Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

Czy było też tło religijne? Akurat nad tym w ogóle się nie zastanawiałam Jeśli tak, jakie to ma znaczenie?

W końcu pogrążyłam się w niespokojnym śnie.

Byłam w Main. Gabby przywoływała mnie gestem z górnego okna jakiegoś opuszczonego hotelu. Pokój za nią był słabo oświetlony i widziałam ruszające się w nim sylwetki. Chciałam przejść przez ulicę i pójść do niej, ale kiedy się tylko ruszałam, kobiety stojące przed hotelem rzucały we mnie kamieniami. Były wściekłe. Koło twarzy Gabby pojawiła się jakaś inna, podświetlona od tyłu. Była to Constance Pitre. Starała się założyć coś na głowę Gabby, swego rodzaju szlafrok. Gabby opierała się i zaczęła gwałtowniej do mnie gestykulować.

Dostałam kamieniem w brzuch, co natychmiast sprowadziło mnie do teraźniejszości. Birdie stał na moim brzuchu, ogon miał w pozycji do lądowania. a oczy wlepione w moją twarz.

– Dzięki.

Zepchnęłam go i usiadłam.

– Co to miało znaczyć, Bird?

Moje sny nie są specjalnie wymyślne. Moja podświadomość karmi się wydarzeniami ostatnich dni i zwraca mi je, czasami w formie łamigłówek. Niekiedy czuję się jak Król Artur, sfrustrowany tajemniczymi odpowiedziami Merlina. Po prostu mi powiedz! Pomyśl, Arturze. Pomyśl!

Rzucanie kamieniami. Oczywiste: Piłka Martineza. Gabby. Oczywiste: Często o niej myślę. Main. Prostytutki. Pitre. Pitre usiłująca ubrać Gabby. Gabby przywołująca mnie na pomoc… Poczułam narastający strach.

Prostytutki. Pitre i Gautier były prostytutkami. Pitre i Gautier nie żyją. Gabby pracuje z prostytutkami. Gabby naprzykrzał się jakiś facet. Gabby zniknęła. Może tu jest jakiś związek? Może jest w tarapatach?

Nie. Ona ciebie wykorzystała, Brennan. Często to robi. Zawsze dajesz się nabrać.

Strach nie malał.

A co z facetem, który jej depcze po piętach? Wyglądała na szczerze przerażoną.

Zniknęła. Nawet nie zostawiła kartki. Dzięki. Muszę iść. A tu nic.

To chyba przesada, nawet w przypadku Gabby? Strach narastał.

– No dobrze, doktor Macaulay, sprawdźmy to.

Poszłam do pokoju gościnnego i rozejrzałam się. Od czego zacząć? Już wcześniej zebrałam jej rzeczy i rzuciłam je na stos na dnie szafy. Odrzucało mnie od szperania w nich.

Śmieci. To wydawało się mniej naruszać jej prywatność. Postawiłam kosz na papiery na biurku. Chusteczki. Papierki od cukierków. Folia aluminiowa. Paragon z Limite. Wydruk z bankomatu. Trzy kulki zgniecionego papieru.

Rozprostowałam żółtą kulkę. Pismo Gabby na papierze w linie. “Przykro mi, ale nie mogę się tym zająć. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby…"

Urywało się w tym miejscu. Czy to wiadomość dla mnie?

Rozprostowałam drugą żółtą kulkę:

“Nie ugnę się napastowaniu. Jesteś jak natręt i musisz…"

Znowu przerwała. Albo przerwano jej. Co starała się napisać? Do kogo?

Trzecia kulka była biała i większa. Kiedy ją rozprostowałam, sparaliżował mnie strach i natychmiast zniknęły wszystkie negatywne myśli o Gabby,, których ostatnio nie unikałam. Trzymałam kartkę w drżących rękach i wpatrywałam się w nią.

Zobaczyłam rysunek wykonany ołówkiem, główną postacią była wyraźnie kobieta, jej piersi i płeć były odwzorowane w najdrobniejszych szczegółach. Tułów, ramiona i nogi były dość koślawo zarysowane, a twarz była tylko owalem z ledwo zarysowanymi szczegółami. Brzuch kobiety był otwarty, wychodziły z niego organy wewnętrzne otaczające kobiecą sylwetkę. W lewym, dolnym rogu ktoś napisał nieznanym mi charakterem pisma:

“Znam każdy twój ruch. Każdy twój krok. Nie tnij mnie".

77
{"b":"96642","o":1}