Niepokój niezupełnie mnie opuścił. Sen nie nadchodził i przez jakiś czas i leżałam w łóżku, patrząc na cienie na suficie i walcząc ze sobą, żeby nie zadzwonić do Pete'a, na co przyszła mi nagła ochota. Nienawidziłam siebie za to. że potrzebowałam go w takich sytuacjach, że pragnęłam jego siły, kiedy byłam zdenerwowana. Poprzysięgłam sobie, że zerwę z tym zwyczajem.
W końcu pogrążyłam się we śnie, jak w wirze, który wyssał ze mnie myśli o Peterze, Katy, Gabby i o morderstwach. Dobrze się stało. Dzięki temu miałam siłę przetrwać następny dzień.