Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– W Quebecu?

– Nie tylko. – Wróciła do rodziny Nicolet. – Rodzina w swoich czasach była dobrze znana, więc może zainteresowałaby się pani historiami ze starych gazet. Wychodziły wtedy cztery anglojęzyczne dzienniki: Gazette, Star, Herold i Witness .

– Znajdę je w bibliotece?

– Tak. I, oczywiście, była prasa francuska, La Minerye, Le Monde, La Patrie , L'Etendard i La Presse . Gazety francuskie były nieco mniej popularne i jakby cieńsze niż angielskie, ale na pewno we wszystkich zamieszczano obwieszczenia o narodzinach.

Nie pomyślałam wcześniej o zapiskach prasowych. To wydawało się łatwiejsze.

Wyjaśniła mi, gdzie znajdę mikrofilmy z gazetami, i obiecała sporządzić dla mnie listę źródeł. Przez chwilę rozmawiałyśmy o innych sprawach. Zaspokoiłam jej ciekawość co do mojej pracy. Porównałyśmy doświadczenia, dwie profesorki w zdominowanym przez mężczyzn uniwersyteckim świecie. W końcu pojawiła się studentka. Jeannotte popukała w zegarek i pokazała jej pięć palców, młoda kobieta zniknęła.

Wstałyśmy równocześnie. Podziękowałam jej, założyłam kurtkę i szalik. Byłam już w drzwiach, kiedy zatrzymała mnie pytaniem.

– Czy należy pani do jakiegoś kościoła, doktor Brennan?

– W dzieciństwie należałam do kościoła rzymskokatolickiego, ale obecnie nie należę do żadnego.

Niesamowite oczy spojrzały w moje.

– Czy wierzy pani w Boga?

– Doktor Jeannotte, są dni, kiedy nie wierzę, że nadejdzie jutro.

***

Kiedy rozstałam się z doktor Jeannotte, spędziłam godzinę w bibliotece, przeglądając historyczne książki, w indeksach szukając nazwisk Nicolet albo Belanger. Znalazłam je w kilku z nich i sprawdziłam, wykorzystując przywileje wykładowcy.

Kiedy wyszłam, już się ściemniało. Padał śnieg, zmuszając przechodniów do chodzenia po ulicy albo ostrożnego stąpania po wąskich wydeptanych szlakach na chodniku, w obawie przed głębokim śniegiem. Ruszyłam za parą, dziewczyna szła na przedzie, chłopak za nią, jego ręce spoczywały na jej ramionach. Paski przy ich chlebakach kołysały się w przód i w tył wraz z balansem bioder, kiedy starali się nie wyjść poza wąski przesmyk chodnika wolny od śniegu. Czasami dziewczyna zatrzymywała się, by językiem schwytać płatek śniegu.

Po zmroku spadla temperatura i kiedy doszłam do samochodu, przednią szybę pokrywał lód. Znalazłam skrobaczkę i walcząc z lodową powłoką przeklinałam mój instynkt wędrowca. Gdybym miała choć odrobinę zdrowego rozsądku, byłabym teraz na plaży.

Jadąc do domu przywołałam scenę z gabinetu Jeannotte, starając się odgadnąć powód dziwnego zachowania asystentki. Dlaczego była taka nerwowa? Wydawało się, że czuje respekt przed Jeannotte, znacznie przekraczający szacunek okazywany przez studentów. O swoim pobycie na ksero wspomniała trzy razy, ale kiedy ją spotkałam na korytarzu, nie miała nic w ręku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie wiem nawet, jak miała na imię.

Myślałam też o Jeannotte. Była taka wytworna, tak całkowicie opanowana, jakby przyzwyczajona do tego, że to ona panuje nad innymi, ktokolwiek by to nie był. Przywołałam penetrujące oczy, tak kontrastujące z drobnym ciałem i miękkim sposobem mówienia z charakterystycznym przeciąganiem samogłosek. Sprawiła, że czułam się jak studentka. Dlaczego? No tak. Podczas rozmowy nie spuściła ze mnie wzroku. Ani razu nie przerwała kontaktu wzrokowego. W połączeniu z niesamowitymi tęczówkami dawało to niepokojącą kombinację.

W domu czekały na mnie dwie wiadomości. Pierwsza nieco mnie zaniepokoiła. Harry zapisała się na swój kurs i właśnie stawała się guru nowoczesnego zdrowia psychicznego.

Druga wiadomość przejęła mnie zimnym dreszczem. Słuchałam, obserwując śnieg zbierający się pod płotem mojego ogrodu. Nowe białe płatki spadały na te już leżące, szare, jak nowo narodzona niewinność na zeszłoroczne grzechy.

– Brennan, odbierz, Jeżeli tam jesteś. To ważne . – Przerwa. – Ruszyła sprawa z St-Jovite . – Głos Ryana zabarwił smutek. – Przeszukując budynki gospodarcze znaleźliśmy jeszcze cztery ciała za klatką schodową . – Słyszałam, jak wciąga w płuca dym i wypuszcza wolno. – Dwoje dorosłych i dwójka dzieci. Nie są spaleni, ale to potworne. W życiu czegoś takiego nie widziałem. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale mamy nową aferę i pełno w niej gówna. Do zobaczenia jutro.

17
{"b":"96629","o":1}