Литмир - Электронная Библиотека

Niepolecane jest:

używanie imion innych niż imię partnera

mówienie o zeszłomiesięcznych (czytaj: przyszłych eks)

porównywanie go z innymi, szczególnie jeśli chodzi o penisa.

Gra wstępna składa się z:

odpowiedniego manipulowania kostkami lodu w okolicach genitalnych

jedzenia sobie z buzi oliwek i innych (patrz: Kim Basinger w 9 pół tygodnia)

zlizywania szampana, wina, miodu, lodów z miejsc, gdzie uprzednio to na siebie wylaliśmy.

Męskie klejnoty należy:

pieścić delikatnie, mężczyźni też potrzebują czułości

ściskać mocno. Cytuję: „Zapomnij o delikatnych muśnięciach, użyj dokładnie tyle siły, ile potrzeba dla uścisku dłoni twojego szefa, lecz nie tak, jakbyś się żegnała po wizycie u dentysty”.

Teraz się nie dziwię, dlaczego moje małżeństwo się skurczyło. Dziwię się natomiast, że w ogóle do niego doszło.

W trakcie gry miłosnej:

nie zapominaj o nim, jest tak samo ważny

zapomnij o nim, skup się na sobie, pomyśli: o rany, ale jej dogodziłem. To będzie najlepszy seks w jego życiu.

Dalsze uwagi wiążą się z samym aktem seksualnym, który ma nam obojgu przynieść satysfakcję. Potem w nadziei, że mężczyźni czytają prasę dla kobiet, światłe instrukcje:

niech nie zasypia od razu po, niech powie, że było wspaniale, niech przytuli.

Ano, niech. I moja córka to czyta?

Jeśli chodzi o potrzeby mężczyzn i ideał kobiety, mam nareszcie absolutną jasność.

Kobieta ma być:

blondynką

brunetką

ruda

wszystko jedno

ma mieć duży biust, bo on jest seksowny

ma mieć mały biust, i wtedy nie kłania się Freud

ma mieć długie nogi

ma mieć nogi jakiekolwiek, to nie ma znaczenia.

Nie rozumiem. Czy to znaczy, że najlepiej, żebym miała cztery piersi – dwie duże i dwie małe i w razie potrzeb używała jednej pary?

W łóżku powinna kobieta:

przejawiać inicjatywę

podporządkowywać się pokornie mężczyźnie

przejawiać inicjatywę, wtedy kiedy on tego chce

być podporządkowana, wtedy kiedy on tego chce

krzyczeć

milczeć, bo to go rozprasza.

Wynika z tego jasno, że idealna kobieta powinna być:

doświadczona

po przejściach

najlepiej nastoletnia dziewica, bo taką jeszcze można czegoś nauczyć

Powinna:

dbać o siebie

niespecjalnie się pacykować i pindrzyć, bo zatraca naturalność

nie myć się bezpośrednio przed seksem, bo traci naturalne feromony

nie używać perfum, dezodorantów itd.

pachnieć wykwintnymi perfumami.

No więc na randkę to ja mogę owszem, kiedy już będę dziewiczą blondynką o czarnych włosach, szczupłą, ale obfitą w kształtach, z dużą piątką w biuście, ale taką, która zgrabnie mieści się w męskiej dłoni (jednej). Wtedy włożę na jedną krótką, a drugą długą nogę pończochy i czerwone buciki. Narzucę koszulkę przezroczystą i długą suknię z tysiącem guzików. Udam się w tym stroju do kuchni i przygotuję coś lekkiego do jedzenia, ale za to tłustego, bo on lubi zjeść.

Swoją chłopięcą fryzurę upnę w duży ogon koński, żeby potem włosy spłynęły falą na plecy. Popryskam się feromonem, ale żeby pachniał „Calvinem Kleinem”. Umaluję wampowato oczy, żeby być naturalnym kociątkiem. Powitam go w drzwiach. Nie istnieją randki w knajpie. Naga, w samej sukni do ziemi. Zapiętej, ale za to rozpiętej.

Ciekawa jestem, co by Tosia na to powiedziała.

Potem delikwenta należy nakarmić. Po jedzeniu wrzucić go pod prysznic i tam od razu włączyć pranie. Jak już będzie czysty, to rzucić go na podłogę, żeby było niekonwencjonalnie, a dopiero potem wziąć do łóżka

Ponieważ lubi kobiety z inicjatywą, powinno się wylać na niego miód i szampana, radośnie chichocząc, zlizać, a kostkami lodu obłożyć genitalia. Potem należy uścisnąć delikatnie penisa, ale mocno, tak jakbyś ściskała dłoń szefa. Potem popieścić siebie i mieć orgazm. Namówić go, żeby sobie zrobił to samo.

Oddychać ciężko, choć z figlarną lekkością.

Rano kobieta z prasy kobiecej wstaje i widzi w pościeli jego muskularną, delikatną w rysunku sylwetkę. Jest mocny, chociaż słaby. Milcząc, rzuca przez zęby: „Ale jesteś!”

Właśnie takich mężczyzn powinnam lubić.

Już wszystko poza mną! Chryste Panie! Na jakim ja świecie żyję!

Zostaje mi tylko fryzjer, balejaż i uważać na oczy! Idę do łazienki. Rozmazane. Nie rozumiem. Przecież na pewno, ale to na pewno nie dotknęłam ani razu twarzy. Nie mogę znaleźć mleczka do demakijażu. Jak Tosia zmywa oczy? Szukam w jej pokoju – nie ma. Jeśli natychmiast nie zlikwiduje tego bałaganu, będę musiała coś wymyślić.

Dobrze. Mydłem się sprały.

A w co ja się ubiorę?

Będę elegancką kobietą

Podjęłam heroiczną decyzję. Pożyczyłam od Uli forsę, zamówiłam fryzjera i wsiadłam do swojego ulubionego środka lokomocji. Będę wyglądać cudnie – balejaż i te rzeczy. Wzięłam tę Jong do poczytania, żeby nie być idiotką, jeśli Niebieski jeszcze napisze. Swoją drogą, dlaczego tacy mężczyźni są porzucani? Muszą mieć jakąś ukrytą wadę. W ogóle nie mogłam się skupić na czytaniu. Już jutro spotkam się z Hirkiem!

Parę stacji później siadła koło mnie babcia z wnukiem, uroczym malcem, który natychmiast przylgnął do szyby i krzyknął w najwyższym zachwycie:

– Babuniu, peron jedzie!

Odłożyłam książkę i spojrzałam przez okno. Miał rację. Peron odjeżdżał. Odjechała tablica z napisem „Opacz”, z dopisaną literką P i strzałką w prawo. Odjeżdżały dwie brzozy na peronie i dwie panie z siatkami.

Malec był zachwycony i szorował buzią po szybie.

– Nie dotykaj tego, to brudne! – powiedziała dostojnie babcia. – Odsuń się. Tu są zarazki. Peron nie jedzie, to pociąg odjeżdża. To tylko złudzenie. Bo wiesz, jak my jedziemy, to tobie się wydaje…

– Babuniu! Zobacz, już tu listki pozawieszane! – chłopiec był inteligentny i się nie dawał.

Buzię od szyby odsunął.

– Marcinku! – powiedziała z wyrzutem babcia. – Listków nikt nie wiesza. Jest wiosna. Listki po prostu urosły, listki rosną, rozwijają się z pączków, a na jesień spadają…

– Patrz, patrz! – radośnie cieszył się Marcinek. – Złoty domek, złoty domek.

Rzeczywiście za oknem stała w świeżej trawie sraczkowata budowla, ilekroć tędy jadę, to się dziwię, kto wymyślił taki kolor elewacji.

– Kochanie, nie złoty, tylko żółty – sprostowała babcia. – Może nawet lekko wpadający w jasny brąz, nie złoty. Złotego koloru właściwie nie ma. Chociaż…

– Babuniu! Zwierzątko! Zwierzątko! Prawdziwe dzikie zwierzątko! – Chłopiec miał rozjarzone oczy i brudne paluszki.

– Marcinku, przecież już mówiłam ci, że to kuropatwa. To nie zwierzę, to ptak, on żyje tuż przy domach, mimo że jest dziki…

Za brudną szybą kolejki biegło zwierzątko. Rzeczywiście kuropatwa.

– A kto dmucha na chmurki? Zobacz, jak szybko ruszają chmurki.

Ciekawość chłopca była niezaspokojona. Śledził wszystko na niebie i na ziemi. Chwilowo przeniósł się na niebo.

Babcia była cierpliwa i łagodna.

– Babcia ci już tyle razy mówiła, nie dotykaj tej szyby. Chmurkami rusza wiatr. Kiedy powstaje różnica ciśnień masy powietrza…

– Babuniu, babuniu – przerwał jej chłopiec i przyznałam mu w duchu rację – świeci się, świeci, kościółek świeci!

– Marcin – powiedziała z wyrzutem w głosie babcia. – To przecież Pałac Kultury, już dojeżdżamy, nie poznajesz? On nie świeci, to słońce odbija się w iglicy…

Patrzyłam przez brudną szybę i sama widziałam, że świeci. Nic nie odbija, żadna iglica. Przysięgłabym również, że to kościółek. Jak dorośli starzy ludzie podcinają skrzydła romantycznym malcom. A przecież z takiego Marcinka może wyrosnąć taki cudowny i wrażliwy Hirek. Można przypuścić, że Hirek nie miał toksycznej babci. Nie będę o tym myśleć. Nie dzisiaj, kiedy robię z siebie piękną kobietę.

U fryzjera spędziłam dwie i pół godziny. Balejaż, fryzura, podcięcie itd., to musi potrwać. Wydałam sto siedemdziesiąt złotych. W biegu do kolejki powrotnej kupiłam farbę, ciemny kasztan, i gazetę.

22
{"b":"100427","o":1}