Литмир - Электронная Библиотека

Ruszyła w kierunku drzwi, a Garrett tuż za nią.

– Catherine, chciałem cię przeprosić za swoje zachowanie. Cieszę się, że pojechałaś, ale szczerze mówiąc, jestem szczęśliwy, że już wróciłaś.

– Garrett, odezwij się do mnie.

Patrzyła na niego z troską. Wreszcie przemówił.

– Tak mi ciężko… tyle przeszedłem…

Umilkł, a Teresa od razu zrozumiała, o czym mówi. Poczuła skurcz żołądka.

– Chodzi o Catherine? Czy zgadłam?

– To nie tak… – urwał, ale Teresa zrozumiała, że miała rację.

– Chodzi o nią, prawda? Nie chcesz nawet spróbować… ze względu na Catherine.

– Nic nie rozumiesz.

Ogarnął ją gniew.

– Ależ rozumiem. Spędziłeś ze mną tydzień, ponieważ wiedziałeś, że wyjeżdżam. A jak już wyjadę, wrócisz do punktu wyjścia. Byłam tylko przelotną przygodą, czy nie tak?

Pokręcił głową.

– Nie, nie byłaś przygodą. Naprawdę mi na tobie zależy…

Patrzyła na niego ze złością.

– Ale nie dość, by choćby spróbować…

Spojrzał na nią z bólem w oczach.

– Nie bądź taka…

– A jaka powinnam być? Bardziej wyrozumiała? Chcesz, żebym powiedziała: „W porządku, Garrett, skończmy z tym od razu, bo to jest za trudne i nie będziemy mogli spotykać się zbyt często. Miło było cię poznać”. Czy to właśnie mam powiedzieć? Tego oczekujesz?

– Nie, nie chcę, żebyś tak powiedziała.

– To czego chcesz? Już mówiłam, że jestem gotowa spróbować… Już mówiłam…

Nie patrząc jej w oczy, pokręcił głową. Teresa poczuła, że zbiera się jej na płacz.

– Posłuchaj, Garrett, wiem, że straciłeś żonę i bardzo cierpiałeś z tego powodu. Ale nie zachowuj się jak męczennik. Masz przed sobą całe życie. Nie odrzucaj go dla przeszłości.

– Nie żyję przeszłością – zaprzeczył, przybierając obronny ton.

Teresa z trudem opanowała łzy.

– Garrett… Ja też straciłam kogoś bliskiego i drogiego. – powiedziała łagodniejszym tonem. – Wiem, czym jest ból i cierpienie. Mówiąc szczerze, jestem zmęczona samotnością… Upłynęły trzy lata… i mam dosyć. Jestem gotowa żyć dalej i znaleźć sobie kogoś niezwykłego. Ty też powinieneś to zrobić.

– Uważasz, że tego nie wiem?

– W tej chwili wcale nie jestem tego pewna. Między nami zdarzyło się coś cudownego i nie chcę, żebyśmy to stracili.

Długo milczał.

– Masz rację – zaczął, z trudem wymawiając słowa. – Rozum mówi mi, że masz rację. Ale serce… – sam nie wiem.

– A co z moim sercem? Nie ma dla ciebie żadnego znaczenia? – Spojrzała na niego tak, że Garretta ścisnęło za gardło.

– Oczywiście, że ma znaczenie. Większe, niż myślisz.

Wyciągnął rękę, by ująć jej dłoń. Odsunęła się i wtedy zrozumiał, jak bardzo ją zranił. Zaczął mówić spokojnie, próbując panować nad emocjami.

– Tereso, tak mi przykro, że przeze mnie ty… my… że nasz ostatni wieczór zakłóciło nieporozumienie. Nie chciałem, żeby tak się stało. Uwierz mi, nie byłaś dla mnie przygodą. Boże… wszystkim, tylko nie tym. Powiedziałem ci już, że zależy mi na tobie, i mówiłem to szczerze.

Wyciągnął do niej ramiona z niemym błaganiem w oczach. Zawahała się na chwilę, ogarnięta sprzecznymi uczuciami. Wreszcie przytuliła się do niego. Położyła głowę na jego piersi, nie chcąc widzieć wyrazu jego twarzy. Pocałował ją we włosy, a potem zaczął cicho mówić, od czasu do czasu muskając jej włosy ustami.

– Naprawdę mnie obchodzisz. Tak bardzo, że aż mnie to przeraża. Już dawno nic takiego nie czułem. Zapomniałem, że druga osoba może stać się ważna. Nie potrafiłbym rozstać się z tobą i o tobie zapomnieć, wcale tego nie chcę. Na pewno też nie pragnę, abyśmy już teraz zakończyli naszą znajomość. – Przez chwilę słyszała tylko cichy, równy oddech. – Obiecuję, że zrobię wszystko, aby cię widywać. Postaramy się, żeby nam się udało. – Ściszył głos tak, że ledwie go słyszała. – Tereso, chyba zakochałem się w tobie.

Chyba zakochałem się w tobie. Chyba…

Chyba…

– Przytul mnie, dobrze? Już nie rozmawiajmy – wyszeptała.

Kochali się nad ranem i tulili mocno do siebie, ale czas wyjazdu Teresy zbliżał się nieuchronnie. Trzeba było się przygotować. Ponieważ nie spędzała zbyt wiele czasu w hotelu, rzeczy przeniosła do domu Garretta, ale nie zwolniła pokoju na wypadek, gdyby dzwonił Kevin lub Deanna.

Wzięli razem prysznic i szybko się ubrali. Garrett przygotował Teresie śniadanie, a ona kończyła się pakować. Gdy zamykała walizkę, usłyszała skwierczenie w kuchni i zapach smażonego bekonu. Wysuszyła włosy, umalowała się lekko i poszła do kuchni.

Garrett siedział przy stole i popijał kawę. Na blacie obok ekspresu postawił filiżankę. Nalała sobie kawy. Śniadanie było przygotowane – smażone jajka, bekon i tosty. Teresa usiadła na najbliższym krześle.

– Nie wiedziałem, na co masz ochotę – wyjaśnił, wskazując stół.

– Nie gniewaj się, ale nie jestem głodna.

Uśmiechnął się.

– Nic się nie stało. Ja też nie jestem głodny.

Wstała z krzesła, podeszła do niego i usiadła mu na kolanach. Objęła go i przytuliła twarz do jego szyi. Trzymał ją mocno i gładził po włosach.

W końcu wysunęła się z jego ramion. Spędzili tyle czasu na słońcu, że się opaliła. W dżinsowych szortach i białej bluzce wyglądała jak beztroska nastolatka. Przez chwilę wpatrywała się bez słowa w drobny kwiatowy wzór na sandałach. Walizka i torba stały na podłodze w sypialni.

– Mój samolot niedługo odlatuje, muszę jeszcze zwolnić pokój w hotelu i zwrócić samochód w wypożyczalni.

– Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym z tobą pojechał?

Skinęła głową, zaciskając wargi.

– Nie, będę się śpieszyć, by zdążyć na samolot, poza tym musiałbyś pojechać za mną ciężarówką. Możemy pożegnać się tutaj.

– Zadzwonię do ciebie dziś wieczorem.

– Miałam nadzieję, że zadzwonisz.

W oczach Teresy pojawiły się łzy. Przyciągnął ją do siebie.

– Już zaczynam za tobą tęsknić – powiedział Garrett, a Teresa się rozpłakała. Starł łzy palcami, delikatnie dotykając policzków.

– Będę tęskniła za twoim gotowaniem – szepnęła, czując się idiotycznie.

Roześmiał się i napięcie zelżało.

– Nie bądź taka smutna. Przecież zobaczymy się za dwa tygodnie.

– Chyba że zmienisz zdanie.

Uśmiechnął się.

– Będę liczył dni. Tym razem przywieziesz ze sobą Kevina?

Kiwnęła głową.

– To dobrze, chcę go poznać. Jeśli jest choć trochę do ciebie podobny, to na pewno się dogadamy.

– Nie wątpię.

– Do zobaczenia. Cały czas będę myślał o tobie.

– Naprawdę?

– Oczywiście. Już o tobie myślę.

– Tylko dlatego, że siedzę ci na kolanach.

Roześmiał się, a ona spojrzała na niego ze łzawym uśmiechem. Wstała, otarła policzki. Garrett poszedł do sypialni po jej walizkę. Wyszli z domu. Słońce zaczynało wspinać się po niebie. Robiło się coraz cieplej. Teresa wyjęła okulary przeciwsłoneczne z bocznej kieszeni torby. Trzymała je w ręku, gdy podeszli do wynajętego przez nią samochodu.

Otworzyła bagażnik, a Garrett wstawił jej rzeczy do środka. Wziął ją w ramiona, pocałował lekko i puścił. Otworzył jej drzwiczki i pomógł wsiąść. Włożyła kluczyk do stacyjki.

Wpatrywali się w siebie przez otwarte drzwi, dopóki nie zapaliła silnika.

– Muszę jechać, jeśli mam zdążyć na samolot.

– Wiem.

Cofnął się i zatrzasnął drzwi. Opuściła szybę i wyciągnęła do niego rękę. Garrett ujął jej dłoń. Teresa wrzuciła wsteczny bieg.

– Zadzwonisz dziś wieczorem?

– Obiecuję.

Puściła jego rękę, uśmiechnęła się i powoli ruszyła. Garrett odprowadzał ją spojrzeniem. Pomachała mu ostatni raz i wjechała na ulicę. Zaczął się zastanawiać, jak, do diabła, przeżyje następne dwa tygodnie.

Mimo dużego ruchu szybko dojechała do hotelu i zwolniła pokój. Czekały na nią trzy wiadomości od Deanny, jedna bardziej rozpaczliwa od drugiej. „Co się dzieje? Jak poszła ci randka?” – brzmiała pierwsza. „Dlaczego nie zadzwoniłaś? Czekam na wieści!” – przeczytała w drugiej. W trzeciej napisała po prostu: „Zabijasz mnie! Zadzwoń i podaj szczegóły! Błagam!” Była również wiadomość od Kevina, czekała na nią co najmniej dwa dni. Teresa kilkakrotnie dzwoniła do syna z domu Garretta.

34
{"b":"101275","o":1}