– Ja tego po prostu nie rozumiem. Red. Jak ludzie mogą być tak łatwowierni?
– Kusząca jest myśl, że należy się do elity. Jest się wybranym. Większość sekt uczy swoich członków, że tylko oni są oświeceni, a wszyscy inni pominięci. W pewien sposób gorsi. To działa na ludzi,
– Red, czy te grupy stosują przemoc?
– Większość nie, ale są wyjątki. Były takie w Jonestown, w Waco, w Bramach Niebios. Najwyraźniej ich członkom nie szło najlepiej. Pamiętasz sektę Rajneesh? Chcieli zatruć zasoby wodne w jakimś mieście w Oregonie i grozili urzędnikom hrabstwa. A Synanon? Ci porządni mieszkańcy podrzucili grzechotnika do skrzynki na listy prawnika, który podał ich do sądu. Facet ledwie uszedł z życiem.
Coś tam sobie przypominałam.
– A co z małymi grupami, z tymi, które się ukrywają?
– Większość jest nieszkodliwa, ale niektóre są wymyślne i potencjalnie niebezpieczne. Tylko kilka z nich posunęło się za daleko w ostatnich latach. Czy to ma coś wspólnego ze sprawą?
– Tak. Nie. Nie jestem pewna. – Zadarłam sobie skórkę paznokcia na kciuku.
Zawahał się.
– Czy chodzi o Katy?
– Co?
– Czy ona się w coś wplątała?
– Nie, nie, nic takiego. Naprawdę. Tu chodzi o sprawę. Natknęłam się na komunę w Beaufort i nie daje mi to spokoju.
Rozdrapana skórka zaczęła krwawić.
– Dom Owens, mówisz?
Kiwnęłam głową.
– Nie zawsze rzeczy są naprawdę takie, jak nam się zdaje.
– Nie zawsze.
– Jeżeli chcesz, mogę wykonać kilka telefonów.
– Byłabym ci wdzięczna.
– Chcesz plaster?
Opuściłam ręce i wstałam.
– Nie, dzięki. Już uciekam. Bardzo mi pomogłeś.
– Wiesz, gdzie mnie szukać, gdybyś miała jeszcze jakieś pytania.
Wróciłam do mojego gabinetu, usiadłam i patrzyłam na wydłużone cienie w pokoju; wciąż męczyła mnie ta niesprecyzowana myśl. W budynku było bardzo cicho.
Czy to z powodu Daisy Jeannotte? Zapomniałam zapytać Reda, czy ją zna. Czy to o nią chodziło?
Nie.
Cóż to była za myśl, która plątała się po labiryncie mojego umysłu? Dlaczego nie potrafiłam nadać jej kształtu? Co chciała mi powiedzieć moja podświadomość?
Popatrzyłam na małą kolekcję kryminałów, którymi wymieniam się czasami z kolegami. Jak autorzy na to mówią? Metoda “Gdybym to wiedział”. Czy to było to? Czy zbliżała się jakaś tragedia, bo nie potrafiłam odkryć wiadomości w zakamarkach myśli?
Jaka tragedia? Kolejna śmierć w Quebecu? Jeszcze jedna w Beaufort? Coś grozi Kathryn? Znowu ktoś mnie zaatakuje, ale tym razem konsekwencje będą poważniejsze?
Gdzieś zadzwonił telefon, dzwonił i dzwonił, nagle przerwał, kiedy włączył się automat. Cisza.
Znowu spróbowałam skontaktować się z Pete'em. Nadal nikt nie odpowiadał. Pewnie znowu gdzieś wysłuchiwał zeznań. Nieważne. Birdiego i tak tam nie było.
Wstałam i zaczęłam porządkować papiery, potem zajęłam się układaniem książek. Wiedziałam, że to był sposób na odłożenie chwili, kiedy będę musiała wejść do pustego domu, ale nie mogłam na to nic poradzić. Myśl o powrocie do domu była nie do zniesienia.
Dziesięć minut nieprzerwanej pracy. Nie myśleć. Aż nagle:
– Do diabła, Birdie!
Rzuciłam kolejną książkę na biurko i padłam na krzesło.
– Dlaczego musiałeś tam być? Tak mi przykro. Bardzo, bardzo mi przykro, Bird…
Położyłam głowę na blacie i rozpłakałam się.