– Na pewno mu na tobie zależało – mówi Ula i leje następnego drinka.
Na pewno! Ależ ja jestem głupia. Ale czy to nie było dziwne, że nie znałam jego normalnego telefonu? Że tylko komórka. Że nagle wyjeżdżał. Że miał kierowcę. A dlaczego mnie nie odwiózł z tym kierowcą? Bo żona czekała. Tak się dałam nabrać. Boże, niedługo mi strzeli czterdzieści lat, moja córka niedługo będzie pełnoletnia, może nawet sobie zrobi tatuaż, a ja ciągle na poziomie… rozwojowym jakimś! Przecież to jasne!
Ula mnie próbuje pocieszać, że bez wątpienia musiałam go zainteresować.
Nawet nie nienawidzę mężczyzn. Jestem strzaskana. Wiadomo, że jeśli mnie ktoś leczy, to weterynarz. A jeśli się mną ktoś zainteresuje, to mafioso.
Wypisuję się z tego.
Chcę na nizinę!
Dochodzę do siebie dość powoli. Już chyba lepiej Eksia zniosłam. Przynajmniej wszystko było jasne. Nie wiem, dlaczego mnie takie rzeczy spotykają. Jaka jest statystyczna szansa, żeby w wieku lat trzydziestu siedmiu spotkać mężczyznę, zakochać się w nim, i żeby się okazało, że to członek gangu? Widać Pan Bóg mnie przenosi w wyższe rejony statystyczne. Chcę na nizinę.
***
Od dzisiaj nie odkładam roboty na później. Rano wstaję i się gimnastykuję. Potem pracuję do drugiej. Potem ogród. Potem znowu praca. Biorę się do porządnego wychowywania dziecka. Dzisiaj wieczorem zrobię porządek w szafkach w kuchni. Jutro łazienka włącznie z obrzeżami.
Muszę zacząć normalnie żyć. Żadnych facetów – nawet gdyby jakiś ze złota tu się zaplątał!
***
Zadzwonił Hirek. Że on mi wszystko wytłumaczy. Że jestem światłem jego oczu. Itd.
Zaproponowałam mu, żeby się bujał.
***
Wczoraj w nocy ktoś nam chodził pod oknami. Wiem, że to nie ma nic wspólnego z niczym, ale się boję. Nie śpię. Dzwonię do Uli. Ula obiecuje wyjrzeć przez okno. O trzeciej w nocy słyszę jej krzyk:
– Złodzieje!
Widziała, jak ktoś przeskakiwał przez nasze płoty. Dzwonimy po policję. Policja jest na bójce w drugim końcu miasteczka. Ten ktoś ucieka. Ustalamy wspólnie, że zgłaszamy się do agencji ochrony. Po południu zakładają nam alarmy. Dodatkowo dostajemy dwa piloty napadowe. Wystarczy tylko nacisnąć, jak ktoś nas napadnie.
Dlaczego ja się chciałam tu wyprowadzić?
***
Siedzimy sobie wczoraj z Tosią i oglądamy Archiwum X. Borys leży na kanapie. Zaraz skacze radośnie po kwiatkach, wyrzucam go do przedpokoju. My zajadamy zamówioną pizzę – Tosia nie jest anorektyczką. Agentka Scully właśnie wchodzi do ciemnego pomieszczenia, gdzie czai się facet, który morduje, a przedtem się zamienia w jakiegoś potworka. Agentka Scully, mimo że o tym wie, włazi do tych magazynów, jak gdyby nie wiedziała. Trzyma przed sobą nędzny pistolecik, a my słyszymy oddech tego potwora!
I wtedy wpadają panowie w czarnych ubraniach z bronią w ręku. Nie w telewizorze. Do nas. Do domu.
Tosi pizza wypada z ręki, ja martwieję.
– Był napad! – mówi jeden z panów. – Hasło.
Agentka Scully zostaje zaatakowana przez potwora, jej marny pistolecik toczy się po podłodze jakiegoś hangaru.
– Hasło!
Tosia podnosi z dywanu pizzę.
– Nasze? – pyta inteligentnie moja córka.
Nie wiem, po kim odziedziczyła te resztki zdrowego rozsądku.
– Chcemy zobaczyć mieszkanie, mieliśmy sygnał o napadzie.
O Boże, to tylko ci, co mnie chronią, a nie napadają! Dzięki ci. Panie! Niestety muszą obejrzeć mieszkanie.
W kuchni burdel, bo wypakowałam wszystko z szafek z zamiarem ich umycia. Jutro skończę. W łazience burdel, bo jutro zacznę. Obrzeża! W pokoju Tosi burdel, bo ona nie zacznie i nie skończy, bo ma prawo do swojego miejsca na ziemi. Panowie sprawdzają wszystko. Próbuję przysięgać, że nie byłyśmy napadnięte. Niestety, nie pamiętam hasła i muszę zadzwonić do Uli. Ula pamięta. Mówię hasło. Odwołuję alarm napadowy. Panowie patrzą na mnie dziwnie. I kiedy wychodzą, pod nogi wpada im Zaraz. Zgadniecie, czym się bawi? Pilotem napadowym!
Pan drugi odwraca się w drzwiach i mówi:
– Niech pani jednak zamontuje jakiś zamek. Przecież myśmy weszli, bo było otwarte.
A niech mnie. W ramach zmiany trybu życia zamontuję ten cholerny zamek.
***
Zadzwonił Hirek.
Czemu on, do cholery, dzwoni?
***
Bardzo porządnie stosuję się do swojego planu zajęć. Udało mi się dzisiaj również zrobić gimnastykę. O dziewiątej rano siadłam do komputera. Sięgnęłam po kopertę.
Droga Redakcjo,
mam mnóstwo kłopotów i problemów, ale z jednym nie daje się żyć. Ratujcie! W łazience pojawiły mi się małe ruchliwe żyjątka, prawie przezroczyste, bez skrzydeł. Nie wiem, co to jest ani jak to wytępić.
Droga pani, czy nie chciałaby się pani ze mną zamienić? Zamienię swojego ukochanego na rybika. Mogę nawet wziąć ich całą masę. Czy marzy pani o poważniejszych kłopotach? Być porzuconą żoną, mieć córkę z kolczykiem w nosie i ukochanego, który jest mafiosem? Niech pani sobie kupi kozę i trzyma ją razem z rybikami przez trzy tygodnie. A potem proszę usunąć kozę. Rybiki przestaną pani przeszkadzać…
Nie będę przenosić swojej złości. Będę teraz uczciwie pracować.
Droga Pani,
rybik cukrowy jest niewielkim, 7-10 mm, miękkim, bezskrzydłym owadem, podobnym do małej rybki. Ciało jego jest pokryte mieniącymi się metalicznie, srebrzystoszarymi łuskami. Pojedyncze owady spotyka się szczególnie w mieszkaniach z wielkiej płyty. Rybiki lubią miejsca, gdzie jest wilgotno, ciepło i ciemno. W naszych mieszkaniach występują więc w szafkach pod zlewozmywakiem, w okolicach rur kanalizacyjnych, pod wannami, w wykładzinach. Można je zobaczyć po zapaleniu światła.
Tylko ja jakaś ślepa jestem. Wszystko widzę po fakcie. Eksio – bardzo proszę. Przyszedł, powiedział, że nie może ze mną żyć. Nie będę myśleć o mężczyznach. Będę myśleć o rybikach. Zawsze. Wyłącznie.
Rybiki mogą wspinać się po powierzchniach pionowych, ale chropowatych – z umywalki czy wanny nie mogą wyjść. Lubią węglowodany – cukry, mąki, kasze, klej do tapet, suszone zioła. Ich rozwój trwa około roku, a żyją nawet do trzech lat.
Jaja rybików nie rozwijają się, jeśli temperatura spada poniżej dwudziestu dwóch stopni, a wilgotność powietrza jest mniejsza niż pięćdziesiąt procent. Nie są szkodliwe – rzadko zdarza się taka inwazja, żeby uszkadzały tapety czy książki.
Książki najbardziej uszkadza rozwód. Nie mam połowy swoich książek. Wszystko dlatego, że świat jest pełen mężczyzn. Świat pełen rybików jest światem lepszym.
Nie należy dopuszczać do powstawania trwałych plam wilgoci pod wykładzinami podłogowymi, szafkami, wannami. Jeśli owadów jest dużo, można rozstawić trutkę: „Detia Silberfischen Koderdose Baygon Ungezieferkoder” lub trutki przeznaczone do zwalczania prusaków i karaluchów. Zamiast trutek można stosować również preparaty aerozolowe. Opryskiwać trzeba tylko miejsca występowania rybików – powierzchnie pod wannami, szafkami, zlewozmywakami.
Dlaczego na biedne, urocze, nieszkodliwe rybiki ktoś wynalazł tyle trucizn? Dlaczego nikt nie wynalazł środków, którymi można by opryskiwać nieuczciwych mężczyzn? Czegoś, co by zapobiegało zagnieżdżaniu się takowych i nie dopuszczało do ich rozmnażania? Eksio jednak był uczciwy. Nie oszukiwał mnie ani przez moment. Od razu uczciwie powiedział, że Jola jest kolejną kobietą jego życia. Dobrze mu tak.