cuchnęło cygarami Simonsa.
– Czeka na ciebie – rzekł Merv.
– Dobrze.
Towarzystwo naftowe Perota, Petrus, mieściło się tuż obok, w następnym domu przy Forest Lane. Merv zawiózł już tam Simonsa, a teraz przyjechał po Perota. Potem odwiezie Perota do EDS i wróci po Simonsa. Było to konieczne ze względu na zachowanie tajemnicy – możliwie jak najmniej osób powinno było widzieć Perota i Simonsa razem.
W ciągu ostatnich sześciu dni, w czasie których Simons i jego grupa robili swoje nad jeziorem Grapevine, perspektywy prawnego rozwikłania problemu Paula i Billa zmniejszyły się. Kissinger, po tym jak nie udało mu się z Ardeshirem Zahedim, nie był w stanie przyjść z jakąkolwiek pomocą. Prawnik Tom Luce wydzwaniał bez przerwy do każdego z dwudziestu czterech kongresmenów z Teksasu, obu teksańskich senatorów i w ogóle do każdego w Waszyngtonie, kto tylko mógł odebrać jego telefon. Wszyscy oni jednak ograniczali się wyłącznie do rozmów z Departamentem Stanu, aby dowiedzieć się, co słychać w tej sprawie i wszystkie te ich działania kończyły się na biurku Henry’ego Prechta.
Dyrektor działu finansowego EDS, Tom Walter, wciąż nie mógł znaleźć banku, który wystawiłby list kredytowy na 12 750 000 dolarów. Jak wyjaśnił to Perotowi, problem polegał na tym, że zgodnie z amerykańskimi przepisami prawnymi, każda osoba, czy też przedsiębiorstwo mogli oprotestować list kredytowy, jeżeli istniał dowód, że został on podpisany pod przymusem, na przykład z powodu szantażu lub kidnapingu. Banki uważały uwięzienie Paula i Billa za klasyczny przykład wymuszenia i wiedziały, że EDS mogła wystąpić przed amerykańskim sądem ze stwierdzeniem, że list kredytowy jest nieważny, a pieniądze nie powinny zostać wypłacone. Teoretycznie wprawdzie nie miałoby to znaczenia, ponieważ w tym czasie Paul i Bill byliby już w domu i amerykański bank mógłby po prostu – i to całkowicie legalnie – odmówić uznania listu kredytowego w momencie, kiedy zostałby on przedstawiony do realizacji przez rząd irański. Jednakże większość banków amerykańskich udzieliła Iranowi poważnych pożyczek, obawiały się więc, że Irańczycy mogliby zastosować środki odwetowe, potrącając tę sumę ze swoich zadłużeń. Walter wciąż poszukiwał dużego banku, który nie prowadziłby interesów z Iranem.
Tak więc operacja „Hotfoot” była wciąż, niestety, najlepszą stawką Perota.
Perot wysiadł z samochodu Stauffera na parkingu i wszedł do budynku towarzystwa naftowego.
Simons czekał na niego w niewielkim gabinecie, zarezerwowanym wyłącznie dla Perota. Zajadał orzeszki ziemne i słuchał przenośnego radia. Perot domyślił się, że orzeszki były jego lunchem, radio zaś miało zagłuszyć podsłuch, który mógł znajdować się w pokoju.
Uścisnęli sobie dłonie. Perot spostrzegł, że Simons zapuścił brodę.
– Jak leci? – zapytał.
– Są dobrzy – odparł Simons. – Zaczynają być
coraz bardziej zgrani.
– Zdaje pan sobie sprawę – stwierdził Perot – że może pan odrzucić każdego członka grupy, jeżeli uzna go pan za nieodpowiedniego.
Parę dni wcześniej Perot zaproponował, aby dołączyć do grupy człowieka, który znał Teheran i miał znakomitą opinię wojskową. Po krótkiej rozmowie Simons odrzucił go jednak, mówiąc: „Ten facet wierzy w te pierdoły, które mówi”. Obecnie Perot zastanawiał się, czy Simons w okresie treningów znalazł coś, co mogłoby zdyskwalifikować któregoś z członków grupy.
– To pan – ciągnął dalej – dowodzi akcją i…
– Nie ma potrzeby – odpowiedział Simons. – Nie chcę nikogo odrzucać.
– Roześmiał się cicho. – Jest to na pewno najbardziej inteligentna drużyna, z jaką kiedykolwiek pracowałem. Stwarza to oczywiście pewne problemy, ponieważ uważają, że rozkazy należy przedyskutować, a nie słuchać i wykonywać. Ale już się uczą, jak w razie potrzeby wyłączać te swoje maszynki do myślenia. Powiedziałem im bardzo wyraźnie, że w pewnym momencie tej zabawy kończą się dyskusje i zaczyna ślepe posłuszeństwo.
– W takim razie – uśmiechnął się Perot – udało się panu zrobić więcej przez sześć dni, niż mnie przez szesnaście lat.
– Nie mamy już nic do roboty w Dallas – stwierdził Simons. – Naszym kolejnym ruchem jest dotarcie do Iranu.
Perot skinął głową. Możliwe, że była to ostatnia szansa, by odwołać operację „Hotfoot”. Gdy opuszczą Dallas, może nie mieć z nimi łączności, tym samym więc wyjdą spod jego kontroli. Kości zostaną rzucone.
Ross, to idiotyzm. Zniszczysz firmę i zniszczysz samego siebie.
Do diabla, Ross, czy mam sporządzić spis przepisów prawnych, które masz zamiar złamać?!
Zamiast dwóch niewinnych pracowników w więzieniu, będziesz miał ośmiu winnych i martwych.
Cóż, jest ten chłopak z Texarkany, który próbuje od lat…
– Kiedy chce pan wyruszyć? – zapytał Simonsa.
– Jutro.
– Powodzenia – rzekł Perot.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Podczas gdy Simons rozmawiał z Perotem w Dallas, Pat Sculley, najbardziej nieudolny kłamca na świecie, był w Istambule i próbował okpić przebiegłego Turka.
Mr Fish był właścicielem jednoosobowego biura podróży, które Merv Stauffer i T. J. Marquez „odkryli” w czasie grudniowej ewakuacji. Wynajęli go, aby zajął się sprawami ewakuowanych w czasie ich postoju w Istambule, okazało się przy tym, że Mr Fish dokonał cudów. Zakwaterował ich wszystkich w hotelu Sheraton i zorganizował autobusy z portu lotniczego do hotelu. Kiedy przyjechali na miejsce, czekał na nich posiłek. Pozostawili go na lotnisku, aby odebrał bagaże i załatwił odprawę celną, one zaś jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – zjawiły się przed odpowiednimi pokojami hotelowymi. Następnego dnia załatwił filmy wideo dla dzieci i zwiedzanie miasta dla dorosłych, wypełniając wszystkim czas przed odlotem do Nowego Jorku. Mr Fish dokonał tego w czasie, gdy większość pracowników hotelowych strajkowała… T. J. dowiedział się później, że Mrs Fish słała łóżka w pokojach hotelowych. Kiedy odloty do kraju były już zarezerwowane, Merv Stauffer chciał powielić kartkę z instrukcjami dla wszystkich, ale kopiarka hotelowa była zepsuta. Mr Fish znalazł technika, który naprawił ją o piątej rano w niedzielę. Jeden Mr Fish mógł tego dokonać.
Simons wciąż martwił się sprawą przemytu Waltherów PPK do Teheranu i gdy usłyszał, jak Mr Fish załatwił odprawę bagaży ewakuowanych w tureckim urzędzie celnym, zaproponował, żeby ten sam człowiek rozwiązał problem pistoletów. Sculley odleciał do Istambułu 8 stycznia.
Następnego dnia spotkał się z panem Fishem w kawiarni hotelu Sheraton. Mr Fish był wielkim, ubranym na ciemno, tęgim mężczyzną pod pięćdziesiątkę. Był niezwykle cwany: Sculley nie miał co równać się z nim.
Sculley powiedział, że EDS potrzebuje pomocy w dwóch sprawach.
– Po pierwsze – potrzebny jest nam samolot, aby polecieć nim do Teheranu i z powrotem. Po drugie – musimy przenieść niektóre nasze bagaże przez odprawę celną bez przeprowadzania kontroli. Oczywiście, zapłacimy panu każdą rozsądną sumę za współpracę przy rozwiązaniu tych problemów.